Czarna Kompania. Glen Cook

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czarna Kompania - Glen Cook страница 53

Czarna Kompania - Glen  Cook Fantasy

Скачать книгу

mi dobrze przez pewien czas – oznajmiła Pani – a twoja zdrada przyniosła mi więcej pożytku niż szkody. Litość nie jest mi obca.

      Skierowała swój blask w jedną stroną. Cień się rozpierzchł. Stał tam Kruk, z łukiem gotowym do strzału.

      – Jest twój, Kruk.

      Spojrzałem na Kulawca. Na jego twarzy było widać podniecenie i niezwykłą nadzieję. Nie na to, że ocali życie, rzecz jasna, lecz że jego śmierć będzie szybka, prosta i bezbolesna.

      – Nie – odparł Kruk. Nic więcej. Jasna, stanowcza odmowa.

      – Masz pecha, Kulawiec – stwierdziła Pani. Wygięła się do tyłu i wykrzyczała coś w stronę nieba.

      Więzień zaczął się gwałtownie miotać. Knebel wypadł mu z ust. Sznury u jego kostek puściły. Zerwał się na nogi, próbował uciekać, a jednocześnie wypowiedzieć jakieś zaklęcie, które by go ochroniło. Zdążył przebiec z dziesięć metrów, gdy z ciemności wypadło tysiąc ognistych wężów, które otoczyły go ze wszystkich stron.

      Pokryły jego ciało. Wpełzły mu do ust i nosa, do oczu i uszu. Łatwo wpijały się w ciało i wygryzały na zewnątrz przez plecy, pierś i brzuch. Kulawiec krzyczał. I krzyczał. I krzyczał. Ta sama straszliwa żywotność, która zwalczyła śmiertelne działanie strzał Kruka, utrzymała go przy życiu podczas tych męczarni.

      Zwymiotowałem suszone mięso, które było moim jedynym posiłkiem w ciągu całego dnia.

      Kulawiec krzyczał długo, ale nie umarł. Wreszcie Pani zmęczyła się i odesłała węże. Owinęła Kulawca szepczącym kokonem i wykrzyczała kolejną serię sylab. Gigantyczna świetlista ważka opadła z ciemności, porwała go i odleciała z brzęczeniem w stronę Uroku.

      – Dostarczy mi rozrywki na lata – wyjaśniła Pani. Spojrzała na Duszołapa, by się upewnić, że wymowa tej lekcji dotarła do niego.

      Schwytany przez cały ten czas nawet nie drgnął. Teraz też tego nie zrobił.

      – Konował, to, czego świadkiem się zaraz staniesz, przetrwało jedynie w nielicznych wspomnieniach – powiedziała Pani. – Nawet większość moich sług o tym zapomniała.

      O czym, u diabła, mówiła?

      Spojrzała w dół. Szept skuliła się.

      – Nie, to nie to – zapewniła ją Pani. – Byłaś tak znakomitym nieprzyjacielem, że zamierzam cię nagrodzić. – Niezwykły śmiech. – Pomiędzy Schwytanymi jest wakat.

      No tak. Tępa strzała, niezwykłe okoliczności prowadzące ku tej chwili, wszystko to stało się jasne. Pani zdecydowała, że Szept powinna zastąpić Kulawca.

      Kiedy? W której chwili podjęła tę decyzję? Kulawiec miał poważne trudności już od roku. Spotykało go jedno upokorzenie po drugim. Czy to ona je zaaranżowała? Myślę, że tak. Wskazówka tu, wskazówka tam, zasłyszana plotka, zabłąkane wspomnienie… Duszołap był wtajemniczony w część intrygi. Wykorzystywał nas. Może wiedział już o tym w chwili, gdy nas zwerbował. Z pewnością nie było przypadkiem, że ścieżki Kompanii i Kruka się skrzyżowały… Och, to była okrutna, niegodziwa, podstępna, wyrachowana suka.

      O tym jednak każdy wiedział. Tak o niej mówiono. Pozbawiła dziedzictwa swego męża. Jeśli wierzyć Duszołapowi, zamordowała własną siostrę. Dlaczego więc byłem zaskoczony i rozczarowany?

