Fjällbacka. Camilla Lackberg

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 15

Fjällbacka - Camilla Lackberg Saga o Fjallbace

Скачать книгу

nie musisz zaraz lecieć, żeby mu spuścić manto. Widziałam go i możesz być pewna, że za tydzień jej się znudzi. Wróci do obszarpańców z nieznanych nikomu zespołów, którzy mają gdzieś, czy dziewczyna jest gospodarna.

      – Miejmy nadzieję. A bułki są całkiem niezłe, przyznaję. – Erika ugryzła kęs i przymknęła oczy z rozkoszy. Jedynej, jaka mogła być jej udziałem w tym stanie.

      – Korzyść z naszego wyglądu jest taka, że możemy się opychać, ile wlezie. – Anna ugryzła następną drożdżówkę.

      – Ale przyjdzie nam za to zapłacić – zauważyła Erika. Nie mogła się jednak oprzeć i idąc za przykładem Anny, również sięgnęła po następną bułkę. Zdolna ta Belinda.

      – Przy bliźniakach zrzucisz to i jeszcze więcej – zaśmiała się Anna.

      – Pewnie masz rację. – Erika pomknęła myślami w przyszłość.

      Siostra to wyczuła.

      – Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. W dodatku teraz nie będziesz sama, będę pod ręką. Ustawimy przed telewizorem dwa fotele i bez końca będziemy karmiły, oglądając Oprah Winfrey.

      – I na zmianę będziemy zamawiać do domu obiady dla naszych mężczyzn.

      – Sama widzisz. Będzie super. – Anna oblizała palce i z westchnieniem odchyliła się do tyłu. – Ale się najadłam. – Położyła spuchnięte nogi na krześle i splotła ręce na brzuchu. – Rozmawiałaś z Christianem?

      – Tak, byłam u niego w czwartek. – Erika również położyła nogi na krześle. Spojrzała na wołającą do niej z talerza ostatnią bułkę i po krótkiej wewnętrznej walce sięgnęła po nią.

      – No więc? Co się stało?

      Erika zawahała się, ale ponieważ nie miała zwyczaju ukrywać czegokolwiek przed siostrą, opowiedziała jej wszystko o listach.

      – To jakiś koszmar – powiedziała Anna. – Dziwne, że zaczęły przychodzić jeszcze przed wydaniem książki. Co innego, gdyby to było teraz, gdy zwróciła na niego uwagę prasa. To wygląda na robotę jakiegoś świra.

      – Też tak uważam. Christian nie chce tego potraktować poważnie. Przynajmniej tak mówi. Ale widziałam, że Sanna się martwi.

      – Ja myślę. – Anna pośliniła palec, by zebrać cukier z talerza.

      – W każdym razie dziś Christian po raz pierwszy podpisuje swoje książki – powiedziała Erika nie bez dumy. Miała pewien udział w jego sukcesie. Przypomniała sobie, jak to było, kiedy sama debiutowała. Pierwsze spotkania z czytelnikami i podpisywanie książek. Mocne przeżycie.

      – To wspaniale. Gdzie?

      – W Böcker och Blad w centrum handlowym Torp, a potem w księgarni Bokia w Uddevalli.

      – Mam nadzieję, że przyjdzie trochę ludzi. Byłoby mu przykro siedzieć tak samemu – powiedziała Anna.

      Erika skrzywiła się na wspomnienie swojego pierwszego dyżuru autorskiego w księgarni w Sztokholmie. Godzinę siedziała sama, udając obojętność, podczas gdy klienci przechodzili obok, jakby jej nie zauważali.

      – Było tyle recenzji i wzmianek w prasie, że na pewno ktoś przyjdzie, choćby z samej ciekawości. – Erika miała nadzieję, że się nie myli.

      – Całe szczęście, że gazety nic nie wiedzą o tych pogróżkach – zauważyła Anna.

      – Tak, chyba tak – odparła Erika i zmieniła temat. Niepokój jej nie opuszczał.

      M ieli całą rodziną wyjechać na wczasy. Już nie mógł się doczekać. Nie wiedział wprawdzie, co to słowo znaczy, ale brzmiało obiecująco. Wczasy. W dodatku mieli jechać z przyczepą. Stała zaparkowana przed domem.

      Nie pozwalali mu się w niej bawić. Kilka razy próbował zajrzeć do środka przez okna, ale zasłaniały je brązowe firanki, a drzwi zawsze były zamknięte. Teraz matka sprzątała w środku i drzwi stały otworem, żeby „porządnie wywietrzyć”, jak powiedziała. Poduszki powrzucała do pralki, żeby z nich sprać zapach zimy.

      Wszystko to wydawało mu się niezwykłą, bajeczną przygodą. Był ciekaw, czy podczas podróży będzie mógł siedzieć w przyczepie, jak w domku na kółkach jechać w nieznane. Nie odważył się zapytać. Matka ostatnio miewała dziwne nastroje. Mówiła ostrym tonem, a ojciec coraz częściej wychodził na spacer albo chował się za gazetą.

      Czasem przyłapywał ją, gdy dziwnie mu się przygląda. W jej spojrzeniu pojawiło się coś nowego, innego, coś, co go przestraszyło i przeniosło z powrotem do dawnych mrocznych czasów.

      – Długo będziesz tak sterczał, zamiast mi pomóc? – spytała, ujmując się pod boki.

      Drgnął, słysząc ostry ton, i podbiegł.

      – Zanieś do pralni. – Rzuciła w niego kilkoma śmierdzącymi kocami. Omal się nie przewrócił.

      – Dobrze, mamo – odparł i pobiegł do pralni.

      Gdyby chociaż wiedział, gdzie popełnił błąd. Przecież był taki posłuszny. Nigdy jej się nie sprzeciwiał, był grzeczny, nie brudził się. A jednak chwilami zachowywała się tak, jakby nie mogła na niego patrzeć.

      Próbował nawet wypytać ojca. Pewnego razu, gdy zostali sami, co zdarzało się rzadko, zebrał się na odwagę i spytał, dlaczego mama już go nie lubi. Ojciec na chwilę odłożył gazetę i odpowiedział tylko, że nie chce więcej słyszeć takich głupstw. Mama by się zmartwiła, gdyby to usłyszała. Powinien się cieszyć, że ma taką matkę.

      Nie pytał więcej. Za nic na świecie nie chciał martwić mamy. Chciał tylko, żeby znów była wesoła, żeby go głaskała po głowie i nazywała swoim ślicznym chłopcem. Tylko tyle.

      Położył koce koło pralki i odpędził od siebie mroczne myśli. Przecież jadą na wczasy. Z przyczepą.

      Christian stukał piórem o blat stolika, na którym leżał stos egzemplarzy Syrenki. Ciągle nie mógł się napatrzyć, jakby nie dowierzał, że jego nazwisko widnieje na prawdziwej książce.

      Na razie nikt się do niego nie pchał. Zresztą nie wierzył, że tak będzie. Ludzie przychodzą tłumnie tylko do takich pisarzy jak Marklund albo Guillou. Pięć podpisanych egzemplarzy to i tak dobrze.

      Z drugiej strony czuł się zagubiony. Ludzie mijali go pośpiesznie, od czasu do czasu zerkając z ciekawością. Nie wiedział, czy powinien ich witać, czy udawać, że jest zajęty.

      Właścicielka księgarni, Gunnel, przybyła z odsieczą. Wskazując głową stos książek, spytała:

      – Podpiszesz kilka egzemplarzy? Przydałoby się, mogłyby się potem dobrze sprzedać.

      – Oczywiście,

Скачать книгу