Trauma. Judith Herman
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Trauma - Judith Herman страница 14
Przez kilka miesięcy prowadziłam na autostradzie wojnę nerwów z mężczyznami, aż wreszcie doszło do wypadku. Kierowca ciężarówki próbował zajechać mi drogę, a ja powiedziałam do siebie wulgarnie: „Nie ma kurwa, szans, żebyś wepchnął swojego penisa na mój pas”. Zupełnie nie wiem, skąd mi to przyszło do głowy. Bum! Po prostu! To było naprawdę dziwne.
Nie zajmowałam się żadnymi kwestiami związanymi z kazirodztwem. Wiedziałam, że to się stało i że powinnam się tym zająć, ale nie chciałam. Byłam po prostu wściekła na mężczyzn. Pozwoliłam więc, żeby ten kierowca we mnie wjechał, i zrobiła się straszna afera. Wysiadłam z samochodu, zupełnie się nie kontrolując, i zaczęłam na niego wrzeszczeć. Przez sześć tygodni nie powiedziałam o tym swojej terapeutce – odłożyłam to na bok. Kiedy wreszcie jej opowiedziałam, skonfrontowała mnie z tym, co się stało i że to było strasznie niebezpieczne. Zawarłyśmy wtedy kontrakt, że zajmę się swoimi problemami z mężczyznami29.
Nie zawsze odgrywanie musi być niebezpieczne. Czasami, przeciwnie, może pełnić funkcję adaptacyjną. Osoby, które przeżyły traumę, mogą znaleźć zintegrowany, a nawet społecznie użyteczny sposób, by wkomponować ponowne przeżywanie traumatycznych wydarzeń w życie codzienne.
Spędziłem w Wietnamie 8 miesięcy, 11 dni, 12 godzin i 45 minut. Takich rzeczy się nie zapomina. Pamiętam to dokładnie. Kiedy wróciłem do domu, nie byłem tym samym człowiekiem co wcześniej. Zacząłem pracować jako ratownik medyczny i to zajęcie dawało mi sporo satysfakcji. Było prawie tak, jakbym robił to samo co w Wietnamie, tylko dużo, dużo mniejszym kosztem. Nie było ofiar strzelaniny, nie było poparzonych, nie musiałem oglądać rozerwanych klatek piersiowych ani oderwanych kończyn. Jeździłem do nagłych przypadków, do cukrzyków, do starszych ludzi. Od czasu do czasu trafiał się wypadek samochodowy i to było coś. Włączałem syrenę i czułem, że mam przed sobą cel, a adrenalina płynąca w moich żyłach dawała mi siłę na kolejnych sto wezwań30.
Odgrywanie traumy ma w sobie coś tajemniczego. Nawet kiedy jest świadomą decyzją, zawiera element przymusu. Nawet kiedy nie jest niebezpieczne, zauważa się w nim coś nieustępliwego i uporczywego. Freud nazwał te powtarzające się powroty traumatycznych wydarzeń „przymusem powtarzania”. Początkowo uważał, że wynika on z potrzeby zapanowania nad traumatycznym wydarzeniem. Jednak takie wyjaśnienie nie było jego zdaniem wystarczające. Nie zawierało w sobie tego, co nazywał „demonicznym” aspektem odgrywania traumy. Ponieważ kompulsja powtarzania wydawała się całkowicie odporna na działanie świadomej woli i jakąkolwiek zmianę, Freud porzucił pomysł poszukiwania jej adaptacyjnej, afirmującej życie funkcji i stworzył koncepcję „instynktu śmierci”31.
Większość teoretyków odrzuca tę manichejską koncepcję i skłonna jest raczej się zgodzić z pierwszym pomysłem Freuda. Uważają oni, że powtórne przeżywanie traumatycznego doświadczenia jest rodzajem spontanicznej, nieskutecznej próby uleczenia. Janet mówił o potrzebie „zasymilowania” i „rozpuszczenia” takiego doświadczenia, co o ile się powiedzie, prowadzi do poczucia „triumfu”. Już sam użyty przez niego język wskazuje, że według Janeta to bezsilność jest najważniejszym źródłem cierpienia w traumie i żeby z niej wyjść, należy odbudować poczucie sprawczości i siły. Straumatyzowana osoba, uważał, „jest stale w obliczu trudnej sytuacji, w której nie mogła odegrać takiej roli, jaką chciała, do której nie mogła się odpowiednio zaadaptować, dlatego wciąż podejmuje kolejne próby przystosowania się”32.
