Historia Polski od 11 listopada 1918 do 17 września 1939. Stanisław Cat-Mackiewicz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Historia Polski od 11 listopada 1918 do 17 wrzeÅ›nia 1939 - StanisÅ‚aw Cat-Mackiewicz страница 7
Czapski był w swoim społeczeństwie wyjątkiem, Poznańskie walczyło z Niemcami całe, od Radziwiłłów do chłopów. Była to wspaniała dzielnica defensywy polskości.
Pod względem prawnym i gospodarczym przeciwieństwem zaboru pruskiego był zabór rosyjski. Do roku 1905 panował tu absolutyzm, nie było nawet rządów gabinetowych, nie było premiera, prezes komitetu ministrów był tylko instytucją ustawodawczą, przewodniczył komitetowi ministrów, ale ten komitet ministrów był instytucją doradczo-ustawodawczą, rozpatrującą niektóre projekty ustaw. Cesarz był jedynym piastunem wszelkiej władzy, a jego wola jedynym źródłem ustawy. W sprawowaniu władzy wykonawczej każdy minister konferował z cesarzem osobno i od cesarza otrzymywał instrukcje. Ten system razem z wielkością imperium powodował ustawiczne antagonizmy i waśnie pomiędzy resortami. Dopiero od roku 1905 mamy w Rosji przedstawicielstwo narodowe z dwóch izb: Dumy, opartej na dość skomplikowanej ordynacji wyborczej, i Rady Państwa, złożonej w połowie z osób mianowanych przez cesarza, w połowie obranych przez ziemstwa, uniwersytety itd. Wtedy dopiero powstaje w Rosji rada ministrów na sposób europejski, i Witte, Goremykin i Stołypin są pierwszymi premierami rosyjskimi. Polacy byli urzędnikami w głębi Rosji, lecz żaden Polak nie odegrał jakiejkolwiek roli na wyższym stanowisku w Petersburgu. Ale system społeczny, oparty na protegowaniu ziemiaństwa, konserwował polskość ziem, które niegdyś należały do Rzeczypospolitej. Chociaż konfiskaty popowstaniowe zabrały Polakom kilkadziesiąt procent majątków, chociaż Polacy nie mogli kupować majątków na Litwie i Rusi, to jednak na początku wieku XX nie tylko w Mińsku Litewskim, ale i w Kijowie rozbrzmiewa język polski. Daleko na wschód, aż po granice Polski sprzed pierwszego rozbioru, ziemianin, ekonom i Żyd miasteczkowy mówią po polsku. Ogromne dobra na Ukrainie, nawet lewobrzeżnej, dziedziczone przez magnatów polskich, administrowane przez Polaków, sprawiały, że kraj ten nie tracił polskiego charakteru. Rosyjski system gospodarczo-społeczny sprzyjał utrzymywaniu tego charakteru politycznego kraju, który tu zostawił wiek XVIII. Przewaga ziemiaństwa polskiego była tak duża, że ziemstwa, to znaczy samorząd powiatowy i gubernialny, były w rękach Polaków, toteż w niektórych guberniach nie było całkiem ziemstw w obawie przed polonizacją kraju. Dopiero Stołypin chce te ziemstwa wprowadzić, ale według ordynacji specjalnej, zabezpieczającej przed elementem polskim. Wtedy polskim członkom Rady Państwa, zwłaszcza hrabiemu Olizarowi i Meysztowiczowi, udało się wywrócić projekt Stołypina na Radzie Państwa. Stołypin podał się do dymisji, lecz później na podstawie art. 87 ustawy zasadniczej zawiesił na trzy dni izby i ogłosił nową ordynację dla ziemstw w północno-zachodnich guberniach cesarstwa.
Królestwo Polskie posiadało resztki odrębności, które się wyrażały między innymi w tym, że na terenie tych dziesięciu guberni obowiązywało nie rosyjskie prawo cywilne X tomu (oparte zresztą na dawnym statucie litewskim), lecz kodeks cywilny Napoleona. Poza tym w Królestwie Polskim nie było samorządu, ani wiejskiego, ani miejskiego, zarządy miast spoczywały w rękach urzędników mianowanych, oczywiście narodowości rosyjskiej, powszechnie obowiązywał język rosyjski, tak w stosunkach z władzami, jak nawet w urzędowaniu instytucji prywatnych, z małymi odchyleniami na rzecz dwujęzyczności.
Zupełnie inaczej było w Galicji, gdzie polityka, rozpoczęta przez Agenora Gołuchowskiego, oddała zarząd kraju w ręce polskie. Językiem urzędowym administracji, sądów i szkolnictwa był język polski; zarówno przedstawiciel władzy centralnej (namiestnik, starosta), jak samorządowej (marszałek Sejmu Krajowego, marszałek rady powiatowej) z reguły byli Polakami.
