Nie mogę się doczekać… kiedy wreszcie pójdę do nieba. Фэнни Флэгг

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nie mogę się doczekać… kiedy wreszcie pójdę do nieba - Фэнни Флэгг страница 4

Nie mogę się doczekać… kiedy wreszcie pójdę do nieba - Фэнни Флэгг Elmwood Springs

Скачать книгу

to dlaczego? A co sobie ludzie pomyślą?

      – O czym?

      – O czym? Pomyślą, że z nas włóczykije, że nigdzie nie możemy zagrzać miejsca i wałęsamy się jak cyganie.

      – Normo, przeprowadziliśmy się raz w ciągu czterdziestu lat. Nie sądzę, by z tego powodu ktoś nazwał nas włóczykijami czy cyganami.

      – Co sobie pomyśli Linda?

      – Wcale się tym nie przejmie, to najzupełniej normalne, że ludzie w naszym wieku chcą przebywać w znajomym otoczeniu i wśród starych przyjaciół.

      – W takim razie, Macky, dlaczego na litość boską w ogóle wyjeżdżaliśmy?

      Podał przemyślaną, przećwiczoną odpowiedź:

      – Uważam, że to było dobre pouczające doświadczenie.

      – Dobre pouczające doświadczenie? Rozumiem. Nie mamy domu, zimowych ubrań, mebli, ale to było dobre pouczające doświadczenie! Macky, skoro nie zamierzałeś być szczęśliwy na Florydzie, dlaczego tu przyjechaliśmy?!

      – Nie wiedziałem, że mi się nie spodoba. Prawdę mówiąc, Normo, tobie podoba się tutaj nie bardziej niż mnie.

      – Masz rację – przyznała – ale, w przeciwieństwie do ciebie, bardzo starałam się przystosować i nie cieszy mnie myśl, że zmarnowałam dwa lata życia na przystosowywanie się na próżno.

      Macky westchnął.

      – No dobrze, nie wyjedziemy, nie zrobię niczego, co mogłoby cię unieszczęśliwić.

      Norma też westchnęła i popatrzyła na niego.

      – Macky, wiesz, że cię kocham… i zrobię wszystko, co chcesz, ale, na Boga, dobrze to sobie przemyśl. Po tym, jak wydali nam wielkie pożegnalne przyjęcie i tak dalej, mamy cichcem zakraść się do domu i zawołać: „Niespodzianka, wróciliśmy”?! To po prostu będzie ogromnie krępujące.

      Macky pochylił się i złapał ją za rękę.

      – Kochanie, nikogo to nie obchodzi. Mnóstwo ludzi dokądś się przeprowadza, a potem wraca.

      – Nie ja! A co na to ciocia Elner? Jestem pewna, że już to omówiliście.

      – Powiedziała, że z radością wróci do domu, ale decyzja należy do ciebie. Zrobi wszystko, co zechcesz.

      – Cudownie, jak zwykle dwóch na jednego, i jeśli się nie zgodzę, to ja będę ta najgorsza.

      Wbiła w niego wzrok, zamrugała parę razy i oznajmiła:

      – W porządku, Macky, wrócimy, ale obiecaj mi, że nie odbije ci za parę lat i znów nas nie przeprowadzisz. Nie zniosę następnej przeprowadzki.

      – Obiecuję.

      – Ładny pasztet. Tak mnie zdenerwowałeś, że muszę zjeść trochę lodów.

      Macky zerwał się z kanapy, uszczęśliwiony pomyślnym załatwieniem sprawy.

      – Nie wstawaj, kochanie. Ja przyniosę. Dwie gałki czy trzy?

      Otworzyła torebkę i znalazła chusteczkę higieniczną.

      – Och… niech będą trzy. Skoro wyjeżdżamy, wracanie do Strażników Wagi nie ma sensu.

      Szczęśliwym trafem udało im się sprzedać zielony parterowy dom z widokiem w ciągu trzech dni, z trzydziestodniowym depozytem. Mimo to ponowna przeprowadzka była bardzo denerwująca. Norma się cieszyła, że nie sprzedała wszystkich swoich bibelotów. Zatrzymała pozytywkę z tańczącymi bocianami z ceramiki i cylinder z mlecznego szkła. Niosły jej wielką pociechę w chwili potrzeby.

