Ostatnia wdowa. Karin Slaughter
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ostatnia wdowa - Karin Slaughter страница 16
– Że siedzę tu za karę.
Amanda nie przestawała kręcić głową.
– Faith, kiedyś ci faceci będą rządzić wszystkim. Muszą przywyknąć, że uczestniczysz w rozmowie. To się nazywa nawiązywanie kontaktów.
– Nawiązywanie kontaktów? – Faith starała się nie podnosić głosu. Sama zawsze kierowała się mottem: „Po co iść na całość, skoro mogę iść do domu?”.
– To lata twoich najwyższych zarobków, Faith. Pomyślałaś o tym, że kiedy Emma będzie w college’u, ty będziesz się już kwalifikować do emerytalnego ubezpieczenia zdrowotnego?
Faith poczuła, jakby ktoś wbił jej nóż w serce.
– Nie możesz wiecznie pracować w terenie – dodała Amanda.
– A Will może? – Faith była zdezorientowana. Amanda była dla Willa niczym matka. Taka, którą podejrzewasz, że chce cię przejechać autem. – Skąd to zachowanie? Will jest twoim ulubieńcem. Dlaczego zamykasz mu drogę rozwoju?
Zamiast odpowiedzieć, Amanda przerzuciła strony broszury zadrukowane tekstem o pojedynczych odstępach między linijkami.
Faith nie potrzebowała wyjaśnienia.
– On jest dyslektykiem, nie analfabetą. W liczeniu jest ode mnie lepszy. Może przeczytać materiały informacyjne. Tyle że dłużej to potrwa.
– Skąd wiesz o jego dysleksji?
– Ponieważ… – Faith sama nie wiedziała, skąd o tym wie. – Ponieważ z nim pracuję. Zwracam uwagę na różne rzeczy. Jestem detektywem.
– Ale on sam nigdy ci o tym nie powiedział. I nigdy nikomu o tym nie powie. Dlatego nie możemy oferować mu ułatwień. I dlatego nigdy nie wejdzie na wyższe szczeble drabiny.
– Jezu – mruknęła Faith. Amanda ot tak sobie zamykała Willowi przyszłość.
– Mandy. – Do sali weszła Maggie Grant. Przyniosła dwie butelki zimnej wody dla nich obu. – Czemu tu jeszcze siedzicie, na litość boską? W holu jest chłodniej.
Faith ze złością odkręciła korek butelki. Nie mogła uwierzyć w te słowa o Willu. Amanda nie miała prawa decydować o tym, co Will potrafi, a czego nie.
– Jak mama? – zapytała ją Maggie.
– Dobrze. – Faith zebrała swoje rzeczy. Musiała stąd wyjść, zanim powie coś głupiego.
– A Emma?
– W porządku. Nie narzekam. – Faith wstała z krzesła. Przepocona bluzka przykleiła jej się do pleców. – Powinnam…
– Pozdrów je ode mnie – powiedziała Maggie i zwróciła się do Amandy: – Jak twój chłopiec?
Miała na myśli Willa. Wszyscy przyjaciele Amandy nazywali go jej chłopcem. To sformułowanie przypominało Faith pierwsze zetknięcie z Michonne w „Żywych trupach”.
– Radzi sobie – odparła Amanda.
– Na pewno – stwierdziła Maggie i ponownie zwróciła się do Faith:
– Powinnaś się koło niego zakręcić, zanim pojawiła się Sara.
– Jest dla niego za mało urocza i słodka – dodała Amanda ze śmiechem, który można by nazwać rechotliwym.
– Co to niby, kurwa, znaczy? – Faith uniosła ręce, by uniknąć dekapitacji. – Przepraszam. Obudziłam się o trzeciej nad ranem, ciągnąc pudło z zabawkami do ogrodu. Niebo się obudziło, więc i ja się obudziłam.
Przed dalszym przeinaczaniem tekstu z „Krainy lodu” uratował ją dzwonek telefonu.
– To mój – powiedziała Maggie. Podeszła do okna i odebrała.
Wtedy zaczął dzwonić telefon Amandy.
W holu rozległo się więcej dzwonków. Faith miała wrażenie, że rozdzwoniły się wszystkie telefony w budynku.
Spojrzała na zegarek. Przed spotkaniem wyciszyła sygnał powiadomień, ale teraz go włączyła. O godzinie 14:08 nadeszła informacja z Systemu Powiadamiania Służb:
WYBUCHY NA UNIWERSYTECIE EMORY. WIELE OFIAR. TRZEJ PODEJRZANI BIALI MĘŻCZYŹNI UCIEKLI SREBRNYM CHEVROLETEM MALIBU LP# XPR 932. MAJĄ ZAKŁADNICZKĘ. UZBROJENI I NIEBEZPIECZNI. ZACHOWAĆ OSTROŻNOŚĆ.
Przez chwilę do Faith nie docierała treść komunikatu. Poczuła nerwowe nudności. Takie same jak wtedy, kiedy otrzymywała wiadomość o strzelaninie w szkole albo ataku terrorystycznym. Nagle przyszło jej do głowy, że przecież grupa Novaka lubowała się w wybuchach. Jednak szpital to nie ich modus operandi. Poza tym kryjówka Novaka znajdowała się daleko za miastem.
– Wyślijcie wszystkich dostępnych agentów – warknęła do telefonu Amanda. – Potrzebuję szczegółów. Rysopisów. Przybliżonej liczby ofiar. Niech jednostka specjalna razem z biurem ATF zabezpieczy kampus. Powiadom mnie, kiedy gubernator wezwie Gwardię Narodową.
– Amando – powiedziała Maggie opanowanym głosem. To było jej miasto, to była jej odpowiedzialność. – Mój helikopter czeka na dachu.
– Idziemy. – Amanda dała znak Faith.
Faith złapała torebkę. Nerwowe mdłości zamieniły się w kamień w żołądku, gdy zaczęła analizować, co zaszło. Eksplozja w szpitalu.
Zakładniczka. Wiele ofiar. Uzbrojeni i niebezpieczni.
Kiedy znalazły się przy schodach, wszyscy już biegli. Ruszyły z Maggie na górę, ale pozostali uczestnicy spotkania zbiegali w szaleńczym tempie po schodach, ponieważ to właśnie robią policjanci, gdy dzieje się coś złego. Pędzą w stronę dziejącego się zła.
– Upoważniam do… – Maggie krzyknęła do telefonu, gdy pokona-ła kolejne półpiętro – dziewięć-siedemdwadwaczteryalfadelta. Dziesięć-trzydzieści dziewięć dla wszystkich wolnych radiowozów. Poderwać wszystkie śmigłowce. Przekaż dowódcy, że jestem za pięć minut.
– Jeden z zamachowców został ranny. – Amanda w końcu miała konkretne informacje. Zerknęła przez ramię na Faith. Była wstrząśnięta. – Zakładniczką jest Michelle Spivey.
Maggie zaklęła pod nosem. Złapała się poręczy, pokonując kolejną kondygnację. Słuchała rozmówcy, po czym zaraportowała.
– Dwóch rannych, o Spivey nic nie wiadomo. – Dyszała ciężko, ale nie przerwała, by złapać oddech. – Jeden ze sprawców został ranny w nogę, drugi w ramię. Kierowca miał na sobie mundur ochroniarza Emory.
Słuchając tych słów rozbrzmiewających echem na klatce schodowej, Faith poczuła, że pokrywający ją pot staje się lodowaty.