Pokochać Jasona. Ella Maise
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pokochać Jasona - Ella Maise страница 12

„Cholera! Mój Jason. Podwójna, potrójna cholera! O nie, tylko nie mój Jason. Cholera! Cholera! Cholera!” – powtarzałam w myślach.
Zastygłam na krześle z szeroko otwartymi ustami, zszokowana do głębi. Bobby zachichotał, przyciągając moją uwagę. Jestem pewna, że wyglądałam komicznie.
– Olive, chciałbym… – Usta Bobby’ego poruszały się, ale nic z tego, co mówił, do mnie nie docierało.
Pamiętacie ten spokojny wodospad, który chciała ze mnie zrobić Lucy?
Zniknął. Nastąpiła katastrofa.
Byłam powodzią, a właściwie to matką wszystkich potopów.
Zerwałam się z miejsca i odwróciłam do nich plecami, zanim Jason zdążył mnie zauważyć. Może zachowywałam się jak wariatka, ale przecież na świecie nie było zbyt wielu Olive.
„A jeśli mnie pamięta? Jeśli zapamiętał moje imię? Cholera!” – myślałam gorączkowo. „A jeśli zobaczył moje nazwisko na okładce książki, która tak pięknie się prezentowała na środku stołu?”
Zaczęłam rozpaczliwie szukać jakiejś drogi ucieczki, ale niczego nie wymyśliłam. Uznałam, że rozbicie okna i wyskoczenie przez nie byłoby zbyt bolesne. Zauważyłam przenośny bar przy oknie i ruszyłam ku niemu na chwiejnych nogach.
„Dlaczego ten idiota Keith ciągle powtarza moje imię?” – pomyślałam zirytowana.
Sięgnęłam po dzban z wodą z plasterkami cytryny i limonki, złapałam za szklankę i zaczęłam nalewać. Ręce mi się trzęsły i trochę rozlałam, ale kogo to obchodziło. Wypiłam jednym haustem i nalałam sobie jeszcze.
Alkohol zadziałałby lepiej, ale musiała mi wystarczyć woda.
Ktoś dotknął mojego ramienia. Wstyd przyznać, ale prawie wypuściłam dzbanek z rąk. Niewiele brakowało, a wygłupiłabym się jeszcze bardziej.
– Wszystko w porządku, Olive?
To był tylko Keith. Powoli odstawiłam dzban i przytuliłam szklankę do piersi.
– Och, przepraszam. Nie wiem, co mnie napadło. – Próbowałam się uśmiechnąć, ale przypominało to raczej grymas.
– Nie codziennie widzi się gwiazdę filmową z tak bliska. – Zachichotał. – Rozumiem twoje podekscytowanie.
Niczego nie rozumiał. Poza tym dlaczego mówił o Jasonie, jakby był zwierzęciem w zoo?
– Wróćmy na miejsca, abyście mogli się zapoznać. Chcesz tego, prawda?
„To ostatnia rzecz, jakiej mogłabym chcieć, dziękuję bardzo” – miałam ochotę odpowiedzieć. Niestety wyglądało na to, że Keith nie będzie na tyle miły, żeby mnie stamtąd wyprowadzić.
– Jasne – wymamrotałam, chowając twarz za szklanką.
Harry gdzieś zniknął, a jego miejsce zajął Bobby. Obok niego siedział mężczyzna, który wszedł razem z nim.
A dalej Jason…
Usiłowałam na niego nie patrzeć.
„Dobry Boże, pomóż mi oddychać” – modliłam się w myślach.
Nadal chowałam się za szklanką, ciągle popijając wodę. Siedziałam naprzeciwko nieznanego faceta z rozbawionym wyrazem twarzy. Podskoczyłam nerwowo i wylałam na siebie trochę wody, gdy Keith odsunął krzesło obok mnie i na nim usiadł.
„Jezu… Weź się w garść, Olive” – przywoływałam się do porządku.
Chciałam wyskoczyć ze skóry, uciec stamtąd, odnaleźć Lucy i ją zabić. To wszystko działo się przez to, że ze mną nie przyjechała.
– To jest agent Jasona, Tom Symond. – Keith zaczął nas sobie przedstawiać. – A to ta pisarka, o której ci mówiłem, Tom, Olive T…
– Miło mi cię poznać – przerwałam Keithowi na tyle głośno, żeby go zagłuszyć, zanim zdąży wymówić moje nazwisko.
Tom Symond zachichotał, wstał i sięgnął po moją dłoń.
Niestety, ja też musiałam wstać. Nie uważacie, że te wszystkie uprzejmości bywają nieznośne? Kiedy już uściskaliśmy sobie dłonie, odważyłam się spojrzeć w kierunku Jasona, który wciąż nic nie mówił. Zauważyłam, że przygląda mi się ze zmarszczonym czołem, więc szybko odwróciłam wzrok. Usiadłam i sięgnęłam po swoją ukochaną szklankę wody.
– Chcemy, żeby to Jason Thorn zagrał Isaaca. Uważamy, że idealnie nadaje się do tej roli – zaczął Keith.
„Cholera, ten facet za dużo gada” – pomyślałam.
– Wciąż mamy wiele do omówienia, Keith, więc nie uprzedzajmy faktów – oznajmił Tom.
Skinęłam entuzjastycznie głową. W jakim piekle się znalazłam, że przyprowadzili tu JEDYNEGO aktora, którego…
– Olive Taylor?
O Boże…
Śmierć byłaby taka piękna. Moje własne niebo. Czyż nie byłaby cudowna? Oddech jest przereklamowany.
– Olive? – zapytał zaskoczony Jason. W pomieszczeniu zapadła kompletna cisza.
Zaburczało mi w żołądku.
„Jest tam ktoś na górze? Zabij mnie. Zabij mnie teraz” – błagałam w myślach.
– Bardzo mi miło… Panie Jasonie Thornie – wymamrotałam żałośnie, mimowolnie usiłując wymazać z pamięci wiele lat swojego życia.
Ze wszystkich rzeczy, które mogłam powiedzieć, wybrałam właśnie te idiotyczne słowa, siedząc tam jak sparaliżowana i drżąc z przerażenia niczym liść na wietrze…
– Maleńka! – powiedział i podniósł się z krzesła. W jego głosie brzmiała czułość. Oczywiście zaskoczenie także, ale przede wszystkim czułość.
Wszystkie włoski zjeżyły mi się na ciele.
Jason obszedł stół i zbliżył się do mnie. Nie było już opcji ucieczki.
Zrezygnowana odstawiłam szklankę i odsunęłam krzesło, żeby stanąć twarzą w twarz z Jasonem. Dzieliły nas tylko dwa kroki. Dwa małe kroki po tych wszystkich latach.
– Olive! – Rozchylił usta w szerokim uśmiechu.
Zlustrował każdy centymetr mojego ciała, przyprawiając mnie o rumieńce. Stanął tuż przede mną i ujął w dłonie moją i tak już czerwoną ze wstydu twarz. Mimowolnie zrobiłam krok w tył, prawie siadając pupą na stole, ale