Sebastian Bergman. Michael Hjorth
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Sebastian Bergman - Michael Hjorth страница 12
Sebastian był ostatnim człowiekiem, który wierzyłby w boską interwencję, los czy choćby przypadek, ale to… Vanja była w Uppsali i pracowała nad śledztwem, o udział w którym właśnie go poproszono. Wczesnym rankiem coś takiego spotkało go akurat w Sali, ze wszystkich pieprzonych miejsc.
Nowa szansa
Ostatnia szansa.
Wziął filiżankę z kawą i opadł na oparcie krzesła. Starał się nie robić wrażenia zbyt gorliwego.
– Myślałem o tym, kiedy rozmawiałaś przez telefon… – zaczął i wypił łyk kawy, jakby musiał się zastanowić, jak to ująć. – Czyli myślisz, że ten sprawca okaże się gorszy od Człowieka z Haga?
Anne-Lie spojrzała na niego z zaskoczeniem. Cokolwiek sądziła na temat jego myśli, na pewno nie zastanawiał się nad jej sprawą.
– Jeśli będzie kontynuował, to tak – odpowiedziała z nadzieją w głosie.
Sebastian kiwnął głową, zdawał się zastanawiać, a potem popatrzył jej w oczy.
– Okej, opowiedz więcej.
– Kurwa, chyba nie mówisz poważnie?
Nie było pewne, do kogo się zwróciła Vanja, ale ponieważ odkąd wszedł do biura, nie odrywała od niego wzroku, Sebastian założył, że sam jest adresatem tego krótkiego wybuchu, nawet jeśli za jego obecność odpowiadała Anne-Lie.
Kiedy skręcili w Svartbäcksgatan i zaparkowali przed komisariatem – nowoczesnym dziewięciokondygnacyjnym budynkiem z oszkloną fasadą, który według tabliczki dzielili ze Służbą Więzienną i Prokuraturą – zaczął rozważać, jak się do niej zbliżyć.
Przez chwilę siedział w samochodzie, złożywszy to na karb zdenerwowania przed spotkaniem.
Czy powinien robić wrażenie zaskoczonego, jakby nie miał pojęcia, że Vanja pracuje w Uppsali, a w dodatku przy tym śledztwie? Twierdzić, że gdyby o tym wiedział, nigdy nie wziąłby tej roboty? Szybko odrzucił ten pomysł. Kłamstwo to jedno, był w tym wyjątkowo dobry, ale nie miał pewności, że będzie potrafił tak udawać zaskoczonego, żeby w to uwierzyła. Poza tym Anne-Lie mogła powiedzieć, że wspomniała o niej w Sali, i zdemaskować kłamstwo w niecałą sekundę.
Anne-Lie zapukała w szybę, wyszedł z samochodu, po wylegitymowaniu się i złożeniu podpisu poszedł za nią do windy w nowej części budynku. Tam postanowił, że będzie się zachowywał przepraszająco. Zacznie od stwierdzenia, że wie, iż jest niechciany, przejdzie do obietnicy, że będą tylko pracować i nic więcej, przyzna się do wcześniejszych błędów, obieca zmianę i poprawę.
Tak będzie.
Jednak ledwo zdążył wyjść z windy, a co dopiero się odezwać. Kiedy rozsunęli drzwi i weszli do gabinetu, oczy Vanji pociemniały, ramiona podjechały do góry i stanęła napięta, jakby gotując się do ataku. Anne-Lie nie zdążyła nawet go przedstawić, zanim Vanja rzuciła pytanie, czy jego obecność to nie żart. Anne-Lie posłała śledczej krótkie spojrzenie i wskazała ręką mężczyznę w wieku około trzydziestu pięciu lat, siedzącego przy biurku pod oknem.
– To jest Carlos Rojas, mój najbliższy współpracownik – wyjaśniła.
Mężczyzna wstał, podszedł z wyciągniętą ręką. Sebastian zauważył, że Carlos ma na sobie co najmniej trzy bluzy.
