Romans panny Brook. Helen Dickson
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Romans panny Brook - Helen Dickson страница 4
– Tak, mnie też, ale dzięki Bogu jeszcze nie było za późno. A teraz czy zechce pan puścić moje ramię?
Golding natychmiast posłuchał.
Gniew Lydii nieco osłabł, więc mogła uważniej przyjrzeć się przystojnemu nieznajomemu. Miał w sobie wyniosłą powściągliwość, która stwarzała pewien dystans, wyczuwała też w nim wręcz agresywną pewność siebie i potężną determinację. Otaczała go aura zwycięzcy, który odnosi sukcesy na wszystkich polach, na których działa. Poczynając od arogancko uniesionej głowy aż po swobodną postawę widać było, że jest człowiekiem o skomplikowanym i wielowymiarowym charakterze, absolutnie przy tym przekonanym o własnej nieomylności.
– Ja… ja… – Miała wrażenie, że słowa utknęły jej w gardle. Czuła się obnażona i bezbronna. Na ogół opanowana i zachowująca samokontrolę, wystawiona na widok tego mężczyzny miała wrażenie, że została odarta z godności. Ta cała sytuacja była zbyt upokarzająca. Kiedy pierwszy raz popatrzyła na niego, poznała po jego twarzy, że jest twardym mężczyzną, który niełatwo się wzrusza, więc była zaskoczona, że ją dogonił. – Proszę mi wybaczyć – powiedziała. – To wszystko stało się tak nagle, mam zamęt w głowie.
Po raz pierwszy Alexander tak naprawdę popatrzył na nią, a ona spojrzała na niego. Coś między nimi zaiskrzyło. Lydia z trudem przełknęła ślinę. Nie była w stanie odwrócić oczu. Pomyślała, że powinna krzyczeć albo próbować uciec, ale nic takiego nie zrobiła. Wokół panował zgiełk ulicy, mijali ich przechodnie, przejeżdżały powozy, ale oni niczego nie widzieli ani nie słyszeli, zatopieni w swoich oczach. Trwało to tylko krótką chwilę, lecz wydawało się, że wieczność całą, zanim Lydia wreszcie odwróciła wzrok.
Mimo wrażenia, jakie wywarła na nim ta młoda kobieta, Alex błyskawicznie doszedł do siebie. Zorientował się, że ona wciąż jeszcze nie może się otrząsnąć z szoku, jakim były rewelacje o niedoszłym małżonku.
Była dość wysoka i szczupła, miała piękne rysy, a włosy ukryte pod budką lśniły głęboką czernią. Duże zielone oczy były wilgotne, a na gęstych rzęsach osiadły łzy, które lśniły jak diamenty. Jej usta były czerwone i soczyste jak jagody, dolna warga pełna. Ciepłe promienie słońca nadawały jej skórze delikatny blask. Była tak pociągająca, że nie był w stanie oderwać od niej oczu.
Kiedy wpadł do pomieszczenia, w którym odbywał się ślub, żeby przerwać ceremonię, patrzył tylko na szwagra. Gdy się dowiedział nie tylko tego, że Henry pojechał do Szkocji, ale i tego, w jakim celu to zrobił, pomyślał, że chodzi o jedną z tych dziewcząt lekkich obyczajów, które myślą tylko o frywolnych rozrywkach i z zapałem godnym zdecydowanie lepszej sprawy łamią wszelkie zasady panujące w towarzystwie, a ich życie jest jednym wielkim pasmem niepohamowanych przyjemności. Stąd jej zgoda na podjęcie tej szalonej eskapady.
Złość wywołana haniebnym zachowaniem Henry’ego zaczęła nieco ustępować na rzecz podziwu dla młodej kobiety, która w krytycznej chwili przystąpiła do zdecydowanej samoobrony. W jej oczach gorzał płomień gniewu i Alex, niejako wbrew sobie, był poruszony jej młodością i siłą. Ale kiedy na nią patrzył, nie widać było śladu łagodności.
– Zdaję sobie z tego sprawę – powiedział po chwili. Uświadomiwszy sobie, jak bardzo bolesny musiał być dla niej fakt, że stała się ofiarą uwodziciela, nagle okazał cień ludzkich uczuć. – Musi to być dla pani trudne. Nie wiedziała pani, że Henry jest żonaty.
