Potentat. Katy Evans
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Potentat - Katy Evans страница 13
– Nie? – Przez moment nie bardzo wiem, co o tym myśleć.
– Jest pan szczodry, jeśli chodzi o pieniądze, ale w kwestii czasu prawdziwy z pana sknera! Och, panie Ford…! Nie chciałam pana urazić!
Zaczerwieniła się jak burak, a ja przez moment się na nią gapię.
Jezu. To naprawdę o mnie chodzi? Jestem znany z tego, że jestem taki… zimny? Otrząsam się i uśmiecham się do niej.
– Życzę ci wszystkiego dobrego, Pepper! Do zobaczenia po moim powrocie.
Moje życzenia są szczere. Owszem, jestem przygaszony, może nawet trochę zgorzkniały w związku z tym, co się stało pomiędzy mną a Cordelią, ale mam nadzieję, że innym szczęście bardziej dopisze. A szczególnie Pepper, która od lat urabia sobie dla mnie ręce po łokcie. Jest najbardziej lojalną osobą, jaką znam.
Wychodzę ze studia, mój sportowy mercedes czeka na mnie zaparkowany na chodniku. Dach jest opuszczony, więc rzucam aktówkę na fotel pasażera i siadam za kierownicą.
– Miłego dnia, panie Ford! – mówi chłopak, zajmujący się wyłącznie odprowadzaniem na parking mojego samochodu.
– Tobie również, Pedro. Nie tęsknij za mną za bardzo!
– Postaram się, proszę pana. Ani za panem, ani za tą ślicznotką. – Pieszczotliwym wzrokiem spogląda na mój samochód.
Ze śmiechem naciskam pedał gazu. Jadę prosto do mojego położonego w dzielnicy Bel-Air domu, gotowy, żeby się spakować i jutro złapać poranny lot na lotnisko JFK. W drodze do domu przypominam sobie Sarę tamtego dnia w taksówce – fantazjuję o tym, żeby spotkać ją dokładnie w tym samym miejscu, gdzie poprzednio. W cholernej kolejce do taksówki. Jestem zaskoczony, jak bardzo pragnę poczuć w ręce jej tyłeczek, poczuć smak jej języka na moim. Jak bardzo pragnę, żeby ta niegrzeczna koteczka znowu dla mnie doszła.
Za wszelką cenę unikam komplikacji. Nawet Pepper, moja najlepsza asystentka, jest ode mnie starsza o dobrych piętnaście lat. Nie żebym sobie nie ufał, jeśli o kobiety chodzi, ale ponieważ byłem żonaty i nie chciałem, żeby Cordelia niepotrzebnie źle coś zrozumiała. Szczególnie że tak często wyjeżdżałem.
A Sara to komplikacja. Dokładnie tego rodzaju, jakich wolałbym unikać. Szczególnie że do sfinalizowania rozwodu jeszcze daleko. A ja w tym momencie absolutnie nie jestem gotowy na nowe zawirowania emocjonalne. Jednak na samą myśl o tym, że będziemy mieszkać w tym samym mieście, czuję niepokój. Jakby przeszył mnie impuls elektryczny.
Przez ostatnich kilka miesięcy całkowicie zatraciłem się w pracy. Próbowałem zapomnieć o tej nocy, kiedy pieprzyliśmy się do utraty tchu. Ale nic to nie dało. Im bardziej próbuję zapomnieć, tym żywsze są te wspomnienia.
Równie dobrze mogę iść na całość. Ponownie się z nią zobaczyć. Poznać jej nazwisko, dowiedzieć się, co lubi, a co ją wkurza – dojść do tego, skąd ta moja obsesja na jej punkcie. Może wtedy uda mi się o niej zapomnieć.
Po raz pierwszy od ponad roku nie mogę się doczekać, kiedy się znajdę w Nowym Jorku. Myśl o niej sprawia, że pragnę tam wrócić i wyciągnąć rękę po więcej. To dzięki niej po raz pierwszy od bardzo dawna znowu poczułem, że żyję. Jej cipka była wspaniała, ale to jej zadziorny charakterek i te soczyste usta nie pozwalają mi w nocy zmrużyć oka.
Dzisiejsza noc nie jest inna od pozostałych. Już północ, a ja wałęsam się po korytarzach mojego domu w Bel-Air. Ma trzy sypialnie, kupiłem go po tym, jak wyprowadziłem się z apartamentu na West Endzie.
Myślałem, żeby tutaj, w Los Angeles, rozpocząć nowe życie. Ale chociaż interes kwitnie, to kiedy spoglądam na przestronne pokoje oraz na palmy rosnące na perfekcyjnie przystrzyżonym trawniku, czuję, że to nie jest mój świat.
Gdzieś w głębi serca nadal jestem facetem z Manhattanu. Nadszedł czas, żebym przestał pozwalać swojej żonie – a wkrótce byłej żonie – rujnować sobie życie i odwodzić mnie od tego, czego naprawdę pragnę.
A pragnę wrócić do Nowego Jorku – to mój cholerny dom, zawsze nim będzie.
Czas z tym skończyć, zacząć wszystko od nowa i – do diabła! – jeśli mam na to ochotę, zaprosić Sarę do restauracji Daniel na kolację.
Wkładam jedwabne, wiązane na tasiemkę spodnie od piżamy, jednocześnie wybierając numer swojego prawnika.
– Posłuchaj, Wahlberg. Przemyślałem to.
– Cały czas tylko myślisz! Jesteś maszyną. Powinieneś bardziej skupić się na uczuciach, a mniej na myśleniu, Ford.
– Skupiałem się na uczuciach – oznajmiam, z nieco przesadną intonacją – i były to uczucia raczej rozpaczliwe. Przemyślałem też ponownie plan, o którym mi ostatnio wspominałeś.
– A, masz na myśli pomysł, żeby zagrać naprawdę twardo. Z kobietą taką jak Cordelia trzeba…
– Zróbmy to – przerywam mu.
– Słucham?
– Zróbmy to. Mam już dosyć bycia miłym. Rzygać mi się chce na myśl o rachunkach z jej kard kredytowych, rachunkach telefonicznych, fakturach za podróże prywatnym odrzutowcem, którym zwiedza sobie świat z chłopaczkami, na jakich akurat ma ochotę. To nie mój styl, Wahlberg. Nie jestem facetem, z którego można robić idiotę dłużej niż pieprzony rok.
– Alleluja! Nareszcie się porządnie wkurwiłeś!
– Nie wkurwiłem się. Po prostu nareszcie jestem gotowy, żeby zrobić to na swoich warunkach. Bierz się do roboty.
Przekazałem mu to, co miałem do przekazania, więc się rozłączyłem.
Dążenie po trupach do celu nie sprawia mi przyjemności. Ludzie zwykle szanują mnie na tyle, żeby mnie do tego nie zmuszać ani nie prowokować. Ale jeśli tego nie zrobię, nigdy się od niej nie uwolnię; jako jej mąż popełniłem niejeden błąd, ale nigdy, kurwa, nie przestałem jej kochać. Starałem się. Zasługuję na kolejną szansę i mam zamiar jeszcze raz wyruszyć w pogoń za szczęściem. A kiedy je odnajdę, już nigdy nie wypuszczę go z rąk.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного