Szalona noc. Christina Lauren

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szalona noc - Christina Lauren страница 13

Автор:
Серия:
Издательство:
Szalona noc - Christina Lauren

Скачать книгу

słyszy zgrzytu rysika na papierze. Siadam na kanapie i zaczynam wściekle rysować najdrobniejsze szczegóły jego ciała: ciemne włosy na nogach, sznury mięśni na udach, głębokie wgłębienia obok bioder i tak, nawet zarys penisa pod bokserkami.

      Przerzucam kolejne strony, zdecydowana najpierw przenieść na papier wszystkie możliwe szczegóły, a potem je pokolorować. Ręce mam całe w węglu, palce ścierpły mi od intensywnej, pośpiesznej pracy.

      – Połóż się na brzuchu – mówię.

      Oliver robi, co każę, a ja zauważam poruszenie jego bioder, które raz mocno wbijają się w dywanik; nieświadome

      pchnięcie.

      W odpowiedzi na ten gest moje ciało spina wszystkie mięśnie; błagalne życzenie wysłane do wszechświata.

      Widzę długą bliznę na lewym boku, przecinającą kilka żeber.

      – Co to za blizna?

      – Upadek na pierwszej wycieczce rowerowej – mruczy Oliver; ma na myśli swoją podróż w ramach projektu „Bike and Build”, w czasie której poznał Ansela i Finna. We trójkę rowerami przemierzyli Stany, po drodze budując domy dla potrzebujących.

      Blizna jest wielka, szeroka na centymetr, długa na dziesięć. Zastanawiam się, jak długo Oliver nie mógł wsiąść na rower po takim upadku.

      – Nie miałam pojęcia, że miałeś wypadek na tamtej wycieczce. I co zrobiłeś potem? Już nie jeździłeś i nie pomagałeś na budowach?

      Oliver wzrusza ramionami, poprawia głowę opartą o ręce, a ja podziwiam, jak swobodnie czuje się w swojej skórze.

      – Pozszywali. Może ze dwa dni odpoczywałem. To nic wielkiego, tylko paskudnie wygląda.

      Mrucząc pod nosem i słuchając, jak opowiada o wycieczce, staram się jak najlepiej oddać umięśnioną krzywiznę łydki, wygięcie stopy i wystającą kostkę.

      – Canberra jest płaska – ciągnie Oliver. – Wszędzie jeździliśmy rowerami, to idealne miasto na rower. Ładne ścieżki, dobre drogi. Jeździłem cały czas, a mimo to i kumplom, i mnie odwalało, więc oczywiście zaliczyłem mnóstwo upadków – uwielbiam jego głos, zatracam się w nim, licząc jednocześnie kręgi w kręgosłupie, włosy kręcące się za uchem, cień zarostu przecinający policzek. Jedną sprawą jest widzieć to wszystko, a zupełnie inną – wyobrażać sobie, jak go dotykam, poznawać go dłońmi tak samo, jak teraz poznaję wzrokiem.

      W szkicowniku mam już materiału na fantazje na całe życie; Oliver z pewnością pomógł mi stworzyć najseksowniejszy wizerunek w historii komiksu.

      Wierzchem dłoni wycieram sobie z westchnieniem czoło.

      – Chyba będzie dobrze.

      Oliver przekręca się na bok i opiera na łokciu. Poważnie, to absurd. W niebieskich bokserkach na białym dywaniku wygląda tak, jakby pozował do „Playgirl”.

      – Która godzina? – pyta.

      Rzucam okiem na pe… na zegarek na kablówce.

      – Ósma dziewiętnaście.

      Muszę wyjść.

      Oliver przeciąga się, mięśnie mu drżą, pięści się zaciskają, głowa odchyla się z ulgą do tyłu. Po donośnym, pełnym ulgi jęku pyta:

      – Pokażesz mi swoje dzieło?

      – Nie ma mowy.

      – Zatem to pornografia?

      Śmieję się.

      – Przecież jesteś w bokserkach.

      – Czyli tak? Teraz naprawdę mam ochotę obejrzeć, co na-

      rysowałaś.

      – Zobaczysz – obiecuję. – W końcu ci pokażę. Przy kolejnej książce chcę się posunąć nieco dalej – pochylam głowę i zakładam włosy za ucho. – Pomogłeś mi trochę uporządkować to sobie w głowie. Dzięki.

      Czy sytuacja jest niezręczna? Mnie się tak nie wydaje, ale może po prostu nie umiem odczytywać tego rodzaju sygnałów. Ja czułam się swobodnie. Jest swobodnie.

      Oliver wstaje, znajduje dżinsy i zaczyna je zakładać. Żegnam się z najdoskonalszym penisem w półerekcji, jakiego dotąd widziałam.

      – Zwykła przyjacielska pomoc – mamrocze. – Tak się robi.

      – Dzięki – mówię znów.

      – Mam nadzieję, że przynajmniej nieco cię oderwałem.

      Kiedy jego głowa wyłania się z koszulki, którą właśnie na siebie zakłada, patrzę mu w oczy.

      – Od czego mnie oderwałeś?

      Oliver śmieje się i podchodzi blisko, po czym wyciąga rękę i mierzwi mi włosy.

      – Do zobaczenia później, Lola Love.

      Wychodzi z mieszkania i kieruje się do sklepu, a ja dopiero wtedy przypominam sobie o Razorze Marsjaninie i o tym, że jakąś godzinę temu „Variety” opublikowało artykuł.

      Harlow rzuca torebkę na ławkę i wsuwa się do boksu naprzeciwko mnie.

      – Przepraszam za spóźnienie.

      – Nie ma sprawy. Zamówiłam ci sałatkę z łososiem – rzucam spojrzenie na wejście do restauracji. – Nie ma Finna? Myślałam, że wczoraj wieczorem miał przylecieć?

      – Musiał zostać na tydzień. Coś z bezpiecznikami czy tablicą rozdzielczą albo… – Harlow udaje, że zasypia na

      stole.

      – Nigdy nie wiem, gdzie on akurat jest – mamroczę do mojej szklanki z wodą.

      – Podpowiem ci. Kiedy wyglądam tak – wskazuje na swoją perfekcyjną fryzurę i makijaż – nie ma go w domu. Gdyby rano był, byłabym zbyt wykończona, żeby…

      – Rozumiem – moja kochana przyjaciółka jest mistrzynią przesadnych zwierzeń.

      – Co się z wami działo, kiedy wytoczyliście się z „Hennesey’s”? Nie wiedziałam, kto kogo prowadzi.

      Odchylam się, gdy podchodzi kelnerka z naszym zamówieniem, i dziękuję jej.

      – Nie pamiętam, jak dotarliśmy do mnie, ale Oliver został na noc – mówię, gdy jesteśmy już same.

      Nie patrzę na Harlow, więc aż podskakuję, kiedy przyjaciółka głośno wali dłońmi w stół i podnosi się w połowie.

      – Co takiego?

      Kilka osób zerka w naszą stronę.

      – Spał

Скачать книгу