Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin Liu страница 33
Niemal trzy wieki temu, kiedy Cheng Xin przygotowywała się do hibernacji, wyobrażała sobie różne problemy, z którymi będzie się musiała uporać w przyszłości, ale na coś takiego nie była przygotowana. Teraz wyobraziła sobie, jakby wyglądało jej życie, gdyby jego resztę spędziła w tym sfeminizowanym świecie… i ogarnęła ją melancholia. Spojrzała na niebo, szukając swojej gwiazdy.
– Znowu o nim myślisz, prawda? – AA chwyciła ją za ramię. – Nawet gdyby nie poleciał w kosmos i resztę życia spędził z tobą, nie żyłyby już wnuki waszych wnuków. To nowa epoka, nowe życie. Zapomnij o przeszłości!
Cheng Xin poszła za radą AA i zmusiła się do powrotu do rzeczywistości. Była tu dopiero od kilku dni i zaledwie w zarysie poznała historię minionych trzech stuleci. Najbardziej wstrząsnęło nią to, że w wyniku odstraszania groźbą wysłania w głąb ciemnego lasu informacji o położeniu ich układów słonecznych między ludźmi i Trisolarianami zapanowała równowaga.
Nagle w jej głowie pojawiła się myśl: „Świat uległ zniewieścieniu… ale jak to wpływa na odstraszanie?”.
Wracały tą samą drogą po konarze. I znowu przepłynęło z nimi kilka okien informacyjnych, ale tym razem jedno z nich przyciągnęło uwagę Cheng Xin. Pokazywało mężczyznę, ewidentnie z przeszłości: chudego, wymizerowanego, ze zmierzwionymi włosami. Stał przy czarnym nagrobku. I on, i nagrobek pogrążeni byli w cieniu, ale w jego oczach zdawało się odbijać światło odległego świtu. U dołu ekranu pojawił się wiersz tekstu:
W czasach, w których żył, zabójca zostałby skazany na karę śmierci.
Twarz mężczyzny wydała się Cheng Xin znajoma, ale obraz zniknął, zanim przyjrzała się mu dokładniej. W jego miejsce pojawiła się kobieta w średnim wieku, a przynajmniej tak się Cheng Xin wydawało. Miała oficjalny, nieświecący strój, który przypominał Cheng Xin ubiór polityka, i właśnie wygłaszała mowę. Wcześniejszy tekst był podtytułem jednej z części tego przemówienia.
Wydawało się, że okno zauważyło zainteresowanie Cheng Xin. Powiększyło się i zaczęło odtwarzać nagranie audio towarzyszące wideo. Głos przemawiającej był miły i słodki, jakby słowa były połączone ze sobą pasemkami waty cukrowej, ale treść wypowiedzi była przerażająca.
– Dlaczego kara śmierci? Dlatego, że zabił. Ale to tylko jedna z poprawnych odpowiedzi. Inną byłaby taka, że zabił za mało osób. Zabicie jednego człowieka było morderstwem, zabicie kilku lub kilkudziesięciu osób wielokrotnym morderstwem, a zatem za zabicie kilku lub kilkudziesięciu tysięcy powinno się wymierzyć mordercy tysiąckrotną karę śmierci. A gdyby ofiar było więcej? Kilkaset tysięcy? Kara śmierci, prawda? Tak, ci z was, którzy znają trochę historię, zaczynają się wahać. A gdyby zabił miliony ludzi? Mogę was zapewnić, że takiej osoby nie uznano by za mordercę. Ba, może nawet uznano by, że nie złamała prawa. Jeśli mi nie wierzycie, poznajcie historię! Każdy, kto zabił miliony, uznawany jest za „wielkiego” człowieka, za bohatera. A gdyby ta osoba zniszczyła cały świat i zabiła wszystkie formy życia na nim, byłaby wysławiana jako zbawiciel!
– Mówią o Luo Ji – wyjaśniła AA. – Chcą go postawić przed sądem.
– Dlaczego?
