Czerwony świt. Jędrzej Pasierski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czerwony świt - Jędrzej Pasierski страница 5

Czerwony świt - Jędrzej Pasierski Ze Strachem

Скачать книгу

wszelkich obłości? A jednak Warwiłow nie mogła oprzeć się wrażeniu, że to jeden z atrakcyjniejszych mężczyzn, jakich ostatnio spotkała. Nawet pasowała mu trupia bladość twarzy. Pozostali mężczyźni nie byli tak charakterystyczni: mocno zbudowany ciemny blondyn z wysokim czołem i lekko postawionymi włosami i drugi, drobny blady szatyn o zmierzwionej fryzurze à la młody Brando. Dziewczyna zaś miała krótkie włosy, wydatną brodę i była pięknie zbudowana: wąskie biodra i szerokie barki. Androgyniczna, ale bardzo atrakcyjna.

      Chodkowski usiadł na krześle obok i wręczył Warwiłow ściągę. Zerknęła na nią, zadowolona z metodyczności podwładnego i jego zdrowego rozsądku. Imiona i nazwiska świadków zapisane były w takim samym układzie, w jakim siedzieli przy stole, i zagadka brata szybko się rozwiązała.

      – Mamy do państwa kilka pytań – oznajmiła, przesuwając spojrzenie z twarzy na twarz.

      – Teraz? – zapytał blondyn mocnym głosem.

      Zerknęła na karteczkę. Michał Lutyński.

      – A kiedy by pan chciał?

      – To znaczy, myślałem, że raczej osobno… – Z pewnością jeszcze nie wytrzeźwiał; policzki miał zaczerwienione.

      – Michał Lutyński, zgadza się? – skierowała do niego pytanie, zerkając do notatek. Nie czekając na odpowiedź, zadała kolejne: – Pan znalazł Sarę?

      – Wszyscy ją znaleźliśmy.

      – Ale pan zbadał jej puls?

      – Tak.

      – Czemu pan to zrobił?

      – Leżała bez ruchu.

      – Często sprawdza pan puls leżącym koleżankom?

      – Nie – odparł, odchylając się lekko na krześle, na co dało się słyszeć skrzypiący odgłos folii.

      – No więc dlaczego?

      – Imprezowaliśmy całą noc, Sara wyglądała blado. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem.

      Komisarz milczała.

      – Chyba instynktownie – dodał.

      – Rozumiem – powiedziała. – Przejdźmy do tego, co piła i jadła Sara Kosowska przed śmiercią i…

      – Czy kawa była zatruta? – weszła jej w słowo androgeniczna dziewczyna.

      Warwiłow szybko zerknęła do notatek. Karolina Moskal.

      – …i tego, co dokładnie zażywała wczoraj wieczorem – dokończyła Nina, kierując spojrzenie na Moskal.

      Zapadło milczenie. Zastanawiała się, czy trafiła. Wyglądali na wyrwanych prosto z balangi. I imprezowali przez całą noc, jak powiedział Lutyński. Jakieś narkotyki musiały być w grze. Kokaina, bo wyglądali na niebiednych, a jeśli nie, to ekstazy albo nawet szybko podbijający Warszawę mefedron. Albo jeszcze większe zło, najgorsze ze wszystkiego. Dopalacze: K2, Spice Gold, Mocarz i inne. Legalne narkotyki, czyli według niej największy skandal XXI wieku w Polsce.

      – Może pani odpowie na to pytanie? – zapytała Karoliny Moskal.

      – Byliśmy w Darze na Okrzei na śniadaniu. A potem w domu. To znaczy tutaj. I wszyscy piliśmy tę kawę mrożoną.

      – Tylko tyle?

      Warwiłow wyczekała kilka sekund, czy ktoś podejmie temat. W powietrzu, oprócz woni farby i spirytusu, dało się teraz wyczuć zapach męskiego potu.

      – To, co pozostało w kubku, zostanie poddane badaniom – powiedziała. – Czy Sara sama przygotowywała sobie tę kawę?

      – Nie – powiedział blondyn. – Oczywiście, że nie sama.

      – To znaczy?

      – Przygotowaliśmy dla wszystkich. Razem z Bartkiem.

      Warwiłow zerknęła na bruneta z dużym nosem. Miała przed sobą parę i dwóch mężczyzn. A między nimi piękną, utalentowaną dziewczynę. Od godziny martwą. Tutaj musiało się coś dziać.

      – Jak do tego doszło? Kto wpadł na pomysł kawy? – zapytała.

      – Byliśmy nieprzytomni, poza tym wszyscy wiedzą, że robię dobrą kawę – powiedział Lutyński. – Mogłem to nawet sam zaproponować…

      – I co było dalej?

      – Przygotowaliśmy kawy, postawiliśmy je na tackę i zanieśliśmy na górę.

      – Ale wcześniej – poprawił Borewicz – to poszliśmy do sklepu.

      Również miał charakterystyczny głos, nie tyle tubalny, ile bardzo głęboki. Sami radiowcy. Warwiłow skierowała spojrzenie na Lutyńskiego.

      – Racja – powiedział. – Wyszliśmy po lód.

      – Lód?

      – No do frappé.

      – Rozumiem – mruknęła, myśląc o rozwodnionym kolorze kawy i zastanawiając się, jak przyśpieszyć pracę laboratorium i mieć wyniki jeszcze dzisiaj. – Ile czasu was nie było?

      – Może piętnaście minut – powiedział Borewicz.

      – Bałem się, że nie zdążymy na zaćmienie słońca – dodał Lutyński. – Teraz nie wierzę, że przejmowałem się takimi bzdurami.

      Zamilkł nagle. Wyglądał na prawdziwie przygnębionego. Karolina Moskal też miała zaczerwienione oczy, a Paweł Kosowski trzymał głowę skierowaną w dół.

      – Czyli przez piętnaście minut ta kawa była zostawiona bez opieki, zgadza się? – skonkludowała Warwiłow.

      – No tak – powiedział Lutyński.

      – Gdzie państwo wtedy przebywali? – zwróciła się do dziewczyny, ale patrzyła na Pawła Kosowskiego, mając nadzieję, że w końcu podniesie głowę. Kiedy to zrobił, dostrzegła, że jest bardzo podobny do siostry.

      – Na tarasie – powiedziała Moskal. – Poszliśmy tam już wcześniej i obserwowaliśmy zaćmienie.

      – Opuszczaliście taras przed przyjściem kolegów?

      – Nie.

      – Zastanówcie się dobrze – powiedziała. – Nawet na chwilę? Na przykład do łazienki?

      – Nie – powtórzyła.

      – Pan jest bratem ofiary, zgadza się? – Warwiłow zwróciła się w końcu wprost do Pawła Kosowskiego. Odniosła wrażenie, że ten lekko drży.

      – Tak.

      – Proszę przyjąć moje kondolencje.

Скачать книгу