Grzechy młodości. Edyta Świętek

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Grzechy młodości - Edyta Świętek страница 8

Grzechy młodości - Edyta Świętek Grzechy młodości

Скачать книгу

muzyka: Romuald Lipko.

      Oczekiwanie

      Niemal dwa lata minęły od chwili, gdy Maria zamieszkała na Miedzyniu. W tym okresie ostatecznie rozluźniło się jej koleżeństwo z Anią i Jadzią. Nastolatka długo nie mogła tego zaakceptować. W każdej wolnej chwili zaglądała na Kapuściska i próbowała ratować starą znajomość. Niestety, nie była w stanie spędzać z dziewczynami tyle samo czasu co dawniej, więc w pewnym momencie odkryła, że jest dla nich piątym kołem u wozu. Nawet w szkole, wszak cała trójka wybrała to samo liceum, przyjaciółki zaczęły częściej przebywać tylko we dwie, unikając Trzeciakówny. Szeptały o czymś po kątach, a gdy do nich podchodziła, milkły. Najgorsze było jednak to, że zaczęły rozmawiać z przebrzydłą glistą Leśniewską i – o zgrozo! – chyba ją polubiły.

      Chcąc nie chcąc, musiała poszukać sobie nowego towarzystwa. Na Miedzyniu po sąsiedzku mieszkał wujek Romek. Oczywiście wujkiem nazywano go u Trzeciaków jedynie z grzeczności – z uwagi na przyjaźń łączącą Derenia i ojca. Matka z Janiną też trochę się kolegowały, lecz w znacznie mniejszym stopniu. Niestety, ich dzieci, choć były w zbliżonym wieku, nie miały ochoty przestawać z Marią. Magdalena miała własny krąg przyjaciółek, zresztą była typem wrednej intelektualistki, która wciąż siedziała z nosem w książkach, nosiła okulary i choć wcale nie była ładna, miała za nic córkę sąsiadów. Nie chciała bawić się na dyskotekach. Nad kawiarnię przedkładała wyjścia do księgarni bądź wizyty w bibliotece, z której przynosiła całe sterty zakurzonych tomiszczy. Podczas rozmowy potrafiła sprawiać, że Maria czuła się przy niej jak idiotka. Natomiast Paweł Dereń wyjechał do Szczytna, gdzie zdobywał wykształcenie w Wyższej Szkole Oficerskiej. Gdy przyjeżdżał do domu, chodził napuszony jak paw. Trudno więc było o przyjemność z przebywania wśród takich ważniaków.

      Ta samotność stała się okropna, wręcz destrukcyjna, więc z braku laku Maria więcej czasu spędzała z Manuelą. Przynajmniej jedną kuzynkę miała dość fajną i udaną. Reszta się nie liczyła, Maria uważała Beatę Kost za nudziarę, a Jolę od wujka Gienka za smarkulę. Zresztą wstyd było przyznawać, że człowiek ma w rodzinie przestępcę, który uciekł z aresztu. A opinia na temat ojca rzutowała mocno na potomków.

      Nie na darmo babcia Wilimowska, której Maria już od lat nie nazywała kapeluszniczką – wszak trzeba kiedyś dorosnąć i nabrać powagi – mawiała, że należy sobie starannie dobierać towarzystwo i nie wolno przestawać z byle hołotą. Robactwo ludzkie niech sobie pełza po ziemi. Maria była motylem stworzonym do fruwania wśród kwiatów.

      Z Manuelą można było pójść we wszystkie miejsca, do których tak bardzo ciągnęło Marię. Bo Manuela nie dość, że miała poczucie humoru oraz luz, to jeszcze charakteryzował ją dość istotny walor: była znacznie brzydsza od Marii. A przecież to oczywiste, że może być tylko jedna królowa i na dodatek winna posiadać fraucymer. Choćby w postaci pojedynczej dwórki: niskiej wzrostem, krzywonogiej i ogólnie niezgrabnej. Sęk w tym, że i kuzynka nie miała zbyt wiele czasu: ją także czekało zdawanie matury, ponadto często spotykała się z własnymi koleżankami, a tych akurat Trzeciakówna nie polubiła. Prócz tego, w przeciwieństwie do Marysi, miała mnóstwo nudnych i głupich obowiązków domowych.

      – No i po co tak harujesz? – pokpiwała z niej Maria. – Szkoda życia na zakuwanie.

      – Muszę zdać maturę – oświadczyła kuzynka, przypalając sobie papierosa. – Chcę pójść na studia. Spróbuję dostać się do łódzkiej filmówki. Zamierzam zostać aktorką. Mama twierdzi, że mam predyspozycje – zachichotała i obciągnęła sweterek, pod którym wyraźnie widać było dwie wspaniałe wypukłości.

