Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin Liu страница 4
Konstantyn wreszcie zrozumiał, że pomoc obiecana przez Europę jest tylko marzeniem. Chrześcijańscy królowie z zimnym wyrachowaniem postanowili porzucić na pastwę niewiernych Konstantynopol, święte miasto, które przez tak wiele stuleci opierało się zalewowi muzułmanów.
Do jego uszu dotarły niespokojne krzyki z zewnątrz. Wszedł strażnik i doniósł o zaćmieniu księżyca, co było złą wróżbą. Według starej przepowiedni Konstantynopol nie upadnie, dopóki będzie świecił księżyc.
Konstantyn obserwował przez wąską szczelinę okienną znikający w cieniu księżyc, który wyglądał, jakby wchodził do grobu na niebie. Wiedział, chociaż nie miał pojęcia dlaczego, że Helena nie wróci, a on nigdy nie zobaczy głowy wroga.
Minął dzień, później noc. O Helenie nie było żadnych wieści.
Phrantzes zatrzymał swych ludzi przed minaretem w dzielnicy Blacherny. Zsiedli z koni. Wszyscy osłupieli. W zimnym białym świetle wzeszłego przed chwilą księżyca minaret wydawał się nieuszkodzony. Jego ostry wierzchołek sterczał w rozgwieżdżone niebo.
Szpieg przysiągł, że gdy był tu ostatnim razem, minaret nie miał wierzchołka. Jego słowa potwierdziło wielu znających tę dzielnicę oficerów i żołnierzy.
Ale Phrantzes popatrzył na niego z wściekłością. Bez względu na to, ilu świadków twierdziło, że było inaczej, szpieg musiał kłamać. Nietknięty minaret był tego niezbitym dowodem. Jednak Phrantzes nie miał czasu na wymierzenie kary. Konstantynopol niedługo padnie i nikt nie ucieknie przed karzącym ramieniem Zdobywcy.
Stojący z boku żołnierz wiedział, że wierzchołka minaretu wcale nie zniszczyła kula armatnia. Pewnego ranka przed dwoma tygodniami zobaczył, że górna połowa minaretu zniknęła. Poprzedniej nocy nie było ostrzału miasta i pamiętał, że wokół wieży nie było gruzu. Jego dwaj towarzysze, którzy byli tu z nim wtedy, polegli w bitwie. Jednak na widok miny Phrantzesa postanowił zachować milczenie.
Phrantzes wszedł ze swymi ludźmi do budowli. Podążył za nimi nawet szpieg, który jego zdaniem kłamał. Zobaczyli szczątki ofiar zarazy, rozwłóczone po ruinach przez zdziczałe psy, ale ani śladu żywej istoty.
Wspięli się po schodach. Na drugim piętrze dostrzegli w chybotliwym świetle pochodni skuloną pod oknem Helenę. Wydawała się spać, ale w jej półprzymkniętych oczach odbijał się blask pochodni. Miała porwane i pobrudzone ziemią ubranie, potargane włosy i kilka krwawych zadrapań na twarzy, być może od własnych paznokci.
Phrantzes się rozejrzał. Był to szczyt minaretu, pusta przestrzeń w kształcie stożka. Zauważył pokrywającą wszystko grubą warstwę kurzu, ale było na niej trochę śladów stóp, jakby Helena, tak jak oni, przyszła tutaj niedawno.
Obudziła się i skrobiąc dłońmi po ścianie, wstała. Wpadające przez okno światło księżyca przemieniło jej zmierzwione włosy w srebrzystą aureolę. Gapiła się na nich szeroko otwartymi oczami i wydawało się, że z trudem wraca do rzeczywistości. Zaraz jednak ponownie zamknęła powieki, jakby pragnęła znowu zapaść w sen.
– Co tu robisz? – krzyknął Phrantzes.
– Ja… ja nie mogę tam iść.
– Gdzie?
