Łowcy nazistów. Andrew Nagorski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Łowcy nazistów - Andrew Nagorski страница 12

Łowcy nazistów - Andrew Nagorski Historia

Скачать книгу

spoglądało z niechęcią na procesy w Norymberdze i w innych miejscach jako na „sprawiedliwość zwycięzców”, byli i tacy, dla których wymierzanie kar sprawcom upadku Niemiec przynosiło satysfakcję. Saul Padover, urodzony w Austrii historyk i politolog, który przeszedł w szeregach amerykańskiej armii szlak bojowy od Normandii do Niemiec, prowadził obszerne notatki na temat postaw Niemców. Zapisał na przykład swoją rozmowę z młodą kobietą, która pełniła kierowniczą funkcję w Bund Deutscher Mädel, Związku Dziewcząt Niemieckich, żeńskiego odpowiednika Hitlerjugend.

      Zapytana o rolę, jaką odgrywała w BDM, „skłamała”, że została „zmuszona” do objęcia kierowniczej funkcji. Co jej zdaniem należało uczynić z czołowymi nazistami? „Jeśli o mnie chodzi, możecie ich wszystkich powywieszać” – brzmiała zapisana przez Padovera odpowiedź dziewczyny61.

      Z pewnością nie była jedyną, która pragnęła egzekucji nazistowskich szych, co jednocześnie pomagało jej samej zdystansować się od wydarzeń. Twierdziła, tak jak wielu Niemców, że nic nie wiedziała o większości popełnianych przez Trzecią Rzeszę zbrodni.

      Peter Heidenberger, który spędził ostatni okres wojny w szeregach niemieckiej dywizji spadochronowej na froncie włoskim, a krótko przed końcem wojny dostał się do niewoli, dotarł do Dachau niedługo po wyzwoleniu tamtejszego obozu koncentracyjnego. Szukał swojej narzeczonej, która uciekła z rodzinnego Drezna po nalocie na miasto z 13 lutego, szukając schronienia u mieszkających w okolicach Dachau przyjaciół. „Wiesz, Dachau to bardzo ładne miasto, mają tutaj zamek” – stwierdził, wspominając wydarzenia po dziesięciu latach62. Gdy wchodził na zamkowe wzgórze, amerykański żołnierz zapytał go, czy wiedział, co działo się w leżącym poniżej obozie. „Odpowiedziałem mu, że nie byłem tam i nie wiedziałem nic poza tym, że był to obóz karny. Nie uwierzył mi” – wspominał Heidenberger.

      Wkrótce jednak miał się dowiedzieć o wiele więcej – wystarczająco wiele, by podzielić pragnienia młodej Niemki z BDM. „Oni wszyscy powinni trafić pod mur i mielibyśmy sprawiedliwość” – powiedział, wspominając swoją reakcję na prawdę o obozie.

      Poglądy Heidenbergera miały się z czasem zmienić ze względu na jego udział w procesach odbywających się równolegle z norymberskimi. To właśnie w Dachau Amerykanie zorganizowali proces tych, którzy wcielali w życie decyzje czołowych nazistów, także tych, których powieszono w Norymberdze. Byli wykonawcami, oficerami SS i funkcjonariuszami kierującymi nie tylko Dachau, lecz także innymi obozami koncentracyjnymi. Amerykanie szukali niezależnego dziennikarza, który pisałby korespondencje z procesów w Dachau dla Radia Monachium, nowej stacji utworzonej przez zwycięzców. Miejscowy urzędnik zaproponował Heidenbergera, który był dobrze wykształconym Niemcem i nie należał do NSDAP.

      Młody Niemiec musiał się najpierw dowiedzieć, jaka jest rola niezależnego dziennikarza, chętnie się jednak zgodził. „Korzyścią było to, że w obozie dostawaliśmy doskonałe jedzenie” – pisał. Wkrótce miał się okazać cennym reporterem dla kolejnych mediów, w tym Niemieckiej Agencji Informacyjnej oraz Agencji Reutera. Procesy w Dachau, choć mniej znane od norymberskich, pozwoliły odkryć wiele niezwykłych szczegółów dotyczących codziennej praktyki funkcjonowania Trzeciej Rzeszy.

      To właśnie tego rodzaju szczegóły miał na myśli Truman, gdy długo po zakończeniu swej prezydentury mówił o pierwotnym celu wszystkich procesów: „by uniemożliwić w przyszłości twierdzenie «To się nigdy nie wydarzyło, to tylko propaganda, stek kłamstw»”63. Innymi słowy, powojenne procesy miały na celu nie tylko wymierzenie kary winnym, lecz także miały ogromne znaczenie dla ustalenia prawdy historycznej.

