Sebastian Bergman. Michael Hjorth
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Sebastian Bergman - Michael Hjorth страница 3
Jeden wielki bajzel.
Jak całe jej życie.
Do stanu ładu i porządku brakowało bardzo, bardzo wiele.
Tak naprawdę jasnymi punktami byli tylko ona i Jonathan. Tym lepiej. Wakacje, które zaczęły się w Kopenhadze i zaprowadziły ich do pięciu kolejnych krajów w Europie, były dokładnie tym, na co liczyła. Co prawda Jonathan czuł lęk, że ona po prostu potrzebuje towarzystwa kogokolwiek, niekoniecznie jego, ale obawy szybko okazały się nieuzasadnione. Po zakończeniu lata mówił o ich wspólnej przyszłości, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
Nie był zachwycony, że się przeprowadziła do Uppsali, ale było to tylko czterdzieści minut jazdy pociągiem podmiejskim, a Vanja przyjeżdżała do sztokholmskiego domu tak często, jak tylko mogła. Zatrzymywała się u niego, bo mieszkanie przy Sandhamnsgatan wynajmowała z drugiej ręki.
Z Jonathanem wszystko było więc w porządku, a Sebastiana nie widziała, odkąd zostawił ją w garażu pod Waterfrontem ponad trzy miesiące wcześniej. Wiedziała, że odniósł obrażenia podczas szalonej jazdy z bombą w samochodzie, słyszała od Ursuli, że złamał kilka żeber i rękę, ale na tym jej wiedza się kończyła.
Więcej wiedzieć nie chciała.
Im mniej miejsca Sebastian Bergman zajmował w jej życiu, tym lepiej. Była pewna, że to samo dotyczy wszystkich ludzi.
Przestała myśleć o Sebastianie, opadła na sofę, wróciła do lektury wydrukowanego zgłoszenia Therese Andersson i wypiła mały łyk gorącego napoju.
Powódka wyszła z imprezy przy Molngatan 23 trochę przed w pół do drugiej w nocy 4-go października i postanowiła, że pójdzie do domu na Almqvistgatan bo to jest tylko kilometr z tamtąd. Szła deptakiem Liljefors torg, mineła szkołę Liljefors, usłyszała że ktoś idzie i ktoś ją złapał od tyłu.
Vanja wiedziała, że nie może się spodziewać, iż wszystkie zgłoszenia będą sporządzone nienagannym językiem, była wręcz pewna, że takie stanowią mniejszość, ale to naprawdę było wyzwanie. Rzuciła okiem na nazwisko autora. Staż. Oscar Appelgren. A więc nadal się uczył, ale ponieważ w szkole policyjnej nie mieli zajęć z redagowania tekstów, szanse na poprawę były nikłe. Wzięła głęboki oddech i czytała dalej.
Dlatego nic nie pamięta. Dopiero jak leżała na ziemi między krzakami koło deptaku. Spódnica była jakby podciągnięta, pończochy podarte, powódka miała na głowie jakiś worek. Powódka wstaje, idzie na Vaksalagatan i tam krzyczy pomocy pomocy. Jest wtedy koło godz. 3.
Do szpitala zostaje wezwana policja lekarz stwierdza krwawienie z macicy w wyniku penetracji i ślady spermy. Próbka krwi pokazuje resztki Flunitrazepam Mylan we krwi.
Vanja zamknęła orgię błędów ortograficznych i wyrażeń przeniesionych z języka mówionego, wzięła do ręki kubek z herbatą i opadła na oparcie.
Doprowadzona do końca napaść na tle seksualnym.
Tego typu przestępstwa stanowiły niewielki ułamek gwałtów zgłaszanych każdego roku – najczęściej sprawca i ofiara się znali, a do gwałtu dochodziło w mieszkaniu któregoś z nich. Jednak prasa rozpisywała się na ten temat, więc można było pomyśleć, że są bardziej powszechne niż w rzeczywistości. Jak dotąd o tym, co spotkało Therese, napisano bardzo niewiele. Vanja wiedziała, że będzie więcej, jeśli ktoś na poważnie zainteresuje się sprawą.
Nie była to bowiem pierwsza ofiara.
Vanja ponownie pochyliła się, odstawiła kubek i wzięła do ręki raport Narodowego Centrum Kryminalistyki.
Niewiele w nim znalazła.
Odcisk trampka marki Vans, model UA-SK8-Hi MTE, w ziemi pod krzakami i DNA ze spermy, ale sprawca nie figurował w żadnym rejestrze. Z drugiej strony stwierdzono zgodność znaleziska z tym, co zostało odkryte przy okazji gwałtu niecały miesiąc wcześniej.
Ida Riitala, lat trzydzieści cztery.
Została napadnięta osiemnastego września na Starym Cmentarzu.
To samo miasto, ten sam sposób działania.
Sprawca, który podkrada się od tyłu, wstrzykuje środek nasenny, narzuca jutowy worek na głowę ofiary i dokonuje gwałtu, korzystając z tego, że jest nieprzytomna.
Zadzwonił telefon. Vanja rzuciła okiem na wyświetlacz.
Jej nowa szefowa. Anne-Lie Ulander.
Dochodziło wpół do dziesiątej. To oznaczało więcej pracy. Vanja odebrała.
– Cześć, co jest?
Rozmowa trwała nieco ponad pół minuty. Po jej zakończeniu Vanja zamknęła laptopa, wstała i wyszła z mieszkania. Jeśli wcześniej nie byli pewni, czy mają do czynienia z seryjnym gwałcicielem, teraz wszystkie wątpliwości zostały rozwiane.
Mieli trzecią ofiarę.
Klara siedziała skulona na sofie. Włożyła trzy warstwy ubrań i owinęła się kocem, ale i tak było jej zimno. Miała wrażenie, że to się nigdy nie skończy. Jakby chłód z ciemnego dziedzińca podczas drogi do domu oblekał ją niczym dodatkowa skóra. Objęła oburącz kubek z herbatą i spojrzała w kierunku kobiety z notatnikiem, która siedziała pochylona na drugim końcu sofy.
Anne-Lie Ulander. Komisarz.
Klara pomyślała, że bardziej przypomina wziętą adwokatkę z jakiegoś amerykańskiego serialu. Miała prostą, dobrze dopasowaną, z pewnością drogą czerwoną sukienkę i ciemne włosy do ramion. Fryzura wyglądała na codzienną i niedbałą, ale Klara podejrzewała, że nie jest ani codzienna, ani niedbała.
– Czarny strój, kaptur i coś, co zakrywało mu twarz. Pamiętasz coś jeszcze?
Klara napotkała współczujące spojrzenie Anne-Lie i pokręciła głową.
– Potrafisz określić, jakiego był wzrostu?
Klara przez chwilę się zastanawiała. Była pewna, że nigdy nie zapomni tego, co się stało, że to zostało w nią wdrukowane raz na zawsze. Jednocześnie wspomnienia były dziwnie niewyraźne i nieskładne. Jakby mózg próbował ją ochronić, nie pozwalając pamiętać tego zbyt dobrze.
– Nie wiem. Wyższy ode mnie.
– A ile ty masz wzrostu?
– Metr sześćdziesiąt dziewięć.
Anne-Lie zapisała najnowszy element krótkiego sprawozdania Klary z wydarzeń na dziedzińcu. Zamierzała tam pojechać, jak tylko przyjedzie Vanja. Carlos był już na miejscu, wiedziała, że jest dobry, ale nie mogli sobie pozwolić na najdrobniejszą pomyłkę. Trzy napaści w ciągu miesiąca. W jej rewirze grasował