Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin Liu страница 11
Po południu Tianming poprosił doktora Zhanga o przepustkę ze szpitala w celu załatwienia pewnej sprawy. Doktor chciał mu towarzyszyć, ale Tianming uparł się, że pojedzie sam.
Wezwał taksówkę i pojechał do pekińskiego biura UNESCO. Po kryzysie wszystkie agendy ONZ w Pekinie bardzo się rozrosły i UNESCO zajmowała teraz większą część budynku przy Czwartej Obwodnicy.
W przestronnym biurze programu Gwiazdy Naszym Przeznaczeniem powitała Tianminga ogromna mapa gwiezdna. Konstelacje gwiazd łączyły srebrne linie na czarnym jak smoła tle. Mapa była wyświetlona na ekranie o dużej rozdzielczości, a znajdujący się obok komputer pozwalał na przeszukiwanie i powiększanie obrazu. W biurze nie było nikogo oprócz recepcjonistki.
Kiedy Tianming się przedstawił, rozgorączkowana recepcjonistka wyszła i wróciła z jakąś blondynką.
– To dyrektorka pekińskiego oddziału UNESCO, a także jedna z osób zajmujących się wdrożeniem programu Gwiazdy Naszym Przeznaczeniem w rejonie Azji i Pacyfiku – wyjaśniła.
Również dyrektorka wydawała się bardzo zadowolona z wizyty Tianminga. Podała mu rękę i powiedziała płynną chińszczyzną, że jest pierwszym obywatelem tego kraju zainteresowanym zakupem gwiazdy. Wolałaby zorganizować ceremonię z udziałem środków przekazu, ale ze względu na jego życzenie ochrony prywatności zrezygnowała z tego. Wydawała się bardzo przygnębiona utratą wspaniałej okazji do rozreklamowania programu.
„Nie przejmuj się – pomyślał Tianming. – Żaden inny Chińczyk nie będzie taki durny jak ja”.
Do biura wszedł dobrze ubrany mężczyzna w średnim wieku. Miał okulary na nosie. Dyrektorka przedstawiła go jako doktora He, badacza z obserwatorium w Pekinie. Astronom miał pomóc Tianmingowi ustalić szczegóły zakupu. Po wyjściu dyrektorki poprosił go, by usiadł, i zaproponował herbatę.
– Dobrze się pan czuje? – zapytał.
Tianming wiedział, że nie wygląda jak okaz zdrowia, ale po zaprzestaniu chemioterapii, która była nieustającą torturą, czuł się dużo lepiej, prawie jakby odżył. Zignorował pytanie i powtórzył prośbę, którą złożył już przez telefon.
– Chcę kupić gwiazdę w prezencie. Tytuł własności gwiazdy powinien zostać zarejestrowany na nazwisko osoby obdarowanej. Nie podam żadnych informacji o sobie, chcę, żeby moja tożsamość pozostała dla niej tajemnicą.
– To żaden problem. Wie pan już, jakiego rodzaju gwiazdę chce pan kupić?
– Znajdującą się jak najbliżej Ziemi. Z planetami. Najlepiej typu ziemskiego – odparł Tianming, patrząc na mapę.
Doktor He potrząsnął głową.
– Przy takiej sumie, jaką pan mi podał, to niemożliwe. Ceny wywoławcze za gwiazdy spełniające te kryteria zaczynają się od kwot dużo wyższych. Może pan kupić tylko gwiazdę bez planet, i to położoną niezbyt blisko. Pozwoli pan, że coś panu powiem: zaproponowana przez pana suma jest za mała nawet na samą gwiazdę, ale po pana wczorajszym telefonie, biorąc pod uwagę fakt, że jest pan pierwszą osobą w Chinach, która wyraziła zainteresowanie naszą ofertą, postanowiliśmy obniżyć cenę wywoławczą jednej z gwiazd do pańskiej propozycji. – Poruszył myszką, powiększając pewien region na mapie. – To ta. Powie pan: „Tak” i jest pańska.
– Jak daleko jest od Ziemi?
– Dwieście osiemdziesiąt sześć i pół roku świetlnego.
– To za daleko.
Doktor He się roześmiał.
– Widzę, że nie jest pan zupełnym laikiem w dziedzinie astronomii. Niech pan pomyśli: czy to, że gwiazda znajduje się dwieście osiemdziesiąt sześć czy dwieście osiemdziesiąt sześć miliardów lat świetlnych od nas, to naprawdę wielka różnica?
Tianming zastanowił się nad tym. Astronom miał rację. Nie było żadnej różnicy.
– Ta gwiazda ma dużą zaletę – powiedział doktor He. – Jest widoczna gołym okiem. Moim zdaniem, kiedy kupuje się gwiazdę, najważniejsze są względy estetyczne. O wiele lepiej jest posiadać odległą gwiazdę, którą widać, niż położoną blisko, ale niewidoczną. Dużo lepiej jest mieć samą gwiazdę, którą widać, niż gwiazdę z planetami, której nie widać. W końcu i tak możemy tylko patrzeć na nią. Nie mam racji?
Tianming kiwnął głową. „Cheng Xin będzie mogła ją widzieć. To dobrze” – pomyślał.
– Jak się nazywa?
– Została skatalogowana przez Tychona Brahe sto lat temu, ale nie otrzymała jakiejś zwyczajowej nazwy. Ma tylko numer.
Doktor He przesunął wskaźnik myszki nad jarzący się punkt i obok niego ukazał się ciąg liter i cyfr: DX3906. Potem cierpliwie wytłumaczył Tianmingowi ich znaczenie, typ gwiazdy, wielkość absolutną i pozorną, położenie w ciągu głównym i tak dalej.
Papierkowa robota związana z zakupem nie zajęła dużo czasu. Aby mieć pewność, że wszystkiego dokonano prawidłowo, doktorowi He pomagało dwóch notariuszy. Potem pojawiła się ponownie dyrektorka, z dwoma urzędnikami z Programu ONZ do spraw Rozwoju i Komisji ONZ do spraw Bogactw Naturalnych. Recepcjonistka wniosła butelkę szampana i wszyscy uczcili zawarcie transakcji.
Dyrektorka oświadczyła, że tytuł własności DX3906 został przyznany Cheng Xin, i wręczyła Tianmingowi najwyraźniej kosztowną czarną skórzaną teczkę ze słowami:
– Pańska gwiazda.
Po wyjściu urzędników doktor He zwrócił się do Tianminga:
– Jeśli pan nie chce, proszę nie odpowiadać, ale zdaje się, że kupił pan tę gwiazdę dziewczynie?
Tianming przez chwilę się wahał, po czym skinął głową.
– Szczęściara! – Doktor He westchnął. – Miło jest być bogatą.
– Tylko nie to! – odezwała się recepcjonistka i pokazała doktorowi język. – Bogatą? Kupiłby pan swojej dziewczynie gwiazdę, nawet gdyby pan miał trzydzieści miliardów juanów? Ha! Nie zapomniałam, co pan powiedział dwa dni temu.
Doktor He był zakłopotany. Obawiał się, że recepcjonistka ujawni jego opinię o programie Gwiazdy Naszym Przeznaczeniem: „Tę sztuczkę, jaką stosuje teraz ONZ, wypróbowała już ponad dziesięć lat temu banda naciągaczy. Sprzedawali naiwnym ziemię na Księżycu i na Marsie. To byłby cud, gdyby ktoś ponownie dał się na to nabrać!”.
Na szczęście recepcjonistka uderzyła w inną nutę.
– To nie jest tylko kwestia pieniędzy. Tu chodzi o romans. Romans! Rozumie pan?
Przez cały czas finalizowania