Wieczna wojna. Joe Haldeman
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wieczna wojna - Joe Haldeman страница 10
Wyciągnięcie wszystkiego z jeziora zabrało nam większość dnia. Drzemaliśmy na zmianę, na stojąco, siedząc albo leżąc na brzuchu. Nie było mi wygodnie w żadnej z tych pozycji, więc chciałem, żeby bunkier jak najszybciej został postawiony i uszczelniony.
Nie mogliśmy zbudować go pod ziemią – zaraz wypełniłby się helem – więc najpierw musieliśmy postawić platformę izolującą, permaplastowo-próżniowy przekładaniec z trzech warstw.
Na czas akcji otrzymałem stopień kaprala i dziesięciu żołnierzy. Przenosiliśmy permaplastowe płyty na plac budowy – dwóch ludzi bez trudu mogło unieść jedną – kiedy jeden z „moich” żołnierzy poślizgnął się i upadł na plecy.
– Psiakrew, Singer, uważaj, jak chodzisz.
W ten sposób zginęło już kilku naszych.
– Przepraszam, kapralu. Nic mi nie jest. Po prostu poplątały mi się nogi.
– Tak, ale uważaj.
Podniósł się i razem z partnerem położyli płytę, po czym wrócili po następną. Nie spuszczałem Singera z oka. Po kilku minutach zaczął się zataczać, co nie jest łatwe w takiej cybernetycznej zbroi.
– Singer! Jak położysz tę płytę, chcę cię tu widzieć.
– Dobrze.
Wykonał zadanie i przyczłapał do mnie.
– Sprawdzę wskazania.
Otworzyłem klapkę na jego piersi, aby sprawdzić odczyt medyczny. Temperatura za wysoka o dwa stopnie, ciśnienie krwi i tętno również podwyższone. Jednak nie do czerwonej linii.
– Jesteś chory?
– Do diabła, Mandella, nic mi nie jest, to tylko zmęczenie. Po upadku kręci mi się trochę w głowie.
Połączyłem się z medykiem.
– Doktorze, tu Mandella. Nie zechciałby pan przyjść na moment?
– Jasne. Gdzie jesteście?
Pomachałem mu ręką i przyszedł znad jeziora.
– O co chodzi?
Pokazałem mu odczyt Singera.
Wiedział wszystko o pozostałych tarczach i wskaźnikach, ale zabrało mu to chwilę.
– Mogę tylko powiedzieć, że jest mu gorąco.
– Do diabła, tyle to i ja mogłem powiedzieć – złościł się Singer.
– Może zbrojmistrz powinien obejrzeć jego skafander.
Mieliśmy dwóch ludzi po skróconym kursie naprawy skafandrów; byli naszymi „zbrojmistrzami”.
Wywołałem Sancheza i poprosiłem, żeby przyszedł ze swoimi narzędziami.
– Będę za parę minut, kapralu. Niosę płytę.
– No to odłóż ją i chodź tu natychmiast.
Miałem złe przeczucia. Czekając na Sancheza, razem z lekarzem zaczęliśmy oglądać skafander Singera.
– Oho – powiedział doktor Jones. – Spójrz na to.
Obszedłem Singera i popatrzyłem na jego plecy. Dwa żeberka chłodnicy były wygięte.
– Co się stało? – spytał Singer.
– Upadłeś na chłodnicę, tak?
– Jasne, kapralu, tak było. Pewnie teraz nie działa za dobrze.
– Sądzę, że wcale nie działa – powiedział lekarz.
Przyszedł Sanchez z narzędziami. Powiedzieliśmy mu, co się stało. Popatrzył na wymiennik ciepła, podłączył go do zestawu diagnostycznego i odczytał cyfry na małym wyświetlaczu. Nie wiedziałem, co mierzył, ale otrzymał zero przecinek osiem dziesiątych.
Usłyszałem ciche kliknięcie. To Sanchez przełączył się na moją prywatną częstotliwość.
– Kapralu, ten facet jest załatwiony.
– Co takiego? Nie możesz naprawić tego cholerstwa?
– Może mógłbym… gdybym rozebrał to na części. Ale nie mogę…
– Hej! Sanchez! – Singer nadawał na ogólnym paśmie. – Znalazłeś przyczynę?
Klik.
– Trzymaj się, człowieku, pracujemy nad tym. – Klik. – Nie wytrzyma do czasu, aż uszczelnimy bunkier. A nie mogę naprawić układu chłodzącego, nie zdejmując z niego skafandra.
– Masz zapasowy, no nie?
– Nawet dwa, uniwersalne. Jednak nie ma gdzie… chyba…
– Właśnie. Ogrzej jeden z nich. – Przeszedłem na ogólne pasmo. – Słuchaj, Singer, musimy wydostać cię z tego. Sanchez ma uniwersalny kombinezon, ale żeby cię przebrać, musimy wybudować wokół ciebie osłonę. Rozumiesz?
– Ehm.
– Słuchaj, postawimy wokół ciebie skrzynię i podłączymy ją do zestawu podtrzymywania życia. W ten sposób będziesz mógł oddychać podczas zmiany skafandrów.
– To wydaje się bardzo zako… sko… skomplikowane.
– Rób, co mówię, a…
– Nic mi nie będzie, człowieku, tylko daj mi odpocząć…
Złapałem go za rękę i poprowadziłem nad jezioro. Chwiał się na nogach. Doktor chwycił go za drugie ramię i razem nie daliśmy mu upaść.
– Kapralu Ho, tu kapral Mandella.
Ho obsługiwała zestaw podtrzymywania życia.
– Odczep się, Mandella, jestem zajęta.
– Będziesz jeszcze bardziej.
Pospiesznie wyjaśniłem jej, o co chodzi. Podczas gdy jej ludzie szybko przygotowywali zestaw podtrzymywania – potrzebowaliśmy tylko węża tlenowego i grzejnika – kazałem moim przynieść sześć płyt permaplastowych, żeby wybudować osłonę wokół Singera i zapasowego skafandra. Konstrukcja wyglądała jak duża trumna – szeroka i wysoka na metr, a długa na sześć metrów.
Postawiliśmy zapasowy kombinezon na płycie, która miała być dnem tej trumny.
– Dobra, Singer, wchodź.
Brak odpowiedzi.
– Singer, wchodź.
Milczenie.