Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin Liu страница 7
Co do samego Tianminga, to ze względu na jego stan zdrowia nie musiał się martwić nawet tym, co się będzie działo w przyszłym roku.
Ale jego uwagę przyciągnęła jedna wiadomość. Znajdowała się na pierwszej stronie pod nagłówkiem:
Tianming był zdezorientowany. Sesję nadzwyczajną zwołano z powodu kryzysu trisolariańskiego, ale ta ustawa zdawała się nie mieć z nim nic wspólnego.
„Dlaczego doktor Zhang chciał, żebym zobaczył tę wiadomość?” – zachodził w głowę Tianming.
Zaniósł się od kaszlu, więc odłożył gazetę i spróbował się zdrzemnąć.
Następnego dnia również w telewizji pokazano kilka reportaży i wywiadów na temat ustawy o eutanazji, ale nie wzbudziło to większego zainteresowania publiczności.
W nocy Tianming miał kłopoty ze spaniem – kaszlał i z trudem łapał oddech. Po chemioterapii był osłabiony i miał nudności. Pacjent z sąsiedniego łóżka przysiadł na brzegu łóżka Tianminga i przytrzymał mu rurkę z tlenem. Nazywał się Li i wszyscy mówili na niego Lao Li, czyli Stary Li.
Lao Li rozejrzał się po sali, upewniając się, że pozostali dwaj pacjenci śpią, po czym powiedział:
– Tianming, niedługo odchodzę.
– Wypisują pana?
– Nie. Skorzystam z tej ustawy.
Tianming usiadł.
– Ale dlaczego? Pana dzieci są takie troskliwe i tak dbają o pana…
– I właśnie dlatego postanowiłem odejść. Jeśli będzie się to jeszcze długo ciągnąć, będą musieli sprzedać swoje domy. Po co? Przecież i tak nie ma na to leku. Muszę wziąć odpowiedzialność za los moich dzieci i ich dzieci.
Lao Li westchnął, poklepał Tianminga po ramieniu i wrócił do swojego łóżka.
Patrząc na cienie rzucane przez kołyszące się drzewa na zasłonkę w oknie, Tianming powoli zasnął. Po raz pierwszy od początku choroby miał przyjemny sen.
Siedział w małej papierowej łódce, płynąc bez wioseł po spokojnej wodzie. Niebo było zamglone, ciemnoszare. Mżył zimny deszcz, ale jego krople nie padały na powierzchnię jeziora, która była gładka jak lustro. Woda, również szara, stapiała się ze wszystkich stron z niebem. Nie było horyzontu, żadnego brzegu…
Gdy obudził się rano, był zdumiony, że w tym śnie miał taką pewność, iż tam będzie zawsze padać, powierzchnia będzie zawsze gładka, a niebo zawsze zamglone i ciemnoszare.
Szpital miał zastosować procedurę, o którą poprosił Lao Li. W środkach przekazu rozgorzała dyskusja nad wyborem właściwego terminu na określenie tego zabiegu. „Wykonać” było z oczywistych względów słowem niestosownym, „wykorzystać” brzmiało równie źle, natomiast „zakończyć” zdawało się sugerować, że śmierć jest już pewna, co niezupełnie zgadzało się ze stanem faktycznym, a więc ostatecznie zdecydowano się na „zastosować”.
Doktor Zhang zapytał Tianminga, czy czuje się na siłach wziąć udział w ceremonii eutanazji Lao Li. Pospiesznie dodał, że ponieważ jest to pierwszy przypadek eutanazji w mieście, byłoby dobrze, gdyby świadkami byli przedstawiciele różnych grup, w tym pacjentów, i że nie chodzi mu o nic innego.
Jednak wbrew tym zapewnieniom Tianming nie mógł się pozbyć uczucia, że kryje się w tym jakiś podtekst. Mimo to zgodził się, bo doktor Zhang zawsze się nim dobrze opiekował.