Współcześni badacze również uważają, że wtargnięcia, do których zaliczają się odgrywania traumy, są spontaniczną próbą zintegrowania traumatycznych wydarzeń. Psychiatra Mardi Horowitz mówi o „zasadzie dopełnienia”, która „opisuje zdolność ludzkiego umysłu do przetwarzania nowych informacji w celu uaktualnienia wewnętrznych schematów na temat siebie samego i świata”. Trauma z definicji niszczy te wewnętrzne schematy. Horowitz sugeruje, że niezasymilowane traumatyczne doświadczenia przechowywane są przez specjalną „aktywną pamięć”, którą cechuje „tendencja do ciągłego powtarzania tego, co przechowuje”. Trauma jest wyleczona dopiero wtedy, gdy osoba, która jej doświadczyła, stworzy nowy myślowy „schemat” pozwalający zrozumieć, co się wydarzyło33.
Zdaniem psychoanalityka Paula Russella źródłem przymusu powtarzania są raczej emocje niż procesy poznawcze związane z traumą. Powtórzone zostaje to, co „osoba potrzebuje poczuć, żeby uleczyć ranę”. Russell uważa, że przymus powtarzania jest próbą ponownego przeżycia i zapanowania nad przytłaczającymi uczuciami traumatycznej chwili34. Dominującym nieprzepracowanym uczuciem może być przerażenie, bezradna złość albo po prostu wyrzut adrenaliny towarzyszący śmiertelnemu niebezpieczeństwu.
Ponowne przeżycie traumy może być szansą zapanowania nad nią, jednak większość osób, które ją przetrwały, nie szuka w sposób świadomy takiej możliwości. Myśl o tym napawa je zwykle niechęcią i strachem. Ponowne przeżywanie traumatycznego doświadczenia w powracających wspomnieniach, snach albo działaniach przynosi emocje równie intensywne jak samo wydarzenie. Oznacza to ciągłe przeżywanie przerażenia i wściekłości. Ich siła jest znacznie większa niż siła zwyczajnego strachu i gniewu. Wykracza poza skalę zwyczajnych doznań emocjonalnych i przerasta ludzką zdolność radzenia sobie z uczuciami.
Ponieważ ponowne przeżywanie traumy łączy się z tak intensywnym cierpieniem emocjonalnym, osoby straumatyzowane zrobią bardzo wiele, żeby go uniknąć. Jednak tłumienie powracających objawów, choć ma służyć ochronie, powoduje pogłębianie się zespołu stresu pourazowego, a próby uniknięcia ponownego przeżycia traumy powodują często zawężenie się świadomości, odsuwanie się od innych ludzi i zubożenie życia.
Kiedy człowiek jest zupełnie bezbronny i pozbawiony jakiejkolwiek możliwości oporu, może się poddać. System samoobrony całkowicie się załamuje. Bezbronna osoba, nie mogąc uciec w rzeczywistym świecie, ucieka w inny stan świadomości. Podobnie zachowują się czasem zwierzęta, „zamierając” w odpowiedzi na atak. W taki sam sposób reagują osaczone przez drapieżnika ofiary i pokonani na polu bitwy. Kobieta, która przeżyła gwałt, tak opowiada o swoim doświadczeniu kapitulacji: „Czy zdarzyło ci się kiedyś w nocy zobaczyć przed swoim autem królika w świetle reflektorów? Stoi jak wryty, wie, że nie ma ucieczki – tak właśnie było ze mną”35. Inna kobieta opowiada: „Nie mogłam krzyczeć. Nie mogłam się ruszyć. Byłam sparaliżowana (…) jak szmaciana lalka”31.
Takie odmienne stany świadomości leżą u źródła zawężenia lub odrętwienia, trzeciego najważniejszego objawu zespołu stresu pourazowego. Zdarza się, że niebezpieczne sytuacje, z których nie można się wydostać, wywołują nie tylko przerażenie i złość, ale także, paradoksalnie, rodzaj zdystansowanego spokoju, w którym rozpuszczają się przerażenie, złość i ból. Świadomość nadal rejestruje wypadki, jest jednak tak, jakby nie potrafiła im nadać właściwego znaczenia. Doznania mogą być przytłumione lub zaburzone, może nastąpić częściowy zanik czucia lub nieodbieranie niektórych bodźców. Zmianie może ulec sposób percepcji czasu, częste jest poczucie, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie i jest nierzeczywiste. Człowiek może czuć, że to nie dzieje się naprawdę, że obserwuje swoje ciało z oddali albo śni koszmarny sen, z którego zaraz się obudzi. Odmiennej percepcji towarzyszy uczucie obojętności, emocjonalnego oddalenia i głębokiej bierności powodującej rezygnację z jakiegokolwiek oporu i walki. Ten stan świadomości można uznać