      W odróżnieniu od wielu jemu współczesnych, William Denson nie walczył na frontach europejskich. Pochodził z Alabamy; jego pradziadek walczył w wojnie secesyjnej po stronie Konfederacji, dziadek był sędzią stanowego Sądu Najwyższego ryzykującym ostracyzm z powodu obrony czarnoskórych mieszkańców Alabamy; ojciec był szanowanym miejscowym prawnikiem i politykiem. Sam Denson ukończył prawo na Harvardzie, po czym wykładał prawo w West Point. W początkach 1945 r. mianowano go jednym z wojskowych prokuratorów na teren Niemiec. W wieku 32 lat Denson – samotnie, żona nie chciała pojechać z nim do zrujnowanych Niemiec – przygotowywał się do oskarżania w procesach w okupowanym kraju, w którym był po raz pierwszy64.

      Stacjonował wraz z innymi prokuratorami w położonej niedaleko Dachau Fryzyndze. Początkowo sceptycznie traktował przerażające relacje ocalałych więźniów. „Sądziłem, że mam do czynienia z ludźmi szukającymi zemsty za złe traktowanie w obozach koncentracyjnych; że sięgają oni raczej do wyobraźni niż rzeczywistych zdarzeń” – wspominał po wielu latach. Wkrótce jednak wzajemna zgodność relacji przekonała go. Ponieważ świadkowie „relacjonowali właściwie to samo, wiedziałem, że do wydarzeń tych rzeczywiście doszło, ponieważ nie mieli oni wcześniej możliwości spotkania się i ustalenia jednej wersji wydarzeń”65.

      Wszelkie wątpliwości zostały rozwiane przez relacje wyzwolicieli Dachau i innych obozów. Relacje te doprowadziły też do wznowienia debaty, czy osoby odpowiedzialne za masowe mordy i zbrodnie nie zasługują jedynie na doraźną egzekucję. Gdy generał George S. Patton zwiedził Ohrdruf, podobóz Buchenwaldu, w którym widział koszmarne sceny godne obrazów Hieronymusa Boscha, krzyknął ze swego jeepa: „Widzicie, co zrobiły te skurwiele? Widzicie, co zrobiły te gnoje? Macie ich nie brać do niewoli!”66.

      Jednakże Denson i jego koledzy w prokuraturze wojskowej byli przekonani, że procesy są absolutnie konieczne – zarówno w celu ukarania winnych, jak i ujawnienia przerażających faktów, by stały się dostępne dla wszystkich także w przyszłości. Zapoznając się ze szczegółami relacji amerykańskich żołnierzy o Dachau i innymi świadectwami, Denson osiągnął „moment, w którym gotów byłem uwierzyć niemal we wszystko” – wspominał. Gdy kazano mu możliwie szybko oskarżyć sprawców, był bardziej niż gotów. Kwestia doraźnych egzekucji została zatem rozstrzygnięta na korzyść procesów67.

      Głównym śledczym Densona był Paul Guth. Urodził się w żydowskiej rodzinie w Wiedniu, skąd wysłano go do angielskiej szkoły. Stamtąd trafił do Stanów Zjednoczonych, gdzie wybrano go do przeszkolenia wywiadowczego w Camp Ritchie w Pensylwanii, w którym przeszkolono znaczną liczbę żydowskich uchodźców z Niemiec i Austrii. Po ukończeniu kursu z najlepszą lokatą Guth trafił na dodatkowe przeszkolenie do Anglii, po czym znalazł się we Fryzyndze. Miał się okazać jednym z najlepszych amerykańskich śledczych wojsk lądowych.

      Gdy jednak Guth miał przemawiać do więźniów przetrzymywanych w barakach obozowych, w których jeszcze niedawno mieszkały ich ofiary, nie robił imponującego wrażenia – wręcz przeciwnie. Esesmani spodziewali się, że zostaną straceni. Zamiast tego Guth wyczytał nazwiska 40 Niemców, którzy mieli stanąć przed amerykańskim trybunałem wojskowym. Powiedział im także, że mogą sobie wybrać dowolnego prawnika, że rachunek za obronę pokryją Amerykanie i że jeśli nie chcą, nie zostaną zmuszeni do składania zeznań. Jak napisał biograf Densona Joshua Greene: „Niemcy nie wierzyli własnym uszom”68.

      Proces zaczął się 13 listopada 1945 r. przy pełnej sali sądowej. Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze

Скачать книгу


<p>61</p>

Kolekcja Saula K. Padovera, 1944–1945, The New York Public Library Manuscript and Archives Division.

<p>62</p>

Wywiad autora z Peterem Heidenbergerem. Jeśli nie wskazano inaczej, cytaty pochodzą z tego wywiadu.

<p>63</p>

M. Beschloss, op. cit., s. 275.

<p>64</p>

Szczegóły bibliograficzne za Joshua M. Greene, Justice at Dachau: The Trials of an American Prosecutor, s. 17–20.

<p>65</p>

Michael T. Kaufman, William Denson Dies at 85; Helped in Convicting Nazis, „The New York Times”, 16 grudnia 1998.

<p>66</p>

J.M. Greene, op. cit., s. 13.

<p>67</p>

Ibidem, s. 19, 24.

<p>68</p>

Ibidem, s. 26, 36.