Dopiero potem uświadomił sobie, że twarz i nazwisko lekarza wydawały mu się znajome, choć nie mógł sobie przypomnieć skąd. Czyżby znał go przed hospitalizacją? Wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy, ponieważ ich kontakty ograniczały się do rozmów o jego stanie zdrowia i leczeniu. Sposób, w jaki lekarz zachowuje się i mówi, wykonując swoje czynności zawodowe, różni się od tego, w jaki zachowuje się i mówi jako osoba prywatna.
Na ceremonii nie było nikogo z rodziny Lao Li. Utrzymał swoją decyzję w tajemnicy przed nimi i poprosił, żeby miejski Urząd Spraw Obywatelskich – nie szpital – poinformował jego rodzinę dopiero po zakończeniu całej procedury. Nowa ustawa pozwalała na to.
Pojawiło się wielu reporterów, ale większości nie wpuszczono do środka. Pokój do eutanazji urządzono na szpitalnym oddziale ratunkowym. W jednej ze ścian osadzone było lustro weneckie, dzięki czemu świadkowie mogli obserwować, co się dzieje w pokoju, ale pacjent ich nie widział.
Tianming przepchnął się przez tłum widzów do lustra. Gdy zobaczył wnętrze pokoju eutanazji, poczuł strach i wstręt. Zbierało mu się na wymioty.
Ktokolwiek odpowiadał za wystrój tego pomieszczenia, zadał sobie wiele trudu – w oknach wisiały nowe, piękne zasłony, w wazonach stały świeże kwiaty, a na ścianach nalepione były papierowe różowe serduszka. Jednak jego starania, by nadać tej sytuacji pokrzepiający charakter, przyniosły odwrotny skutek: przerażające tchnienie śmierci mieszało się z dziwną wesołością, zupełnie jakby ów dekorator chciał przemienić grobowiec w salę ślubną.
Lao Li leżał na łóżku pośrodku pokoju. Wydawał się spokojny. Tianming uświadomił sobie, że właściwie nie pożegnali się, jak należało, i zrobiło mu się ciężko na sercu. Było tam też dwóch notariuszy, którzy kończyli formalności prawne. Gdy Lao Li podpisał dokumenty, wyszli.
Do pokoju wszedł inny mężczyzna, by wyjaśnić Lao Li kolejne etapy procedury. Chociaż miał na sobie biały kitel, nie było jasne, czy naprawdę jest lekarzem. Najpierw wskazał duży ekran w stopach łóżka i zapytał Lao Li, czy potrafi odczytać wszystko, co się na nim pokazuje. Lao Li skinął głową. Potem mężczyzna poprosił go, by wciskając klawisz myszki obok łóżka, zakreślił właściwe odpowiedzi na ekranie, i wyjaśnił, że jeśli jest to dla niego za trudne, mogą spróbować innych dostępnych metod. Lao Li użył myszki i stwierdził, że dobrze sobie z nią radzi.
Tianming przypomniał sobie, że Lao Li wyznał mu, iż nigdy nie korzystał z komputera. Gdy potrzebował gotówki, musiał stać w kolejce do okienka w banku. A więc po raz pierwszy w życiu posługiwał się myszką.
Potem mężczyzna w białym kitlu powiedział Lao Li, że na ekranie pięć razy ukaże się jedno pytanie. Za każdym razem będzie pod nim sześć guzików ponumerowanych od zera do pięciu. Jeśli Lao będzie chciał odpowiedzieć twierdząco, musi kliknąć w guzik, którego numer będzie się losowo zmieniał przy każdym powtórzeniu pytania. Jeśli będzie chciał odpowiedzieć przecząco, musi nacisnąć zero, i wtedy natychmiast przerwie się całą procedurę. Nie będzie guzików z odpowiedziami „tak” i „nie”.
Mężczyzna wyjaśnił, że przyjęto tę skomplikowaną procedurę, by uniknąć sytuacji, w których pacjent naciskałby stale ten sam guzik, nie zastanawiając się nad odpowiedzią.
Weszła pielęgniarka i w lewą