Z nadal zaciśniętymi powiekami, jakby rozkoszowała się wspomnieniem niczym dziecko ulubioną zabawką, odparła:
– Jest tam tyle przestrzeni. Tak wygodnie… – Otworzyła oczy i rozejrzała się z przerażeniem. – Ale tutaj jest jak w trumnie, i w minarecie, i poza nim. Muszę tam iść.
– A co z twoim zadaniem?
– Zaczekaj! – Helena się przeżegnała. – Zaczekaj!
Phrantzes wskazał za okno.
– Już nie ma na co czekać.
Zalały ich fale dźwięków. Gdyby się w nie uważnie wsłuchać, można by wyróżnić dwa źródła.
Jedno z nich było za miastem. Mehmed II postanowił przypuścić następnego dnia ostateczny atak. W tej chwili młody sułtan objeżdżał osmańskie obozy i mówił żołnierzom, że chce tylko samego miasta, a skarby i kobiety Konstantynopola przypadną armii. Po jego zdobyciu wojsko będzie miało trzy dni na plądrowanie. Żołnierze powitali to wiwatami, a ich radość spotęgowały jeszcze głosy trąb i bębnów. Ten radosny gwar, zmieszany z dymem i iskrami unoszącymi się z ognisk przed obozami, nasunął się na Konstantynopol jak fala śmierci.
Natomiast dźwięki dochodzące z miasta były ponure i stłumione. Wszyscy obywatele zebrali się w Hagii Sophii na ostatniej mszy. Ta scena nie rozegrała się nigdy wcześniej i już się nie rozegra w historii chrześcijaństwa: przy wtórze podniosłych hymnów, w blasku świec, cesarz bizantyński, patriarcha Konstantynopola, prawosławni chrześcijanie ze Wschodu i katolicy z Włoch, żołnierze w pełnej zbroi, weneccy i genueńscy kupcy i żeglarze oraz ogromne rzesze zwykłych obywateli zebrali się przed Bogiem, by się przygotować do ostatniej bitwy w swym życiu.
Phrantzes wiedział, że jego plan się nie powiódł. Być może Helena była tylko zręczną oszustką i nie miała żadnych magicznych mocy. Wolałby, by tak było, bo istniała jeszcze inna, groźniejsza możliwość – Helena naprawdę posiadała magiczną moc i zaproponowała swe usługi Mehmedowi II, który zlecił jej nowe zadanie.
Co w końcu mogło jej zaoferować chylące się do upadku cesarstwo bizantyńskie? Obietnica cesarza, że uczyni z niej świętą, nie mogłaby zostać spełniona. Ani Konstantynopol, ani Rzym nie ogłosiłyby czarownicy i dziwki świętą. Prawdopodobnie wróciła z tureckiego obozu z dwoma nowymi celami: zgładzeniem Konstantyna i jego.
Czy tak nie postąpił już Urban, ten węgierski inżynier? Najpierw zgłosił się z planami wielkich dział do Konstantyna, ale ponieważ cesarz nie miał pieniędzy ani na ich budowę, ani na zapłatę za te projekty, zwrócił się ze swym pomysłem do Mehmeda II i teraz codzienny ostrzał stale przypominał o jego zdradzie.
Phrantzes spojrzał na szpiega, który natychmiast wydobył miecz z pochwy i dźgnął nim Helenę w pierś. Ostrze przeszyło jej ciało i uwięzło w szczelinie za nią. Szpieg starał się wyciągnąć broń, ale ta ani drgnęła. Helena oparła ręce na rękojeści. Szpieg puścił miecz, nie chcąc dotknąć jej dłoni.
Phrantzes wyszedł ze swymi ludźmi.
Podczas egzekucji Helena nie wydała żadnego głosu. Jej głowa stopniowo opadła, usuwając się poza snop wpadającego przez okno światła księżyca, i zniknęła srebrzysta aureola z jej włosów. W ciemnym wnętrzu minaretu księżyc oświetlał mały kawałek podłogi, po którym płynął jak czarny wąż cienki strumyk krwi.
Na krótko przed wielką bitwą ucichły wszelkie dźwięki w mieście