      Aktorka z takimi nogami? Porażka! – pomyślała Trzeciakówna. Manuela nie pierwszy raz wspominała o swoim marzeniu, ku przygnębieniu Marii, która wolałaby ją widzieć w jakiejkolwiek innej szkole wyższej, byle w Bydgoszczy. Jeszcze tego brakowało, żeby pojechała w diabły. Przecież wtedy już w ogóle nie będę miała do kogo otworzyć ust! Tylko jak zniechęcić kogoś takiego do realizacji życiowych planów?

      – Ale serio kręci cię aktorstwo? – dociekała. – Chce ci się spoufalać z różnymi obleśnymi dziadami, którzy decydują o tym, kto zagra jakąś rolę? Im chodzi tylko o jedno: by zaliczyć kolejną naiwną.

      – Ech… Co ty tam wiesz! – odparła lekceważąco Manuela. – Jak ktoś ma prawdziwy talent, to nie musi prowadzać się z żadnym starym ramolem. A mamcia mówi, że mam czym błysnąć. Bo potrafię śpiewać i pamięć mam dobrą, i dykcję.

      – I cycki masz odpowiednie – stwierdziła kąśliwie Marysia, która od dawna zazdrościła kuzynce walorów damskiej figury. Sama do tej pory musiała korzystać z wypróbowanych sposobów poprawienia wizerunku poprzez wetknięcie w stanik zwiniętych skarpetek lub chusteczek. Marzyła o dorodnym biuście, lecz matka natura wyjątkowo oszczędnie ją obdarowała. Za to tyłek ostatnio zaczął jej rosnąć, ot efekt uboczny rezygnacji z nauki w szkole tańca i folgowania słodkim zachciankom. Teraz także Maria delektowała się zacną wuzetką. – Może nawet zbyt obfite, jak przy tak mikrym wzroście – uzupełniła wcześniejszą myśl.

      – Z całą pewnością nie będę sobie nimi torowała drogi do sukcesu. Na seksbombę i tak nie pasuję, bo jestem zbyt niska i mam za krótkie nogi – oceniła krytycznie własny wygląd kandydatka na gwiazdę. – Ale mama mówi, że do zrobienia kariery wcale nie potrzeba nieprzeciętnej urody. Dziewczyny o mniej wyrazistej powierzchowności też są istotne czy to na scenie, czy w filmie. Mnie nie zależy na głównych rolach, mogę grać drugoplanowe. Albo czarne charaktery, te bardzo mnie pociągają – oświadczyła, wymachując przed nosem Marysi dłonią, w której kopcił się klubowy.

      – Też masz upodobania! – prychnęła kuzynka. – Jakbym już musiała zostać aktorką, to jednak wolałabym grać na pierwszym planie. Wszystko albo nic! Żadnych półśrodków. Nie chciałabym przechodzić przez ekran niezauważona.

      – Ależ czarne charaktery nigdy nie pozostają niezauważone! Przykładowo taki Azja Tuhajbejowicz! Czyż Olbrychski nie porwał cię swoją kreacją? – zapytała podekscytowana Manuela.

      – Ach… Olbrychski! Przecież to gwiazdor! No i kto powiedział, że Azja gonił tyły na planie filmowym? Według mnie był równie ważny jak Wołodyjowski. Ba! Nawet ciekawszy, bo wysoki i z piękną postawą, nie to, co tamten skrzat! Zresztą to stary film, dawno mi się znudził.

      – Ja tam mogę go oglądać na okrągło. Jest boski! Zachwyca mnie Magda Zawadzka. Niska kobitka, ale ile w niej werwy! Zresztą wzrost jest mało ważny. A i krzywe nogi można ukryć pod suknią.

      – Chciałabyś grać w filmach kostiumowych?

      – Czemu nie? Dobry kostium zatuszuje mankamenty figury. Zresztą od czego jest charakteryzacja?

      – Ech… Tobie to już całkiem odbiło na punkcie aktorstwa – jęknęła Marysia.

      Zniechęcanie kuzynki było sporym wyzwaniem. Wszak Manuela od zawsze kochała kino. Kupowała magazyn „Film”, zbierała fotosy gwiazd. Prawie każdą rozmowę sprowadzała do tego tematu. Znała nazwiska reżyserów, aktorów, ba, nawet scenarzystów. Trudno walczyć z tak wielką pasją. Maria z całego serca życzyła przyszłej artystce, by odpadła podczas egzaminów wstępnych i raz na zawsze pożegnała swoje marzenia. Tak jak jej przyszło obudzić się z pięknego snu o zostaniu primabaleriną.

      – Cześć, dziewczyny! Możemy z wami

Скачать книгу