Nie mogę się doczekać… kiedy wreszcie pójdę do nieba. Фэнни Флэгг
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nie mogę się doczekać… kiedy wreszcie pójdę do nieba - Фэнни Флэгг страница 15

– Ido, postaraj się nie denerwować. Norma nie miała wyboru. Tot jest dobrą przyjaciółką. Czy w takiej sytuacji można było odmówić, nie raniąc jej uczuć? Przyszła do domu pogrzebowego ze swoimi klamotami, przekonana, że wyświadcza ci przysługę. Norma nie miała serca jej powiedzieć, że nie powinna cię czesać.
Ida pozostała niewzruszona.
– Myślałam, że życzenie umierającego jest ważniejsze od czyichś zranionych uczuć, zawsze i wszędzie.
Elner westchnęła.
– Chyba tak, ale musisz przyznać, że miałaś naprawdę ładną frekwencję. Przyszło ponad sto osób, wszyscy twoi znajomi z Klubu Miłośników Ogrodów.
– Tym większy powód, żeby prezentować się jak najlepiej. Powinnam pójść do salonu pogrzebowego i osobiście powiedzieć Nevie, co i jak ma być. Szczerze żałuję, że tego nie zrobiłam.
– Tak czy siak, skarbie, strasznie się cieszę, że cię widzę – powiedziała Elner, próbując zmienić temat.
Ida zdobyła się na nikły uśmiech, choć wciąż była zła, że Tot zepsuła jej fryzurę.
– Ja też się cieszę, że cię widzę. – Po chwili dodała: – Zauważyłam, że przybyło ci parę kilo od czasu, gdy ostatnio cię widziałam.
– Parę… to przychodzi z wiekiem, jak myślę.
– Pewnie tak. Gerta przybrała na wadze, gdy się zestarzała.
Elner rozejrzała się po białym marmurowym korytarzu.
– Ido, nie jestem pewna, co się dzieje. Jeśli żyjesz, czemu po prostu nie wróciłaś do domu?
– Och, nie żyję. Teraz tutaj jest mój dom – odparła Ida, gładząc palcami perły.
– A gdzie jest to „tu”? – zapytała Elner, nie przestając się rozglądać. – I co ja tu robię? Powinnam być w szpitalu, przez ciebie jestem cała skołowana.
Ida obrzuciła ją tym doprowadzającym do szału spojrzeniem małej mądrali.
– Posłuchaj, Elner, skoro ja nie żyję, a ty mnie widzisz, to jak myślisz, co to oznacza?
Teraz Elner się zirytowała.
– Skąd mam wiedzieć? Ja tylko spadłam z drabiny, mam mętlik w głowie, niedawno zdawało mi się, że widziałam Ginger Rogers… A teraz ty mi mówisz, że nie żyjesz, podczas gdy ja cię widzę jak na dłoni. Musiałam porządnie walnąć się w głowę, bo dla mnie to nie ma najmniejszego sensu.
– Pomyśl, Elner. Ja…? Ginger Rogers…?
Myślała przez sekundę, potem ją olśniło. Ginger Rogers zmarła przed laty, podobnie jak Ida. Poza tym nagle Elner uświadomiła sobie, że słyszy każde słowo bez aparatu słuchowego! Działo się coś naprawdę dziwnego i wyjątkowego. Wtedy do niej dotarło.
– Chwileczkę, Ido. Chcesz powiedzieć, że ja też nie żyję?
– No właśnie!
– Nie żyję?
– Zdecydowanie, moja droga, bardziej martwa już być nie możesz.
– O nie!… Jestem martwa i pogrzebana?
– Nie, jeszcze nie, zmarłaś zaledwie parę minut temu.
– Na litość boską… poważnie?
– Tak. Prawdę mówiąc, o włos rozminęłaś się z Ernestem Koonitzem, zjawił się ledwie wczoraj.
– Ernest Koonitz? Ten, który grał na tubie w „Audycji Sąsiadki Dorothy”?
– Ten sam.
Elner poczuła, że kręci jej się w głowie.
– Muszę na chwilę usiąść, żeby to przemyśleć. – Opadła na czerwony skórzany fotel przy drzwiach.
Nagle Ida zrobiła zatroskaną minę.
– Bardzo cię to zasmuciło, moja droga?
Elner popatrzyła na nią i pokręciła głową.
– Nie, chyba nie, powiedziałabym, że przede wszystkim jestem zaskoczona.
– To naturalna reakcja, wszyscy jesteśmy zaskoczeni. Wiesz, że to nieuniknione, ale jakoś nie wierzysz, gdy spotyka ciebie.
– Och, nigdy nie wątpiłam, że to się stanie. Żałuję tylko, że zdarzyło się bez uprzedzenia. Mam nadzieję, że wyłączyłam piekarnik i ekspres.
– Tak… wszyscy mamy swoje troski, prawda? – powiedziała Ida uszczypliwie.
Po chwili Elner odzyskała panowanie nad sobą i pogodziła się z tym, co musiało być prawdą. Popatrzyła na siostrę.
– Biedna Norma, najpierw ty, teraz ja.
Ida pokiwała głową.
– Życie nie jest usłane różami, jak powiadają.
– Tak, chyba tak, mam tylko nadzieję, że to nie było dla niej zbyt wielkim ciosem, jestem przecież stara, więc można się było tego spodziewać, prawda?
– Tak… ze mną było inaczej, miałam tylko pięćdziesiąt dziewięć lat. Zmarłam zupełnie niespodziewanie, byłam jeszcze w dobrej formie, jeśli mogę tak o sobie powiedzieć.
Elner westchnęła.
– Mam nadzieję, że Sonny’emu będzie dobrze, Macky obiecał, że się nim zaopiekuje, gdy kiedyś mnie zabraknie, chociaż nie sądzę, by kotom nas brakowało, dopóki dostają jeść. – Elner popatrzyła na swoje ręce. – Wiesz, Ido, może to dziwne, lecz nie czuję się ani trochę martwa, a ty?
– Ja też nie, myślałam, że będę się czuła zupełnie inaczej. W jednej chwili żyjesz, w następnej nie żyjesz, a różnica niewielka. To znacznie mniej bolesne niż poród, tyle ci powiem.
– Tak, wcale nie boli. Prawdę mówiąc, od lat nie czułam się równie dobrze, jakiś czas temu zaczęło mnie łupać w prawym kolanie. Nie mówiłam Normie, inaczej nie dałaby mi spokoju i zabrała na wymianę, ale teraz jest jak nowe – powiedziała Elner, unosząc i opuszczając nogę. – Co będzie dalej? Zobaczę kogoś innego?
– Nie znam szczegółów, po prostu dałam słowo, że wyjdę ci naprzeciw i zaprowadzę do środka.
– Ogromnie miło z twojej strony, Ido. Widok znajomej twarzy na samym początku wszystko ułatwia, prawda?
– W istocie. Nigdy nie zgadniesz, kto mnie powitał po śmierci.
– Kto?