Przypisy
1 Tymczasowa Rada Stanu – namiastka przedstawicielstwa polskiego (1916–1917), powołana przez generałów-gubernatorów niemieckiego i austriackiego, z siedzibą w Warszawie, ograniczona głównie do roli opiniodawczej.
Szkoła krakowska
Powiedziałem, że trzy elementy kształtowały Polskę sprzed wielkiej wojny: (a) szkoła krakowska, (b) ruch nacjonalistyczny, (c) socjalizm. Z tych trzech elementów szkoła krakowska miała wpływ najmniejszy, nigdy nie działała na masy, w epoce poprzedzającej wielką wojnę straciła wszelki kontakt z młodym pokoleniem. Jednak ona jedynie miała styczność z dalszą naszą przeszłością, styczność zresztą natury polemicznej. Szkoła krakowska, stańczycy, rodzą się z krytyki powstania 1863 roku, nazwę swą otrzymują od Teki Stańczyka, wydawnictwa, które ośmieszało niektórych powstańców. Bo jak każda wojna, tak i powstanie roku 1863 stało się święte dopiero w oczach następnego pokolenia – ci, którzy je przeżyli, krytykowali gorąco wodzów i niepowodzenia.
Wiele cech złożyło się na wybitną indywidualność szkoły krakowskiej. Była ona szkołą historyczną, szkołą historyczno-prawną, szkołą polityczną. Paweł Popiel, Józef Szujski, Stanisław Koźmian, Stanisław hrabia Tarnowski byli wodzami szkoły krakowskiej w latach popowstaniowych. Michał Bobrzyński, namiestnik Galicji w latach 1907–19111, był jej indywidualnością najsilniejszą. Epigonami stańczyków byli Władysław L. Jaworski i Stanisław Estreicher. Redakcja „Czasu”, pisma, które nie było rzekomo oficjalnym organem Stronnictwa Prawicy Narodowej (taką nazwę przyjęli konserwatyści krakowscy na kilka lat przed wojną) i które czasami wchodziło w konflikt z wybitnymi dygnitarzami w Wiedniu lub we Lwowie, stanowiła jednak zawsze mózg tego stronnictwa i laboratorium pomysłów.
Stańczycy stworzyli w Galicji możliwość współpracy Polaków z władzą zaborczą. To, co Gołuchowskiemu po powstaniu 1863 roku udało się w Austrii, Aleksandrowi Wielopolskiemu nie udało się w Rosji, było nie do pomyślenia w zaborze pruskim.
Ta współpraca z zaborcą, która się udała, która oddała zarząd kraju w ręce polskie, zabarwiała oczywiście całą ideologię szkoły krakowskiej i działała w dwóch kierunkach: albo w doradzaniu Polakom w innych dzielnicach, aby czynili to samo (trójlojalizm), albo w przemyśliwaniu, czyby się nie dało uczynić z Galicji polskiego Piemontu, zjednoczyć całej Polski dokoła Galicji, tak jak Włochy zjednoczyły się dokoła królestwa sardyńskiego.
Najwybitniejszą postacią szkoły krakowskiej był niewątpliwie Bobrzyński. Jego Dzieje Polski, pisane w latach osiemdziesiątych z pasją, z zajadłością, z zawziętością, atakują wszystkie upodobane przez rodaków teorie o naszej przeszłości, walą jak młotem we frazesy romantycznej ideologii. Tolerancja polska w wieku XVI – nie było u nas stosów z palonymi heretykami, podczas gdy cała Europa pławiła się we krwi wojen religijnych! To anachronizm – pisze Bobrzyński – twierdzenie śmieszne. Nasz polski indyferentyzm wobec kalwinów i arian w wieku XVI nie był jakąś tolerancją religijną, której pojęcie w ogóle zrodziło się o wiele później, dopiero w wieku XVIII, już w epoce liberalnej, sceptycznej i szanującej indywidualność ludzką. Rzekoma tolerancja polska nie była jakimś cudownym polskim antydatowaniem zjawiska nieznanego szesnastowiecznej Europie. To, co poetycznie nazywamy tolerancją polską XVI wieku, wynikało po prostu z braku siły przekonań w Polsce, z braku charakterów, z politycznej rozwiązłości. Bobrzyński atakuje po kolei królów popularnych w Polsce, broni królów niepopularnych, atakuje Zygmunta Augusta, usprawiedliwia Augusta II. „Brak silnej władzy zgubił Polskę” – oto teza szkoły krakowskiej, którą można nazwać główną tezą tej szkoły.
Bobrzyński był indywidualnością na wskroś oryginalną i silną. Kiedy w roku 1919 napisał wspaniałą broszurę pt.: O zespolenie dzielnic Rzeczypospolitej, można było powiedzieć, że jest to odbicie idei Maurrasa o konieczności zachowania odrębności prowincjonalnych i opieraniu kultury narodowej na regionalizmie. Tylko że to właśnie nie był żaden