Opowiadania erotyczne. Wioletta Wilczyńska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Opowiadania erotyczne - Wioletta Wilczyńska страница 3
– Ty dzisiaj tylko bierzesz, nie próbuj niczego więcej.
– Ale ja chcę dać rozkosz też tobie.
– Nie dziś, kochanie. To ty masz mieć orgazm, ja czerpię przyjemność z twoich doznań.
„Rany, nie wiem, czy dam radę jedynie brać”.
A ty nie pozwalasz mi na nic poza delektowaniem się rozkoszą. Kończy się już moja cierpliwość. Próbuję dodać coś od siebie. Trzymasz jednak mocno moje nadgarstki.
– Kochanie, nie ruszaj się.
Ja szaleję, a ty przeciągasz pieszczoty w nieskończoność. Drżenie przenosi się z moich ud na całe ciało. Czuję się, jakbym szczytowała od godziny. Reagujesz, mocniej przyciskając usta do moich piersi, a dłoń wsuwasz między moje rozdygotane uda. Zaciskam zęby, po czym przyciskam poduszkę do twarzy, krzycząc:
– Wejdź we mnie, do cholery.
Ty jednak tylko głaszczesz moje nogi, to zbliżając się do błagającej o dotyk cipki, to uciekając od niej. Dłużej tego nie zniosę. Zrywam się, żeby usiąść i zakończyć tę udrękę. Szarpię się z tobą, próbując uwolnić ręce, jakbym miała jakiekolwiek szanse. Wyczerpana balansowaniem na granicy orgazmu, walczę o wolność ze zdecydowanym na kreowanie mojej rozkoszy dyktatorem. Kładziesz mnie z powrotem na kocyku. Poddaję się. Postanawiam nie reagować na twój dotyk. Powtarzam sobie, że wcale mnie to nie rusza. Jednak wystarcza tylko twój ciepły oddech na dole mojego brzucha, a ja znowu szczytuję.
„Dokończ to wreszcie, bo każda komórka mojego ciała szczytuje i za chwilę się rozpadnie. Zemszczę się za te tortury”.
W normalnych warunkach kończyłabym pewnie palić papierosa po orgazmie. Teraz natomiast trzymasz mnie w zawieszeniu między ekstazą a niedosytem silnego, głębokiego doznania. Szaleję z żądzy, a ty tylko chichoczesz, co drażni mnie jeszcze bardziej. Chcę uciec i jednocześnie pragnę dotrwać do szczęśliwego zakończenia. Nie spieszysz się. Całujesz leciutko moje ciało, zbliżając się do wrót, które pragną cię tak bardzo, jak nigdy wcześniej. To twoje wydłużanie gry wstępnej jest po prostu przegięciem. Nikt nie potrafi trwać tak długo w zawieszeniu. Wsuwasz we mnie język, stopniując rozkosz. Pieścisz moją łechtaczkę, a ja rozpadam się na kawałeczki. Kolejne fale rozkoszy zalewają moje ciało.
– Daj mi siebie całego, chcę, a nawet żądam tego, już, teraz.
Krzyczę w poduszkę, a ty robisz swoje.
– Wszystko w swoim czasie.
– Nie dam rady. Wejdź we mnie lub mnie puść, bo dłużej nie wytrzymam.
– Dasz radę, kochanie, dasz radę.
Zaciskam ręce w pięści, błagając, by to się już skończyło. Nie mam pojęcia, jak długo to trwa, ale nie mam już siły nawet ruszyć ręką. Puszczasz mnie na chwilę i przesuwasz wyżej. Nie wiem jak ani kiedy dotykasz mnie penisem. Gdy wsuwasz się we mnie, czuję przeszywający, ale rozkoszny ból. Każdy twój ruch sprawia, że szczytuję. To fizycznie niemożliwe, ale czuję cię w sobie i twoje usta na łechtaczce, jakbyś był w dwóch miejscach jednocześnie. Nie rozumiem tego zjawiska.
„Jak ty to robisz?”
Jednak, proszę, nie przerywaj, już odpływam. Zastygasz we mnie na moment. Czuję tylko jak pulsujesz. A gdy znowu zaczynasz się poruszać, orgazm towarzyszy mi przy każdym twoim posunięciu. Nie wiem, czy fizycznie jestem gotowa na aż tyle doznań. Chciałabym już uciec, lecz ty mi na to nie pozwalasz. Dajesz niekończącą się rozkosz, a ja umieram, po czym rodzę się w twoich ramionach.
„Kocham cię”.
W końcu tulisz mnie i szepczesz:
– I co? Razem daliśmy radę.
„Tak, ale jakim kosztem”.
Teraz muszę zjeść pięć kilo schabowych, by odrobić stracone kalorie.
Biuro, ja i urzędnik
Zgubiłam dokumenty, więc muszę odwiedzić instytucję, gdzie wszystko zależy od dobrego humoru człowieka za biurkiem. Z moich dotychczasowych doświadczeń wynika tylko jedno: nie lubię tam chodzić i się płaszczyć. Dzisiaj niestety nie mam wyjścia. Po czterech godzinach chodzenia od drzwi do drzwi załatwiłam tylko dowód, a jeszcze przecież paszport, prawo jazdy oraz karta wozu służbowego. Zaraz się rozpłaczę. Skierowano mnie do kolejnego pokoju. Wchodzę, ale nikogo tam nie ma.
„To znowu sobie posiedzę i poczekam”.
Po chwili wchodzi jakiś mężczyzna. Zaskoczyło mnie, że zamknął drzwi na klucz, po czym schował go do tylnej kieszeni spodni. Muszę przyznać, całkiem niezła ta tylna część urzędasa. Przód też niczego sobie… To nie koniec niespodzianek. Facet podchodzi do biurka, opiera się obiema rękami o blat i mówi:
– Co mam dziś dla pani zrobić?
Myślę: „Chcesz się bawić, to proszę bardzo”.
Zbliżam się do niego trochę i czytając imię na plakietce, mówię:
– Chcę jak najszybciej wyjść stąd z prawem jazdy, paszportem i kartą wozu, panie Macieju.
Siadam na krześle, po czym zakładam nogę na nogę. On się uśmiecha, a potem mówi:
– To da się zrobić, wystarczy tylko…
Pochyla się i szepcze mi do ucha:
– Oddać mi się.
Ten gorący oddech na mojej szyi, jego seksowny męski głos oraz upajający zapach zwalają mnie z nóg. Już jestem gotowa. Jeszcze nie będę uciekać, zobaczę, co zrobi dalej, nic nie tracę. On siada za biurkiem, zwracając się do mnie:
– Czekam.
Zaskoczona jego propozycją, waham się chwilę. Postanawiam jednak kontynuować tę grę.
– Tu i teraz?
– Tak. Jeśli nie, to proszę przejść do pokoju numer 157. A jeśli tak, wszystko załatwię tu, od ręki, bez biegania.
– To ja mam rozpiąć ci spodnie, czy sam sobie poradzisz?
– Poradzę sobie ze spodniami, a ty sama zdejmiesz swoją bieliznę?
Może to szalone, ale mam dość biegania od biura do biura. Zabawię się, nikogo to nie zaboli, a ja będę miała bonus w postaci dokumentów oraz seksu na biurku. Tak jeszcze nie próbowałam.
– OK.
Dobrze, że jestem w sukience. Jednym ruchem zdejmuję majtki, po czym chowam je do torebki.
– To