.
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу - страница 9
Pierwsza oznacza nasilenie danej jakości, np. białe, bielsze itp., druga – samą jakość: białe czy czarne itp. W wypadku pierwszego rodzaju różnicowania ustrój jest jakby nastawiony na odbiór określonej jakości, określa tylko jej nasilenie. Jest tu jakby ściślejsze związanie się z bodźcem. Siła reakcji odpowiada sile bodźca. Natomiast w wypadku dyskryminacji różnicującej ustrój jakby wychodzi wobec otoczenia z gotową propozycją: białe czy czarne i daje odpowiedź tak lub nie. Rzuca jakby w otoczenie gotową strukturę czynnościową (w formie pytania), która zostaje przyjęta lub odrzucona. Nie ma tu już takiego zespolenia ze środowiskiem jak w wypadku zasady analogowej.
NIEPOWTARZALNOŚĆ PIERWSZEJ FAZY I POWTARZALNOŚĆ (PERSEWERACJA) DRUGIEJ FAZY METABOLIZMU INFORMACYJNEGO
Nasza znajomość procesów neurofizjologicznych jest jeszcze zbyt nikła, by kusić się o analogie między obiektywnym a subiektywnym aspektem życia. Wydaje się jednak, że ustrój stosuje jakby dwie metody podejścia w stosunku do swego otoczenia: metodę związania się z nim i metodę dystansu. Metabolizm informacyjny miałby jakby swoistą pulsację: złączenia się ze środowiskiem zarówno zewnętrznym, jak wewnętrznym ustroju w pierwszej fazie i nabrania w stosunku do niego dystansu w drugiej fazie. W niej już ustrój daje gotową strukturę czynnościową w formie pytania i zależnie od rodzaju odpowiedzi (tak lub nie) kształtuje się dalsza interakcja z otoczeniem.
Mimo więc niezwykłego bogactwa potencjalnych struktur czynnościowych w drugiej fazie metabolizmu informacyjnego ustrój musi pewne struktury stale powtarzać, z nimi stale jakby występować w stosunku do otoczenia. Odpowiedź na przedstawioną propozycję często bowiem decyduje o dalszych losach ustroju, np. czy dany pokarm jest jadalny, czy trujący itp. Dlatego perseweracja jest koniecznym warunkiem drugiej fazy metabolizmu informacyjnego. Ustrój musi uparcie dążyć do swego celu. Otoczenie jest tu tylko środkiem do tego celu, do niego pasuje lub się jemu sprzeciwia, dlatego obowiązuje tu język binarny: „tak” lub „nie”.
Należy przypuszczać, że perseweracja w drugiej fazie metabolizmu informacyjnego jest w pewnym stopniu zdeterminowana filogenetycznie, a w pewnym – ontogenetycznie, tzn. pewne struktury czynnościowe mają już na skutek filogenezy większe szanse realizacji (wyższy współczynnik prawdopodobieństwa) lub – jeśli się przedstawi to zagadnienie w języku neurologicznym – są już genetycznie lepiej utorowane. Jeszcze inne w ciągu życia osobniczego zależnie od warunków i jego kolei zyskują większe szanse niż inne struktury. W ten sposób – wbrew twierdzeniom niektórych filozofów (Locke) – mózg nigdy nie jest tabula rasa.
Perseweracja w lęku anankastycznym polegałaby w przedstawionym ujęciu na przesunięciu mechanizmów drugiej fazy do fazy pierwszej. To co jest odpowiednie w drugiej fazie, gdy chodzi o utrzymanie pewnej linii zachowania się (celu), nie jest odpowiednie w fazie pierwszej, której zadaniem jest odbicie, możliwie wierne, otaczającej rzeczywistości. Odbicie to wprawdzie obejmuje tylko koloryt emocjonalny, ale jest wierniejsze niż konstrukcje fazy drugiej, które oddają raczej plany aktywności ustroju, a otoczenie jest ważne tylko o tyle, o ile spełnia warunki do realizacji tych planów (odpowiedź tak lub nie), bądź też ich nie spełnia. Obu procesów nie da się od siebie odłączyć, ustrój musi przedstawiać określone propozycje swemu otoczeniu.
Pierwsza faza jest jednak konieczna do nawiązania bezpośredniego kontaktu z otoczeniem. Zagadnienie związku z otoczeniem w umyśle ludzkim, jak się zdaje, ulega schematycznemu wypaczeniu, polegającemu na tym, że podmiot oddziela się ostro od przedmiotu (otoczenia). W rzeczywistości związek jest bliższy, człowiek – jak i wszystkie istoty żywe – jest ściśle ze swym otoczeniem zespolony. Nieraz z góry wie, co w nim jest dla niego dobre, a co złe. Skąd np. pies czy kot wie, która trawka jest dla niego dobra, a która wywołuje przeczyszczenie lub wymioty, tak jakby był doświadczonym farmaceutą? Wiele tzw. instynktowych zachowań u zwierząt tłumaczyć można zespoleniem ustroju z otoczeniem.
