Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 6
A teraz jeszcze zaginięcie Magnusa Kjellnera. Patrik był przekonany, że musiało mu się stać coś złego, choć nie był pewien, czy przemawia przez niego doświadczenie, czy przeczucie. Wypadek czy zbrodnia, nie wiadomo, ale gotów był się założyć, że Magnus Kjellner nie żyje. Środowe spotkania z jego żoną, która z tygodnia na tydzień wyglądała na coraz bardziej zmarnowaną i udręczoną, wiele go kosztowały. Wiedział, że zrobili wszystko, by go znaleźć, ale ciągle miał przed oczami jej twarz.
– Tata! – z rozmyślań wyrwał go niewyobrażalnie głośny okrzyk Mai. Wskazała palcem na ekran telewizora. Patrik od razu orientował się, o co chodzi. Musiał błądzić myślami dłużej, niż sądził, bo Bolibompa już się skończyła. Zastąpił ją program dla dorosłych, który nie interesował jego córeczki.
– Tata zaraz to załatwi – powiedział, unosząc ręce w uspokajającym geście. – Może być Pippi? Co ty na to?
Znał odpowiedź. Od pewnego czasu Pippi była ulubienicą Mai. Wyjął kasetę z filmem o Pippi na morzach i oceanach, usiadł obok córeczki i objął ją ramieniem. Przylgnęła do niego jak pluszowa zabawka. Pięć minut później spał.
Christian aż się spocił. Gaby właśnie mu oznajmiła, że zaraz wchodzi na scenę. Nie wszystkie miejsca na sali były zajęte, ale przy stolikach siedziało około sześćdziesięciu czekających na niego gości. Przed nimi stały talerze z jedzeniem i szklanki z piwem lub kieliszki z winem. Christian nie był w stanie przełknąć niczego poza winem. Właśnie pił trzeci kieliszek, chociaż wiedział, że nie powinien. Byłoby niedobrze, gdyby bełkotał do mikrofonu podczas wywiadów, ale bez wina nie dałby rady. Rozglądał się po sali, gdy nagle poczuł czyjąś dłoń na przedramieniu.
– Cześć, jak się czujesz? Masz tremę? – Erika spojrzała na niego z niepokojem.
– Trochę – przyznał i poczuł ulgę, że może to komuś powiedzieć.
– Znam to – powiedziała Erika. – Pierwsze wystąpienie przed publicznością miałam w Sztokholmie podczas imprezy dla debiutujących pisarzy. Myślałam, że będą musieli mnie zeskrobywać z podłogi. A potem kompletnie nie pamiętałam, co mówiłam, stojąc na scenie.
– Mam wrażenie, że mnie też przydałaby się skrobaczka – powiedział Christian, przesuwając dłonią po szyi. Pomyślał o listach i poczuł, że wpada w panikę. Zachwiał się. Erika przytrzymała go i tylko dzięki temu się nie przewrócił.
– Uważaj – powiedziała. – Widzę, że wypiłeś trochę na wzmocnienie, ale już nie pij. – Delikatnie wyjęła mu kieliszek z ręki i odstawiła na najbliższy stół. – Zobaczysz, będzie dobrze. Gaby zacznie od przedstawienia ciebie i twojej książki, potem ja zadam ci kilka pytań. Już je przedyskutowaliśmy. Zaufaj mi. Jedyny problem to jak mnie wtaszczycie na scenę.
Roześmiała się, Christian jej zawtórował. Może nie do końca szczerze i nieco za głośno, ale podziałało. Napięcie trochę puściło, mógł odetchnąć. Odpędził od siebie myśl o listach. Ta sprawa nie powinna mu teraz zaprzątać głowy. Wystarczy, że w książce oddał głos Syrence.
– Cześć, kochanie. – Sanna przyłączyła się do nich. Oczy jej błyszczały, gdy rozglądała się po sali.
Christian zdawał sobie sprawę, że to dla niej wielka chwila. Chyba nawet większa niż dla niego.
