Fjällbacka. Camilla Lackberg

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 7

Fjällbacka - Camilla Lackberg Saga o Fjallbace

Скачать книгу

sobie pracowników urzędu podatkowego sprawiła, że po raz pierwszy stał się dla Erika kimś arcyważnym. I oczywistym partnerem, gdy Erik postanowił działać na niezwykle zyskownym rynku budowlanym na zachodnim wybrzeżu. Pokazał Kennethowi wyraźnie, gdzie jego miejsce: Kenneth został właścicielem tylko jednej trzeciej firmy, nie połowy, do czego miałby prawo z uwagi na swój wkład. Ale Kennethowi to nie przeszkadzało. Nie zależało mu na bogactwie ani na władzy. Wystarczało mu, że robi to, co umie, i że jest wspólnikiem Erika.

      – Naprawdę sam już nie wiem, co zrobić z Louise – powiedział Erik, wstając z krzesła. – Gdyby nie dzieci… – Potrząsnął głową i włożył płaszcz.

      Kenneth ze zrozumieniem kiwnął głową. Wiedział, o co mu chodzi. Przecież nie o dzieci. Przed rozwodem z Louise powstrzymywała go tylko świadomość, że musiałby jej oddać połowę majątku i dochodów firmy.

      – Wychodzę na nieco dłuższy lunch. Nie będzie mnie jakiś czas.

      – Okej – odparł Kenneth. A jakże, dłuższy lunch.

      – Zastałam Christiana? – Erika stała na schodkach przed domem Thydellów.

      Sanna zawahała się, ale odsunęła się od drzwi, żeby ją wpuścić.

      – Jest na górze, w swoim pokoju. Siedzi przed komputerem i gapi się w ekran.

      – Mogę do niego iść?

      Sanna kiwnęła głową.

      – Proszę. Gdy ja do niego mówię, nic nie dociera. Może tobie się uda.

      Erika spojrzała na nią badawczo, bo powiedziała to gorzkim tonem. Była wyraźnie zmęczona, ale było w tym coś jeszcze, coś, czego Erika nie potrafiła nazwać.

      – Zobaczę, co się da zrobić. – Z trudem weszła po schodach, podtrzymując ręką brzuch. Niby niewielki wysiłek, a czuła się, jakby wyciśnięto z niej ostatnie soki.

      – Cześć. – Ostrożnie zapukała w otwarte drzwi. Christian odwrócił się na fotelu. Ekran komputera był czarny. – Nieźle nas wczoraj wystraszyłeś – powiedziała, siadając na fotelu stojącym w rogu.

      – To tylko małe przemęczenie – odparł Christian. Miał głębokie cienie wokół oczu, dłonie lekko mu drżały. – Poza tym martwi mnie ta historia z Magnusem.

      – Na pewno nic innego? – Wyszło nieco ostrzej, niż zamierzała. – Wczoraj to znalazłam i zabrałam ze sobą. – Pogrzebała w kieszeni i wyjęła bilecik, który doczepiono do wiązanki białych lilii. – Musiałeś zgubić.

      Christian spojrzał na bilecik.

      – Zabierz to.

      – Co tu jest napisane? Co to znaczy? – Spojrzała na niego z troską. Zaczęła go już uważać za przyjaciela.

      Milczał. Erika powtórzyła, tym razem łagodniej:

      – Christianie, co to znaczy? Wczoraj zareagowałeś bardzo mocno, więc nie wmawiaj mi, że to tylko przemęczenie.

      Wciąż nie odpowiadał. Ciszę przerwał głos Sanny od drzwi:

      – Opowiedz o listach.

      Stojąc na progu, czekała na odpowiedź męża. Jeszcze przez chwilę panowała cisza. W końcu Christian z westchnieniem sięgnął do dolnej szuflady i rzucił na biurko plik listów.

      – Dostaję je od jakiegoś czasu.

      Erika ostrożnie przejrzała listy. Białe arkusze zapisane czarnym atramentem. Bez wątpienia ten sam charakter pisma co na bileciku, który ze sobą przyniosła. Również słowa wydawały się znajome. Sformułowania inne, ale temat ten sam. Chwyciła list leżący na wierzchu i głośno odczytała:

      „Ona idzie obok ciebie, podąża za tobą. Nie masz prawa rozporządzać swoim życiem. To jej prawo”. – Ze zdumieniem spojrzała na Christiana znad kartki. – O co chodzi? Rozumiesz coś z tego?

      – Nie – odparł szybko i zdecydowanie. – Nie mam pojęcia. Nic mi nie wiadomo o tym, żeby ktoś mi źle życzył. I nie wiem, kim jest o n a. Trzeba było je wyrzucić – powiedział, sięgając po listy, ale Erika nie wyciągnęła ręki, żeby mu je oddać.

      – Powinieneś to zgłosić na policję.

      Christian potrząsnął głową.

      – To nie ma sensu. Ktoś bawi się moim kosztem.

      – To nie wygląda na żart. A ty nie wyglądasz na rozbawionego.

      – To samo mu mówiłam – wtrąciła Sanna. – To okropne, mam na myśli dzieci i w ogóle. A jeśli to jakiś chory człowiek… – Patrzyła na Christiana. Erika domyśliła się, że nie po raz pierwszy o tym rozmawiają.

      Christian znów potrząsnął głową.

      – Nie zamierzam z tego robić żadnej sprawy.

      – Kiedy to się zaczęło? Mniej więcej.

      – Gdy zacząłeś pisać książkę – powiedziała Sanna. Mąż rzucił jej gniewne spojrzenie.

      – No tak, mniej więcej wtedy – przyznał. – Półtora roku temu.

      – Może jest jakiś związek? Opisałeś prawdziwą osobę albo zdarzenie? Kogoś, kto mógłby się poczuć zagrożony? – Erika wpatrywała się w Christiana, a on wydawał się bardzo zakłopotany. Wyraźnie mu się to nie podobało.

      – Nie, to czysta fikcja – powiedział, po czym zacisnął usta. – Nikt nie mógł się poczuć zagrożony. Sama czytałaś. Czy to wygląda na autobiografię?

      – Nie powiedziałabym. – Erika wzruszyła ramionami. – Ale sama wiem, że człowiek chętnie wplata do tekstu własne doświadczenia, zarówno świadomie, jak i nieświadomie.

      – Mówię przecież, że nie – wybuchnął Christian, odsuwając krzesło i wstając

      Erika pomyślała, że pora iść. Próbowała podnieść się z fotela, ale prawa fizyki były przeciw, więc tylko wydusiła kilka stęknięć. Twarz Christiana złagodniała. Wyciągnął rękę, żeby jej pomóc.

      – Widocznie jakiś wariat usłyszał, że piszę książkę, i zaczęły mu przychodzić do głowy głupie myśli. I tyle – powiedział już spokojniej.

      Erika nie uwierzyła, że to cała prawda, ale to było tylko wrażenie. Szła do samochodu z nadzieją, że Christian nie zauważy, że w szufladzie zostało pięć listów zamiast sześciu. Jeden wsunęła do torebki. Nawet się zdziwiła, że zdobyła się na coś takiego. Ale skoro Christian nie chce mówić, sama będzie musiała poszperać. Wydźwięk listów był groźny, jej przyjacielowi mogło grozić niebezpieczeństwo.

      – Musiałaś odwołać klientkę? – Erik złapał zębami

Скачать книгу