      Spojrzałem na Duszołapa. Nie poruszył się, lecz w jego postawie zaszła ledwie dostrzegalna zmiana. Był oszołomiony.

      – Tak – powiedziała mu Pani. – Myślałeś, że tylko Dominator potrafi schwytać. – Łagodny śmieszek. – Byłeś w błędzie. Powtórz to każdemu, kto wciąż myśli o wskrzeszeniu mojego męża.

      Schwytany poruszył się lekko. Nie potrafiłem odczytać znaczenia tego ruchu, lecz Pani wydawała się usatysfakcjonowana. Ponownie spojrzała na Szept.

      Generał buntowników była jeszcze bardziej przerażona niż Kulawiec. Miała stać się tym, czego najbardziej nienawidziła – i nie mogła nic na to poradzić.

      Pani uklękła i zaczęła coś do niej szeptać.

      Patrzyłem na to, lecz do dzisiaj nie wiem, co się wydarzyło. Nie jestem też zdolny opisać Pani dokładniej niż Goblin, mimo że spędziłem w jej pobliżu całą noc. A może kilka nocy. Czas nabrał nierzeczywistego charakteru. Gdzieś po drodze zgubiliśmy kilka dni. Widziałem ją jednak i byłem świadkiem obrządku, który przeciągnął naszego najgroźniejszego wroga na naszą stronę.

      Jedno przypominam sobie z oślepiającą jasnością. Ogromne żółte oko. To samo, które tak przeraziło Goblina. Nadeszło, żeby przyjrzeć się mnie, Krukowi i Szept.

      Nie wstrząsnęło to mną tak jak Goblinem. Może jestem mniej wrażliwy. Albo po prostu mniej wiem. Było jednak kiepsko. Jak już powiedziałem, kilka dni gdzieś zniknęło.

      Oko nie jest nieomylne. Nie radzi sobie dobrze ze świeżymi wspomnieniami. Pani nie odkryła bliskości Milczka.

      Co do reszty, zapamiętałem jedynie fragmenty, z reguły wypełnione krzykami Szept. Była chwila, w której polanę wypełniły tańczące diabły, lśniące od swej wewnętrznej niegodziwości. Walczyły ze sobą o przywilej pokrycia Szept. Był moment, w którym ona wpatrywała się w oko. Moment, w którym, jak myślę, umarła i została wskrzeszona, aż wreszcie połączyła ją ze śmiercią intymna więź. Były chwile, w których ją torturowano. I następne spotkanie z okiem.

      Fragmenty, które sobie przypominam, sugerują, że rozbito ją na kawałki, zabito, wskrzeszono i ponownie złożono w całość, jako oddaną niewolnicę. Pamiętam przysięgę wierności, którą złożyła Pani. Jej głos ociekał uniżonym pragnieniem przypodobania się.

      Długo po tym, jak wszystko się skończyło, obudziłem się zmieszany, zagubiony i przerażony. Potrzebowałem dłuższej chwili, by dojść do siebie. Zmieszanie stanowiło jedną z barw ochronnych Pani. Tego, czego nie zapamiętałem, nie będę mógł można użyć przeciwko niej.

      Ładna nagroda.

      Pani zniknęła. Szept też. Duszołap był jednak na miejscu. Chodził po polanie, mrucząc tuzinem zapamiętałych głosów. Gdy spróbowałem usiąść, zamilkł natychmiast. Spojrzał na mnie. Głowę miał wysuniętą ku przodowi w pełnym podejrzliwości geście.

      Jęknąłem, spróbowałem się podnieść i ponownie opadłem na ziemię. Podczołgałem się do jednego z kamieni i oparłem na nim. Duszołap podał mi manierkę. Napiłem się z niej niezgrabnie.

      – Jak dojdziesz do siebie, będziesz mógł coś zjeść – powiedział mi.

      Ta uwaga wywołała u mnie atak wilczego głodu. Ile czasu minęło?

      – Co się wydarzyło?

      – A co zapamiętałeś?

      – Niewiele. Szept została schwytana?

Скачать книгу