– To skomplikowane. Ale zasadniczo z powodu tego świata, którego położenie ujawnił Wszechświatu, przyczyniając się w ten sposób do jego zniszczenia. Nie wiemy, czy na tamtym świecie istniało życie. Mogło tak być. A więc podejrzany jest o światobójstwo, największe przestępstwo według naszego prawa.
– Hej, ty pewnie jesteś Cheng Xin!
Te słowa były szokiem dla Cheng Xin. Wydobyły się z okna unoszącego się przed nią. Polityk z tego okna gapiła się na nią, a na jej twarzy widać było radość zmieszaną ze zdumieniem, jakby niespodziewanie spotkała dawną koleżankę.
– Jesteś tą kobietą, która ma odległy świat! Jesteś jak promyk nadziei, który zawitał do nas z twojej pięknej epoki. Jako jedyny człowiek, który ma cały świat na własność, ocalisz nasz świat. Wszyscy w ciebie wierzymy. Och, przepraszam, powinnam się przedstawić…
AA kopnęła w okno i zamknęła je. Cheng Xin zdumiewał poziom technologii tej epoki. Nie miała pojęcia, jak jej obraz został przetransmitowany do mówczyni ani w jaki sposób ta polityk zdołała wyłuskać ją z miliardów osób, które oglądały transmisję.
AA wybiegła przed Cheng Xin i szła tyłem, podejmując rozmowę:
– Zniszczyłabyś jakiś świat, by stworzyć w ten sposób formę odstraszania? I co ważniejsze, nacisnęłabyś guzik, który spowodowałby zniszczenie dwóch światów, gdyby wroga nie udało się jednak odstraszyć?
– To bezsensowne pytanie. Nigdy nie postawiłabym się w takiej sytuacji.
AA zatrzymała się i chwyciła Cheng Xin za rękę. Spojrzała jej w oczy.
– Naprawdę? Nie postawiłabyś się?
– Oczywiście, że nie. Znaleźć się w takiej sytuacji to najgorsze, co przychodzi mi na myśl. To gorsze niż śmierć.
Nie pojmowała, dlaczego AA wydaje się tak poważna. Ta jednak kiwnęła głową.
– To mnie uspokaja… Może porozmawiamy jeszcze jutro? Jesteś zmęczona i powinnaś odpocząć. Potrzeba tygodnia, żeby po hibernacji dojść w pełni do siebie.
Następnego ranka AA zadzwoniła do Cheng Xin. Ukazała się na ekranie z podekscytowaną miną.
– Mam dla ciebie niespodziankę. Zabieram cię w fajne miejsce. Na szczycie drzewa czeka samochód.
Cheng Xin poszła tam i zobaczyła latający samochód z otwartymi drzwiami. Wsiadła, ale w środku nie było AA. Drzwi zamknęły się bezgłośnie, a siedzenie przystosowało się do jej kształtów i objęło ją niczym rękawiczka. Samochód ruszył łagodnie i włączył się w strumień pojazdów miasta-lasu.
Było jeszcze wcześnie i gdy auto mknęło przez ten las, przez szyby wpadały snopy światła słonecznego, niemal równoległe do ziemi. Ogromne drzewa zaczęły się powoli przerzedzać i w końcu zniknęły. Pod niebieskim niebem Cheng Xin widziała tylko tereny trawiaste i zadrzewione, oszałamiającą zieloną mozaikę.
Na początku ery odstraszania większość zakładów przemysłu ciężkiego przeniesiono na orbitę, dzięki czemu odrodziła się ziemska przyroda. Powierzchnia planety wyglądała teraz tak, jak w czasach przed rewolucją przemysłową. Dzięki spadkowi liczby ludności i dalszemu uprzemysłowieniu produkcji żywności wiele gruntów rolnych leżało odłogiem i pozwolono tam wrócić dzikim roślinom. Ziemia zamieniała się w ogromny park.
Ten piękny świat wydawał się Cheng Xin nierzeczywisty. Chociaż obudziła się z hibernacji, czuła się, jakby śniła.