Przygody brygadiera Gerarda. The Adventures of Gerard. Артур Конан Дойл
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Przygody brygadiera Gerarda. The Adventures of Gerard - Артур Конан Дойл страница 6
– Oh, Stefanie, oni cię zamordują. Jakim sposobem wpadłeś w ich ręce?
– Przez twój list.
– Nie pisałam żadnego listu.
– A to djabły przeklęte! A ty?
– Także przez twój list.
– Łucjo, nie pisałem żadnego listu.
– Schwytali nas oboje na jedną i tę samą przynętę.
– Na mojem życiu nic mi nie zależy, Łucjo. Zresztą dla mnie niema bezpośredniego niebezpieczeństwa. Odprowadzili mnie poprostu do celi zpowrotem.
– Oh, Stefanie, oni cię zamordują. Lorenzo się o to postara.
– Ten stary z tą siwą brodą?
– Nie, młody człowiek, ten brunet. Kochał mnie i mnie się zdawało, że ja go kocham, aż nareszcie… nareszcie dowiedziałam się, co to znaczy prawdziwa miłość, Stefanie.
– Niech robią, co chcą, Łucjo. Przeszłości mi nie zabiorą. Ale co z tobą się stanie?
– Nic tak dalece wielkiego, Stefanie. Przejściowy ból, a potem wszystko minie. Sądzą, że to będzie piętnem, najdroższy, ale znaczyć ono będzie dla mnie zaszczyt, ponieważ otrzymam je przez ciebie.
Słowa jej ścięły mi krew w żyłach. Wszystkie moje przygody były niczem w porównaniu z tą straszną myślą, która jak błyskawica przemknęła mi przez głowę.
– Łucjo! – zawołałem – na miłość Boga powiedz mi, co ci siepacze chcą z tobą zrobić? Powiedz mi, Łucjo, powiedz!
– Nie powiem ci, Stefanie, gdyż dotknęłoby cię to silniej, niż mnie. A jednak powiem ci, abyś się nie obawiał czegoś gorszego. Prezydent kazał pozbawić mnie ucha, abym na zawsze była napiętnowana za to, iż kochałam Francuza.
Jej ucho! To małe drogie uszko, które tyle razy całowałem! Dotknąłem się ręką tych małych, aksamitnych uszu, aby się upewnić, czy napiętnowanie już nie nastąpiło. Tylko po moim trupie mogli się dostać do niej. Poprzysiągłem to sobie, zgrzytając zębami, że tylko wtedy to stać się może, gdy mnie już na świecie nie będzie.
– Nie smuć się, Stefanie. Mimo to cieszy mnie to, iż się smucisz.
– Te djabły nie dotkną się ciebie!
– Mam jeszcze nadzieję, Stefanie. Lorenzo jest tam. Zachowywał się cicho, gdy zostałam skazana, ale może, gdy mnie już nie było, wstawił się za mną.
– Uczynił to. Słyszałem na własne uszy.
– W takim razie może zmiękczył ich serca.
Wiedziałem, że tak nie było, ale, panowie, jakże jej to mogłem powiedzieć? Mogłem to uczynić coprawda z całym spokojem, gdyż zorjentowała się szybko i odgadła wszystko swym kobiecym instynktem.
– Nie chcieli go wysłuchać! Nie obawiaj się powiedzieć mi tego, ukochany, dowiedz się bowiem, że jestem godna miłości żołnierza. Gdzie jest teraz Lorenzo?
– Wypadł z sali.
– W takim razie wyszedł zupełnie z gmachu.
– Tak mi się zdaje.
– Pozostawił więc mnie mojemu losowi. Nadchodzą, Stefanie, nadchodzą!
Zdaleka już usłyszałem ten obrzydliwy odgłos kroków tajemniczych i brzęk kluczy. Czego chcieli? Innych więźniów przecież nie było, aby ich można było zawlec przed trybunał. Mogli zjawić się poto, aby na mojej ukochanej wykonać wyrok.
Stanąłem między nimi a wejściem; w członkach moich poczułem siłę lwa. Byłem przygotowany na zwalenie całego gmachu, zanimby jej dotknęli.
– Uciekaj, uciekaj, Stefanie! – zawołała. – Zamordują cię! Moje życie nie znajduje się przynajmniej w niebezpieczeństwie. Na miłość twoją dla mnie, Stefanie, zaklinam cię, ustąp! To nic. Nie wydam ani jęku, nic nie usłyszysz!
Zaczęła się szarpać ze mną ta mała delikatny istotka i gwałtem chciała mnie wepchnąć w otwór do mojej celi.
Wtem przyszła mi myśl do głowy.
– Jeszcze jest ratunek, Łucjo – szepnąłem. – Uczyń, jak ci powiem, natychmiast, bez oporu. Idź do mojej celi! Marsz!
Przesunąłem ją przez otwór, i pomogłem jej doprowadzić znowu deski do porządku. Zatrzymałem jej płaszcz, otuliłem się w niego i ukryłem się w najciemniejszym kącie celi.
Po chwili otworzyły się drzwi i weszło kilku drabów. Liczyłem na to, iż nie będą mieli przy sobie latarni, ponieważ przedtem także jej nie mieli. Mogli widzieć w kącie tylko jakiś czarny tłumok.
– Dawaj światło! – zawołał jeden z nich.
– Nie, nie! – zawołał ten przeklęty Matteo swym ochrypłym głosem. – To nie jest taka robota, na którąbym się chętnie patrzył, a im dokładniej patrzę, tem wstrętniejsza mi się ona wydaje. Bardzo mi przykro, signora, ale rozkaz trybunału musi być wykonany.
W tej chwili chciałem skoczyć i przerżnąć się przez nich. Ale coby to pomogło Łucji? Przypuśćmy nawet, iż odzyskałbym wolność, to przecież ona pozostałaby w ich mocy, dopókibym ja nie powrócił z odsieczą, gdyż sam nie miałem widoków wydarcia jej z ich rąk.
To wszystko stanęło mi w jednej chwili przed oczyma. Przekonałem się, że nie pozostawało mi nic innego, jak zachowywać się spokojnie, pozwolić dać zrobić z sobą, co chcieli, i czekać, dopóki szanse nie zmienią się na moją korzyść.
Ordynarna łapa zaczęła grzebać w moich lokach, których dotąd dotykały się tylko delikatne rączki kobiet.
Chwycił mnie szelma za ucho, poczułem piekący jakiś ból, jakby mnie się ktoś dotknął rozpalonem żelazem. Zaciąłem zęby, aby nie krzyknąć, potem poczułem, jak ciepła krew spływa mi po karku.
– No, dzięki Bogu, to już minęło – rzekł drab i uderzył mnie po łbie. – Jesteś pani dzielną dziewczyną, signora, to muszę pani przyznać, a pragnąłbym tylko, aby pani miała lepszy gust, niż kochać się w takim Francuzie. Jemu masz to pani do zawdzięczenia, ja nie ponoszę tutaj żadnej winy.
Cóż mogłem innego uczynić, panowie, jak nie zachowywać się spokojnie i tylko wobec mej bezsilności zgrzytać zębami. W każdym razie ból mój i wściekłość doznawały pewnej ulgi, że cierpiałem dla kobiety, która mnie kochała.
Mężczyźni lubią mówić kobietom, iż chętnie ponieśliby dla nich wszelkiego rodzaju cierpienia, ale mnie się udało dowieść tego, iż nie powiedziałem za wiele. Wyobrażałem też sobie, jak po rycersku postąpiłem, jak dumny będzie pułk huzarów ze swego pułkownika, gdy ta historja stanie się głośna.
Te rozważania kazały mi znosić