– Gdybym wiedziała, nie byłoby mnie tutaj – odrzekła bliska płaczu. – Nie mogę wprost uwierzyć, że mi to zrobił. Jak mógł tak postąpić?
Była zrozpaczona, wydawało się, że w każdej chwili może spłoszyć się jak dziki jelonek. Alex poczuł dziwną potrzebę, by potraktować ją łagodnie i jakoś pocieszyć. Ale nie znał jej jako człowieka, nie wiedział też, jak przebiegała jej znajomość z jego szwagrem. Innymi słowy, co tak naprawdę ich łączyło przed fatalnym finałem.
– Już dobrze – odezwał się. – Nie zamierzam pani osądzać.
– Ale myślę, że pan to robi – odparła Lydia, patrząc na niego nieufnie, a po chwili uniosła butnie głowę i powiedziała: – Dziękuję, że pan przyjechał.
– Nie ma za co.
Obserwował jej postawę, widział sztywne ramiona i dłonie zaciśnięte w pięści. Twarz miała białą jak alabaster, a oczy intensywnie błyszczały. Nie mógł odwrócić od niej wzroku, bo wyglądała imponująco. Stała dumnie wyprostowana, promieniejąc godnością. Zauważył, że lęk ją opuścił, a jego miejsce zajęła lodowata wściekłość. Czekając, aż zakończy tę wewnętrzną walkę, która się w niej toczyła, starał się zachować tak obojętny wyraz twarzy, jak to było możliwe.
– Wyobrażam sobie, że cieszyła się pani z podróży do Ameryki – zagadnął.
– Tak. Nie mogę zaprzeczyć, miałam nadzieję na nowy etap w życiu.
– Musi być pani rozczarowana.
– Dobrze, gdy człowiek posiadł umiejętność godzenia się z rozczarowaniami.
– Naprawdę? Wydaje się pani za młoda na tak gorzką lekcję życia – zauważył.
– Nikt nie wie, kiedy życie postanowi nas doświadczyć.
Alex nie spuszczał z niej wzroku. Starał się wyczytać z jej twarzy konkretne znaczenie kryjące się za tymi słowami, ale jej twarz pozostała nieprzenikniona. Podejrzewał, że ta młoda kobieta kryje w sobie nie lada dumę i odwagę, dzięki czemu skutecznie stawia czoła każdej, nawet najbardziej bolesnej sytuacji.
Lydia milczała, zastanawiając się, co ma zrobić. Do tej pory miała przy sobie Henry’ego, człowieka doświadczonego i stanowczego, który prowadził ją za rękę, wynajął powóz, zorganizował podróż na północ i wszystko pozałatwiał w związku z ich ślubem. Teraz była zdana na własne siły. Jej nadzieje i marzenia dotyczące pięknej przyszłości prysły. Ale, jeśli Bóg pozwoli, sytuacja wcale nie musi być nie do naprawienia.
– Nie wrócę tam – oświadczyła. – Nie chcę już widzieć Henry’ego. Nigdy.
– Nikt tego od pani nie oczekuje – powiedział Alex, zwracając uwagę na spokojny ton jej głosu. – Proszę pójść do hotelu. Zadbam o to, żeby Henry pani nie niepokoił. Teraz już wiem, że zachowałem się niewłaściwie, nie pytając ani nie starając się zrozumieć, jak bardzo dotknęło panią to, co się stało. Zwykle nie jestem taki gruboskórny. Niestety, byłem wobec pani niesprawiedliwy. Proszę o wybaczenie.
– Pana gniew był uzasadniony, skoro Henry jest mężem pana siostry. Proszę mi wierzyć, sir, że kiedy mi się oświadczył, dość długo i gruntownie zastanawiałam się nad odpowiedzią, rozważając różne warianty naszego przyszłego związku. – Uśmiechnęła się gorzko. – Kiedy już muszę podjąć decyzję, nigdy nie działam pochopnie, jednak tym razem powinnam zastanowić się nad tym jeszcze dłużej.
– Nie mogła