Papierowa dziewczyna. Guillaume Musso

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Papierowa dziewczyna - Guillaume Musso страница 12

Papierowa dziewczyna - Guillaume Musso

Скачать книгу

ciała i duszy i musieli ją odnaleźć.

      – Zwracam twoją uwagę na to, że dokładnie tak twierdzi Arystofanes w Uczcie Platona.

      – Może, ale ten twój Arysto coś tam z tym swoim Planktonem nigdzie nie piszą, że to Aurore jest twoją brakującą połową. Wierz mi, zapomnij o tym. Mitologia sprawdza się może w twoich powieściach, ale rzeczywistość jest zupełnie inna.

      – Faktycznie, w rzeczywistości mój najlepszy przyjaciel nie tylko mnie rujnuje, ale jeszcze mnie poucza! – rzuciłem, wstając od stołu.

      Milo również wstał. Wyglądał na zrozpaczonego. W takim momencie dałbym wszystko, aby wróciło moje dawne natchnienie.

      – Więc nie masz najmniejszego zamiaru zabrać się do pisania?

      – Nie. I nic na to nie poradzisz. Napisać książkę to nie to samo co wyprodukować samochód albo proszek do prania! – warknąłem zirytowany, opuszczając restaurację.

      Kiedy znalazłem się na dworze, parkingowy wręczył mi kluczyki do bugatti Mila. Usiadłem za kierownicą tego bolidu, przekręciłem kluczyk i wrzuciłem jedynkę. Skórzane siedzenia pachniały odurzająco mandarynką, a deska rozdzielcza z polerowanego aluminium spowodowała, że poczułem się jak na pokładzie statku kosmicznego.

      Siła przyspieszenia wbiła mnie w fotel. Opony zostawiały ślad na asfalcie, a ja widziałem w lusterku, jak Milo goni mnie, miotając przekleństwa.

      5

      Strzępy raju

      Piekło istnieje i wiem teraz, że dlatego jest straszne, iż są to strzępy raju.

      Alec Covin

      – Zwracam ci twoje narzędzie, będziesz je mogła oddać właścicielowi – powiedział Milo, wręczając Carole pożyczony od niej łom.

      – To własność stanu Kalifornia – odpowiedziała młoda policjantka, wkładając łom do bagażnika swego wozu.

      Santa Monica

      19.00

      – Dzięki, że po mnie przyjechałaś.

      – A gdzie twój samochód?

      – Pożyczyłem Tomowi.

      – Przecież zabrali mu prawo jazdy!

      – Powiedzmy, że sam go sobie pożyczył, bo się na mnie wkurzył – odparł Milo, spuszczając głowę.

      – Powiedziałeś mu prawdę? – spytała Carole zmartwiona.

      – Tak, ale to go wcale nie zmobilizowało do pracy.

      – Mówiłam ci.

      Carole zamknęła samochód i oboje zeszli na plażę długim wiszącym mostem.

      – Ale, do cholery, czy nie uważasz, że to idiotyczne, żeby kogoś tak wykończył nieudany romans?

      Carole popatrzyła na Mila ze smutkiem.

      – Może idiotyczne, ale zdarza się codziennie. Dla mnie to rozbrajające i bardzo ludzkie.

      Milo wzruszył ramionami i pozwolił, by Carole poszła przodem.

      Carole Alvarez, wysoka, o matowej cerze, kruczoczarnych włosach i oczach przejrzystych jak woda, wyglądała niczym księżniczka z epoki Majów. Urodziła się w Salwadorze. Do Stanów przyjechała, gdy miała dziewięć lat. Milo i Tom znali ją od dzieciństwa. Ich rodziny – czy też to, co z nich zostało – mieszkały w tej samej ruderze w MacArthur Park, Hiszpańskim Harlemie Los Angeles, ulubionym miejscu narkomanów, w którym porachunki rozwiązywano za pomocą broni maszynowej. Cała trójka wychowała się w poczuciu bezsilności, między ruderami, zaśmieconymi chodnikami i zdezelowanymi sklepami, których żaluzje były ubrudzone graffiti.

      – Usiądziemy na chwilę? – zaproponowała Carole, rozwijając ręcznik plażowy.

      Milo usiadł obok niej na białym piasku. Drobne fale rozbijały się o brzeg srebrną pianą, obmywając stopy spacerowiczów.

      Był wczesny jesienny wieczór. Na plaży, zatłoczonej w lecie, panował spokój. Słynne drewniane molo w Santa Monica od ponad wieku gościło zmęczonych mieszkańców Los Angeles, którzy przyjeżdżali tu po pracy zrzucić z siebie stres i niepokój wielkiego miasta. Carole podwinęła rękawy koszuli, zdjęła buty, zamknęła oczy i nastawiła twarz na wiatr i słońce babiego lata. Milo popatrzył na nią smutnie i czule. Życie nie oszczędziło Carole, podobnie jak jego. Miała zaledwie piętnaście lat, gdy jej ojciec dostał kulę w głowę podczas napadu na jego sklepik spożywczy, kiedy zaczęły się rozruchy w biednych dzielnicach miasta w 1992 roku. Po tej tragedii Carole robiła wszystko, żeby uciec przed pracownikami służb socjalnych, którzy chcieli umieścić ją w rodzinie zastępczej. Wolała mieszkać kątem u Black Mammy, byłej prostytutki, wykapanej Tiny Turner, która rozprawiczyła połowę mieszkańców MacArthur Park. Udało jej się kontynuować naukę, podejmując jednocześnie pracę: była kelnerką w Pizza Hut, sprzedawczynią taniej biżuterii, hostessą podczas drugorzędnych zjazdów i kongresów. Ale przede wszystkim za pierwszym podejściem zdała konkursowy egzamin do szkoły policyjnej i w wieku dwudziestu dwóch lat została funkcjonariuszką w policji Los Angeles, błyskawicznie pnąc się w górę po stopniach kariery zawodowej: ze zwykłej szeregowej policjantki awansowała na stopień detektywa, a od kilku dni była już sierżantem.

      – Czy rozmawiałaś ostatnio z Tomem?

      – Nagrywam się na jego komórce dwa razy dziennie, raz coś tam odburknął… Powiedz, co możemy dla niego zrobić? – spytała, spoglądając na Mila surowo.

      – Przede wszystkim nie dopuścimy do tego, żeby się stoczył – odrzekł Milo, wyciągając z kieszeni wyniesione z mieszkania Toma fiolki z proszkami nasennymi i środkami uspokajającymi.

      – Zdajesz sobie sprawę, że wszystko to dzieje się w dużym stopniu z twojej winy?

      – Czy to moja wina, że Aurore od niego odeszła?

      – Wiesz dobrze, o czym mówię.

      – Po pierwsze, to nie moja wina, że cały świat ogarnął kryzys finansowy, a po drugie, czy to moja wina, że Madoff sprzeniewierzył pięćdziesiąt miliardów dolców? Ale powiedz mi szczerze, co myślisz o tej Aurore?

      Carole wzruszyła ramionami.

      – Nic o niej nie myślę, ale wiem jedno: to nie była dziewczyna dla Toma.

      Z dala, od strony mola, dochodziły do nich odgłosy z wesołego miasteczka. Krzyki dzieci mieszały się z zapachem waty cukrowej i lukrowanych jabłek na patyku. Lunapark, ze swoim diabelskim młynem i kolejką górską, umieszczony był bezpośrednio na wodzie, dokładnie naprzeciwko prześwitującej zza lekkiej mgły wysepki Santa Catalina.

      Milo westchnął.

      – Obawiam się, że nikt nigdy nie pozna końca Trylogii

Скачать книгу