– To Sebastian Bergman, psycholog kryminalny, pomoże nam – kontynuowała Anne-Lie i zaczęła ściągać płaszcz.
– Cześć, witaj – powiedział Carlos i posłał Anne-Lie pytające spojrzenie. Czyżby nie słyszała reakcji Vanji? Czy w ogóle nie zamierzała jej skomentować?
– Dzięki – odpowiedział Sebastian i uścisnął mu dłoń. Była zimna, jakby Carlos właśnie wszedł do pomieszczenia w zimowy dzień, po spacerze bez rękawiczek.
– Vanju, czy mogę zamienić z tobą kilka słów? – spytała Anne-Lie zwyczajnym tonem i skinęła głową w kierunku swojego biura: właściwie składały się na nie tylko szklane ściany ustawione wokół biurka, regał na książki i dwa krzesła dla gości.
– Witaj, Vanju – odezwał się łagodnie Sebastian, ale ona tylko zmierzyła go wzrokiem, a po chwili poszła za przełożoną.
Anne-Lie powiesiła płaszcz i wskazała Vanji jeden z dwóch foteli projektu Hansa Wegnera. Vanja usiadła plecami do Sebastiana i Carlosa, którzy zostali na zewnątrz. Szklane ściany nie izolowały pomieszczenia tak bardzo, jak Vanja by sobie życzyła. Miała wrażenie, że czuje na plecach spojrzenie Sebastiana, ale nie sprawdzała, czy to tylko przywidzenie.
– Okej, opowiadaj… – powiedziała Anne-Lie i usiadła naprzeciwko Vanji.
Od czego miała zacząć? Mogła opowiedzieć, jak Sebastian raz za razem zaklinał i prosił, by wpuściła go do swojego życia, a potem ją krzywdził. Jak obiecywał, że będzie się starał ze wszystkich sił, a na końcu i tak zawsze sprawiał jej zawód. Że kiedy przed chwilą ponownie go zobaczyła, poczuła się równie zraniona, co wściekła. Jak wiele powinna wyjawić?
O Annie, Valdemarze i Sebastianie.
O mamie, tacie i drugim tacie.
– Przede wszystkim, on jest moim ojcem.
Od czegoś musiała zacząć, a ta informacja była najważniejsza.
– Naprawdę? – odparła Anne-Lie i uniosła brwi.
– Tak.
Anne-Lie wyjrzała w stronę biura – Carlos właśnie prowadził Sebastiana na miejsce. Potem odwróciła się z powrotem do Vanji i skinęła głową, żeby mówiła dalej. Wyraźnie nie uważała pokrewieństwa za wystarczające uzasadnienie ostrej reakcji czy powód do kwestionowania obecności Sebastiana. Vanja postanowiła nie owijać w bawełnę.
– On jest seksoholikiem. Kilka razy sypiał z kobietami zaangażowanymi w prowadzone przez nas śledztwa: świadkami, prokuratorami, krewnymi, wszystkimi po kolei. Jest ekstremalnie nieprofesjonalny.
– Dobrze wiedzieć. – Anne-Lie skinęła spokojnie głową.
Nie była to reakcja, której Vanja oczekiwała. Poczuła, jak pogarsza jej się nastrój. Czy naprawdę musiała tu siedzieć i wyjaśniać, dlaczego Sebastian Bergman nie powinien się zbliżać do żadnego śledztwa lub w ogóle do zwykłych ludzi?
– Jest arogancki, egoistyczny, bezwstydny, seksistowski, nie wiem, ilu określeń potrzebujesz, ale to cholerny chodzący problem BHP.
– Ja jestem szefową, więc wszystkie problemy BHP trafiają na moje biurko.
Vanja westchnęła rozczarowana. Nie udało jej się do niej dotrzeć. Anne-Lie najwyraźniej już podjęła decyzję i Vanja czuła, że nie ma znaczenia, co powie.
– Zranił