      W drodze do Missouri, gdy kot Sonny miauczał przez całą drogę, starała się nie narzekać, co zwykle robiła jej matka, ale kiedy ciocia Elner zażartowała: „Normo, spójrz na to z jasnej strony, przynajmniej nie sprzedałaś swojej kwatery na cmentarzu”, to znowu ją rozstroiło. „Ledwo zaczęłam nowe życie, a już wracamy do domu, żeby umrzeć jak stado starych słoni, które wędrują na swoje cmentarzysko” – powiedziała. Co gorsza, w ciągu dwóch lat ich pobytu na Florydzie w Elmwood Springs powstały nowe firmy softwarowe i do miasta sprowadziło się wielu nowych ludzi. Ceny nieruchomości wzrosły prawie dwukrotnie. Niegdysiejsze miasteczko z maleńkim śródmieściem przechodziło obecnie etap rozbudowy osiedli. Przy czteropasmówce powstało nowe ogromne centrum handlowe i większość mieszkańców przeniosła się na peryferie. Śliczny ceglany dom Warrenów, który miał cztery sypialnie i stał na akrowej działce, został zburzony, zwalniając miejsce dla kompleksu mieszkalnego.

      Elner okazała się sprytna. Nie sprzedała swojego domu, tylko wynajęła go przyjaciołom Ruby, i po ich wyprowadzce wróciła na stare śmieci. Norma i Macky mogli sobie pozwolić tylko na piętrowe mieszkanie z dwiema sypialniami w szeregowcu na nowym osiedlu zwanym Arbor Springs, a i tak Macky musiał podjąć pracę w Home Depot, żeby je spłacić. W tym czasie Norma błagała ciocię, żeby wprowadziła się do nich albo przynajmniej pomyślała o przeprowadzce do ośrodka zapewniającego pomoc i opiekę, Elner jednak chciała wrócić do własnego domu, a Macky jak zwykle stanął po jej stronie.

      I teraz dzięki niemu Norma jechała na spotkanie ze swoją najstarszą żyjącą krewną, która prawdopodobnie złamała kość biodrową, rękę, nogę albo jeszcze gorzej. Równie dobrze mogła skręcić kark, dostać paraliżu i resztę życia spędzić w fotelu na kółkach.

      Tylko nie to! – pomyślała. Biedna ciocia Elner będzie zdruzgotana, gdy straci swobodę ruchów. Przy odrobinie szczęścia zdobędą jeden z tych nowych wózków inwalidzkich z napędem elektrycznym… Jak na złość, musiało się to stać teraz, zaraz po tym, jak zamieszkali w domu ze schodami bez podjazdów dla niepełnosprawnych. Trudno, Macky będzie musiał zbudować rampę, bo raczej nie zamieszkają we trójkę w domku cioci Elner, gdzie jest tylko jedna łazienka. Poza tym Linda czasami wpada z dzieckiem w odwiedziny, więc…

      – Mam nadzieję, że teraz jesteś zadowolony, Macky! – wycedziła Norma. – Gdybyś mnie posłuchał, nigdy by do tego nie doszło.

      Trzy osoby w samochodzie, który też czekał na światłach, patrzyły na mówiącą do siebie kobietę i zastanawiały się, czy nie jest wariatką.

      W drodze do następnego skrzyżowania umysł Normy pracował na najwyższych obrotach. Zaczęła dopuszczać możliwość, że Macky niekoniecznie musi być jedyną winną osobą. Może uniknęliby nieszczęścia, gdyby tupnęła nogą i nie zgodziła się na wyjazd z Florydy. Mówiła Macky’emu, że ma złe przeczucia w związku z przeprowadzką, ale z drugiej strony zawsze nękało ją tyle złych przeczuć, że nie mogła być pewna, czy nie są one po prostu symptomami jej choroby lękowej. Najbardziej frustrujące było to, że nie wiedziała, kiedy powinna się postawić, i w konsekwencji nigdy tak naprawdę nie tupnęła nogą.

      Przecznicę od domu cioci Macky został uniewinniony i teraz Norma oskarżała wyłącznie siebie.

      – To

Скачать книгу