Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin Liu страница 43

Автор:
Серия:
Издательство:
Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin  Liu s-f

Скачать книгу

do dziesięciu”.

      Zamknął oczy i zaczął liczyć. Gdy doszedł do dziesięciu, otworzył oczy. Ogona wciąż nie było. Ponownie zacisnął powieki. Jego oddech stał się szybszy, ale Liu starał się pamiętać o przebytym przeszkoleniu i zmusić się do spokoju. Doliczywszy do trzydziestu, znowu otworzył oczy i tym razem zobaczył Grawitację całą i nienaruszoną. Jeszcze raz zamknął oczy, westchnął i czekał, aż zwolni rytm jego serca.

      Podleciał pinasą do rufy statku, gdzie znajdowały się trzy gigantyczne dysze napędu jądrowego. Silnik nie był włączony, a reaktor termojądrowy pracował na minimalnej mocy, więc otaczała je tylko słaba czerwona poświata, która przypominała mu barwą chmury na Ziemi po zachodzie słońca.

      Mat Liu ucieszył się, że nie złożył raportu. Być może oficera poddano by po czymś takim psychoterapii, ale podoficera takiego jak on czekałaby przymusowa hibernacja, a podobnie jak Ike, Liu Xiaoming nie chciał wrócić na Ziemię jako bezwartościowy mężczyzna.

      Doktor West poszedł znaleźć Guan Yifana, cywilnego naukowca, który pracował w laboratorium na rufie. Guanowi przydzielono na kwaterę kabinę w śródokręciu, ale rzadko tam bywał. Większość czasu spędzał w obserwatorium, a posiłki przynosiły mu roboty z obsługi. Załoga nazywała go „pustelnikiem z rufy”.

      Obserwatorium, w którym mieszkał i pracował, było małą sferyczną kabiną. Guan miał zaniedbaną powierzchowność, nieogoloną twarz i długie włosy, ale wciąż wyglądał względnie młodo. Gdy West go zobaczył, Guan unosił się w stanie nieważkości pośrodku kabiny ze spoconym czołem i błędnym wzrokiem. Nerwowo szarpał kołnierzyk koszuli, jakby miał trudności z oddychaniem.

      – Powiedziałem już panu przez telefon, że jestem zajęty i nie mam czasu na przyjmowanie wizyt.

      – Przyszedłem właśnie dlatego, że to, co pan mówił przez telefon, zdradzało oznaki zaburzeń psychicznych.

      – Nie jestem członkiem sił kosmicznych. Dopóki nie zagrażam bezpieczeństwu statku ani załogi, nie ma pan nade mną żadnej władzy.

      – Dobrze. Wobec tego wychodzę. – West odwrócił się. – Trudno mi tylko uwierzyć, że może tu spokojnie pracować osoba cierpiąca na klaustrofobię.

      Guan krzyknął do niego, żeby został, ale West to zignorował. Tak jak się spodziewał, Guan ruszył za nim i go zatrzymał.

      – Jak pan na to wpadł? Ja naprawdę mam… klaustrofobię. Czasami czuję się, jakby umieszczono mnie w wąskiej rurze, a czasami, jakby ściskano mnie między dwiema żelaznymi płytami, aż zrobię się cienki jak papier…

      – Nic dziwnego. Niech pan zobaczy, gdzie pan jest. – Doktor wskazał kabinę. Przypominała jajko zniesione w gnieździe zrobionym z krzyżujących się rur i kabli. – Bada pan zjawiska w największej skali, ale przebywa w najmniejszym pomieszczeniu. Od jak dawna pan tu siedzi? Od pańskiej ostatniej hibernacji minęły cztery lata, prawda?

      – Nie narzekam. Zadaniem Grawitacji jest postawienie uciekinierów przed obliczem sprawiedliwości, nie prowadzenie badań naukowych. Jestem wdzięczny za to, że w ogóle znalazło się tu dla mnie jakieś miejsce… Zresztą moja klaustrofobia nie ma z tym nic wspólnego.

      – A może byśmy się przeszli na plac numer jeden? To pomoże.