– Świetnie wyglądasz – powiedział. Przez chwilę rozkoszowała się pochwałą.
Rzeczywiście, świetnie wyglądała. Christian zdawał sobie sprawę, jakie miał szczęście, że ją poznał. Nie był dla niej dobry. Musiała wiele znieść, więcej, niż zniósłby ktokolwiek inny. To nie jej wina, że nie potrafiła zapełnić pustki, którą odczuwa. Pewnie nikt by nie potrafił. Objął ją ramieniem i pocałował w głowę.
– Ale jesteście śliczni! – Gaby przeszła obok, stukając głośno obcasami. – Christianie, dostałeś kwiaty.
Spojrzał na wiązankę, którą trzymała w ręku. Piękną, prostą, z samych białych lilii.
Sięgnął po przyczepioną do niej białą kopertę. Ręka trzęsła mu się tak, że nie mógł jej otworzyć, ledwie świadom zdumionych spojrzeń stojących obok kobiet.
Zawartość była równie zwyczajna. Biały bilecik, a na nim słowa napisane czarnym atramentem. To samo ozdobne pismo co w listach. Przez chwilę patrzył na zapisane linijki, potem pociemniało mu w oczach.
B yła taka piękna, nigdy nie widział nic piękniejszego. Na dodatek pięknie pachniała. Długie włosy nosiła zaczesane do tyłu, przytrzymywała je białą wstążką. Lśniły tak, że musiał zmrużyć oczy. Niepewnie zrobił krok w jej kierunku, nie wiedząc, czy wolno mu uczestniczyć w tym pięknie. Otworzyła ramiona, podbiegł do niej, zostawiając za sobą mrok i zło. Otuliła go biel, światło, zapach kwiatów i jedwabiste włosy dotykające jego policzka.
– Teraz ty jesteś moją mamą? – spytał, odrywając się od niej niechętnie i cofając o krok. – Na pewno? – Ciągle mu się wydawało, że zaraz ktoś wejdzie i zepsuje wszystko, mówiąc szorstko, że wszystko to mu się przyśniło. Że ktoś tak cudowny nie mógłby być matką kogoś takiego jak on.
Ale nikt nie przyszedł, nikt nic takiego nie powiedział. Za to ona znów skinęła głową, a wtedy już nic nie mogło go powstrzymać. Rzucił się jej w ramiona, jakby miał w nich zostać na zawsze. Gdzieś w jego głowie próbowały się przebić inne obrazy, zapachy i dźwięki, ale przyćmił je zapach kwiatów i szelest jej garsonki. Odepchnął je od siebie, zmusił, żeby zniknęły, żeby zostało tylko to coś nowego, fantastycznego. Nie do wiary.
Podniósł wzrok na swoją nową mamę i poczuł, że ze szczęścia serce bije mu dwa razy szybciej. Wzięła go za rękę, by go zabrać, a on bez protestu poszedł z nią.
– Słyszałem, że mieliście wczoraj niezłe przedstawienie. Jak ten Christian mógł się tak zachować? Żeby się upić przy takiej okazji? – Kenneth Bengtsson zjawił się w biurze dość późno, po trudnym przedpołudniu w domu. Położył kurtkę na kanapie, ale widząc pełne dezaprobaty spojrzenie Erika, powiesił ją na wieszaku w przedpokoju.
– Rzeczywiście, żałosne zakończenie wieczoru – odparł Erik. – Z drugiej strony Louise najwyraźniej miała zamiar iść na całość, więc przynajmniej to mnie ominęło.
– Aż tak źle? – spytał Kenneth, patrząc na Erika, który nie miał w zwyczaju zwierzać się ze swoich problemów. Zawsze tak było, i w dzieciństwie, i potem, gdy dorośli. Erik zachowywał się tak, jakby robił Kennethowi łaskę, zadając się z nim. Gdyby nie to, że Kenneth naprawdę