Problem lęków anankastycznych polegałby między innymi na zerwaniu związku z otoczeniem, uczucia są jakby zawieszone w próżni. Rytm perseweracyjny, charakterystyczny dla drugiej fazy metabolizmu informacyjnego, gdzie chodzi o konsekwentne utrzymanie pewnej linii postępowania, ogarnia życie uczuciowe, a w każdym razie tę jego część, która jest sygnałem nadchodzącego zagrożenia. W zespołach anankastycznych bezsens lęku jest zjawiskiem zgoła uderzającym. Ale bezsens ten istnieje też w innych rodzajach lęku, choć w mniej jaskrawej formie. W przeciwieństwie do świata zwierzęcego lęk u człowieka nieraz traci swój biologiczny sens sygnału grożącego niebezpieczeństwa.
POTRZEBA BÓLU I LĘKU (SYSTEM ALARMOWY)
Lęk i ból są dwoma podstawowymi stanami uczuciowymi należącymi do grupy uczuć o negatywnym znaku, i to nie tylko u człowieka, ale też prawdopodobnie w całym świecie zwierzęcym. Wydawać by się mogło, że bez nich życie byłoby rajem na ziemi. Tak jednak nie jest; z obserwacji klinicznych wiadomo, czym grozi brak bólu (np. w syringomielii). Środowisko człowieka, jak zresztą wszystkich żywych istot, nie jest „środowiskiem macierzyńskim”, tzn. takim, w którym wszystkie potrzeby są zaspokojone i w którym żadne niebezpieczeństwo nie grozi. Gdyby życie było rajem, można by było obejść się bez lęku i bólu. Ponieważ jednak życie przedstawia wiele niebezpieczeństw, każda żywa istota musi dysponować systemem alarmowym, który sygnalizuje zbliżające się niebezpieczeństwo i dzięki któremu można go uniknąć.
„Mądrość” przyrody polega na właściwym rozmieszczeniu sygnałów niebezpieczeństwa na współrzędnych czasu i przestrzeni. Są tu jakby dwa zabezpieczenia; jedno, tj. lęk, działa z większej odległości przestrzennej i czasowej, a drugie, tj. ból, z mniejszej, w bezpośrednim już zetknięciu z czynnikiem szkodliwym. Sygnały niebezpieczeństwa działają w określonej „czasoprzestrzeni”. Odcinek przeszłości w wypadku bólu jest krótki, niebezpieczeństwo już osiągnęło granice organizmu. Ból jest sygnałem, że trzeba się jak najszybciej z danej sytuacji wycofać (jak np. w wypadku oparzenia) lub podjąć jakieś środki zaradcze (jak np. w wypadku bólu narządów wewnętrznych).
W wypadku lęku niebezpieczeństwo jest dalsze zarówno przestrzennie, jak i czasowo. Nie sięga ono jeszcze granic organizmu, a odległość czasowa może się wahać u człowieka od ułamka sekundy do wielu lat. Również na współrzędnych przestrzennych odległości mogą się wahać od bliskich do bardzo dalekich. W ten sposób lęk u człowieka może dotyczyć konkretnej sytuacji, określonego „tu” i „teraz”, lub sytuacji oderwanej od konkretu (a więc abstrakcyjnej), gdzie odległości czasowe i przestrzenne są bardzo duże. Nawet dochodzi do tego, że odległości sięgają nieskończoności (używa się nawet pojęcia „lęku kosmicznego”, „egzystencjalnego”, a więc lęku związanego z samym faktem istnienia).
Ból z natury rzeczy jest u człowieka bardziej od lęku konkretny, musi bowiem w jego wypadku dojść do bezpośredniego zetknięcia się czynnika szkodliwego z ustrojem. Niemniej jednak u człowieka i on przybiera formy bardziej abstrakcyjne, tzn. nie jest proporcjonalny do stopnia uszkodzenia, ale zależy od wielu czynników, które sprawiają, że nieproporcjonalnie wzrasta lub maleje, przedłuża się lub skraca. Jego wymiary ulegają więc różnorodnym przekształceniom na siatce czasowo-przestrzennej ustroju.
W świecie zwierzęcym nie ma tej swobody poruszania się w wymiarach czasu i przestrzeni. Zwierzę jest bardziej niż człowiek ograniczone do konkretnej sytuacji, nie może wyjść poza własne „tu” i „teraz”. Dzięki temu sygnał niebezpieczeństwa