      Doktor pociągnął Guan Yifana za sobą i obaj podryfowali na dziób. Gdyby statek przyspieszał, przejście z rufy na dziób statku przypominałoby wspinanie się szybem o wysokości jednego kilometra, ale w stanie nieważkości towarzyszącym lotowi siłą rozpędu było to dużo łatwiejsze. Plac nr 1 znajdował się w dziobie cylindrycznego statku, pod przezroczystą kopułą. Człowiek, który tam stał, odnosił wrażenie, że stoi w samym kosmosie. W tym miejscu odczuwało się „efekt desubstancjalizacji” jeszcze silniej niż przed holograficznymi projekcjami pola gwiazdowego na ścianach kabin.

      „Efekt desubstancjalizacji” był pojęciem psychologii astronautycznej. Na Ziemi ludzi otaczały przedmioty, a więc w zakodowanym w ich podświadomości obrazie świat przedstawiał się jako materialny, substancjonalny. Jednak w głębi przestrzeni kosmicznej, daleko od Układu Słonecznego, gwiazdy były tylko odległymi błyszczącymi punkcikami, a Galaktyka świetlistą mgłą. Dla zmysłów i umysłu świat tracił materialność i dominowała pusta przestrzeń. A zatem w podświadomym obrazie świata człowieka podróżującego w kosmosie ulegał on dematerializacji, desubstancjalizacji. Ten model był punktem odniesienia psychologii astronautycznej. W umyśle człowieka statek stawał się jedynym materialnym bytem we Wszechświecie. Przy prędkości podświetlnej ruch statku był niedostrzegalny, a Wszechświat zmieniał się w bezkresną, pustą salę wystawową. Tu gwiazdy były omamami, a jedynym wystawianym dziełem statek. Powodowało to głębokie poczucie osamotnienia i mogło wywoływać u podróżnika podświadome złudzenie, że jest jedynym „obiektem na wystawie”. To poczucie kompletnego obnażenia mogło prowadzić do bierności i niepokoju.

      Tak więc wiele ujemnych skutków psychologicznych lotów w głąb przestrzeni kosmicznej wynikało z zupełnej otwartości otoczenia zewnętrznego. W długiej karierze zawodowej doktor West niezwykle rzadko miał do czynienia z przypadkami rozwinięcia się klaustrofobii w taki sposób jak u Guan Yifana. Jeszcze dziwniejsze było to, że szerokie, otwarte niebo nad placem nr 1 wydawało się nie przynosić Guanowi żadnej ulgi; ani trochę nie zmniejszył się jego klaustrofobiczny lęk. Potwierdzało to zapewnienie Guana, że jego lęk przed zamkniętą przestrzenią nie ma nic wspólnego z małymi rozmiarami jego obserwatorium. Przypadek ten jeszcze bardziej wzmógł zainteresowanie Westa.

      – Nie czuje się pan lepiej?

      – Nie, zupełnie nie. Czuję się jak w matni. Wszystko tutaj jest takie… zamknięte.

      Guan zerknął na rozgwieżdżone niebo, a potem skierował wzrok w stronę, w którą zmierzała Grawitacja. Doktor wiedział, że szuka Błękitnej Przestrzeni. Statki dzieliło teraz zaledwie sto tysięcy kilometrów i oba leciały z wyłączonymi silnikami, z tą samą mniej więcej prędkością. W skali kosmosu tworzyły praktycznie zwartą formację. Ich dowództwa omawiały szczegóły techniczne połączenia. Mimo to Błękitna Przestrzeń znajdowała się jeszcze za daleko, by można ją było dojrzeć gołym okiem. Niewidoczne były też krople. Na podstawie zawartego przed półwiekiem porozumienia krople przesunęły się na pozycje odległe o około trzysta tysięcy kilometrów zarówno od Grawitacji, jak i Błękitnej Przestrzeni. Dwa statki i krople utworzyły wąski trójkąt równoramienny.

      Guan Yifan spojrzał z powrotem na Westa.

      – Dziś w nocy miałem sen. Poszedłem gdzieś, w miejsce naprawdę otwarte, otwarte tak, że nawet trudno to sobie wyobrazić. Kiedy się obudziłem, rzeczywistość była bardzo ciasna i zamknięta. Stąd wzięła się u mnie klaustrofobia. To tak, jakby… jakby tuż po narodzeniu zamknięto pana w małym pudełku, ale pan by się tym w ogóle nie przejmował, bo niczego więcej by pan nie znał. Ale gdyby wypuszczono pana stamtąd i z powrotem zamknięto, pana uczucia byłyby zupełnie inne.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте

Скачать книгу