Córka gliniarza. Kristen Ashley
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Córka gliniarza - Kristen Ashley страница 11
Po pierwsze, nigdy, przenigdy, nawet za milion lat nie powiem Lee Nightingale’owi, że zakochałam się w nim, gdy miałam pięć lat. Usiadł wtedy obok mnie po pogrzebie mamy i wziął mnie za rękę. Nie przyznam się, że wbił mi nóż prosto w serce, gdy oświadczył, że nie jest mną zainteresowany, bo kumpluję się z jego siostrą. A już na pewno, ale to na pewno nie wyjawię mu, że coś się w nim zmieniło i to coś mnie przeraża.
Po drugie, cokolwiek by mówił, nadal pozostawał sobą i serio, miał wtedy rację: w jakimś sensie stanowiliśmy rodzinę. Jako dzieci spędzaliśmy razem wakacje i chodziliśmy z moim tatą na mecze Broncos. Latem robiliśmy grilla prawie każdej niedzieli, nawet teraz. Kurczę, jest połowa czerwca i robiłam grilla u siebie dwa tygodnie temu, i Lee tam był! A zatem: nawet jeśli się zmienił, to wciąż był Lee. Pewnie potrzebuje taniej pokojówki. Kogoś, kto mu ogarnie chatę, zrobi pranie. Załatwi wymianę oleju w samochodzie.
Mogłam w to wejść.
Cała ta akcja ze wspólnym spaniem, odgarnianiem mi włosów i szeptaniem do ucha miała mnie po prostu onieśmielić. Pewnie Ally też nie pozwoliłby mi spać na podłodze czy na kanapie z Rosiem.
– Wybieram bramkę numer dwa – zdecydowałam.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej i w jego oczach pojawiło się coś, od czego moje dolne partie przeszył dreszcz.
O rany. Najwyraźniej podjęłam złą decyzję.
– Miałem nadzieję, że tak powiesz.
Drgnęłam.
– Może powinnam to przemyśleć.
– Za późno.
Zmarszczyłam nos i spojrzałam na niego.
– A nie możesz być po prostu miłym facetem?
– Nigdy nie byłem miłym facetem.
No w sumie prawda.
– Byłeś – odparowałam jednak. – Przyjeżdżałeś odebrać z imprezy mnie i Ally, żebyśmy nie wpakowały się w kłopoty.
– Nie chcę niszczyć ci złudzeń, ale robiłem to z przyczyn rozrywkowych, po pijaku byłyście megazabawne. Kiedyś śpiewałaś My favorite things całą drogę do domu, zupełnie mieszając słowa.
Sapnęłam.
– A wtedy, jak miałam szlaban i wyszłam przez okno, żeby pójść na imprezę do Darren Pilcher, i utknęłam między drzewem a domem, przyszedłeś, żeby mnie ściągnąć.
– Była okazja, żeby zajrzeć ci pod spódnicę.
Zatkało mnie z oburzenia. W końcu ciężko westchnęłam.
Tylko ja mogłam łazić po drzewach w spódnicy.
Nie kłóciłam się dłużej. To, że Lee jest spoko gościem, można było powiedzieć tylko w tym okresie, gdy służył w wojsku, a że wtedy go ignorowałam, zaś większość jego misji była utajniona, nie miałam już żadnych innych przykładów.
Zanim się poddałam, znowu napiłam się kawy.
– Dobra, to co muszę zrobić, żeby spłacić Rosiego? Uprzedzam, nie zamierzam sprzątać twojej łazienki.
– Jesteś pewna, że to jedyne zastrzeżenie?
Przez chwilę zastanawiałam się, co jeszcze mogłabym dodać. Potem oznajmił:
– Czas minął.
Pogrywał sobie ze mną i zaczęło mnie to już wkurzać.
– Na litość boską, mów! – warknęłam.
Ledwie zdążyłam skończyć, zareagował. Bardzo szybko, szybciej niż jakikolwiek inny człowiek, zwłaszcza rano.
Wyjął mi kubek z garści, położył ręce na moim tyłku, posadził mnie na blacie i przysunął się, obejmując teraz moje plecy. Nie miałam wyjścia, mogłam albo rozsunąć nogi, albo wbić mu kolana w żebra. Jeszcze mocniej przyciągnął mnie do siebie, moje dolne partie znalazły się tuż przy jego kroczu. Nachylił się i mnie pocałował.
Pocałował. Po raz pierwszy w życiu.
O cholera.
O jasna, ciężka cholera.
Całował wspaniale.
Jeden pocałunek zmiótł wspomnienie o dotknięciu Joe Perry’ego, a to coś znaczy.
Gdy podniósł głowę, powiedziałam (bardzo głośno, zapominając o Rosiem):
– Co to ma być?!
Próbowałam ochłonąć i dojść do siebie, na razie mogłam jedynie poruszać ustami, reszta mojego ciała była jak z waty.
– Zaliczka na poczet przyszłych świadczeń – odpowiedział.
Zmarszczyłam czoło, a on przyglądał mi się, jakby oceniał reakcję.
– To mój podkoszulek? – Wyjął rękę zza moich pleców i chciał dotknąć materiału niebezpiecznie blisko mojej piersi.
Dostał po łapie. Czułam, jak twardnieją mi sutki, i dziękowałam Bogu za usztywniony stanik.
– Tak, twój. To o co chodzi z tą zaliczką?
Przesunął dłonią obok mojej piersi, co przyniosło ulgę, ale tylko chwilową, bo zaraz wsunął rękę za moje plecy i znów przyciągnął mnie do siebie.
Nie zachowywał się jak starszy brat.
W co on gra?
I wtedy się dowiedziałam.
– Jeśli ja załatwię sprawę Rosiego, ty pójdziesz ze mną do łóżka.
Gapiłam się na niego osłupiała, z otwartymi ustami.
Zrozumiałam, w czym rzecz, mimo to uściślił:
– Ale inaczej niż tej nocy. Oboje położymy się nago i będziemy uprawiać seks.
Chyba nie zmieniłam wyrazu twarzy, może tylko szczęka opadła mi jeszcze bardziej.
– I spodziewam się po tobie współdziałania – mówił dalej.
O ja pierdzielę.
– Aktywnego współdziałania.
Dobry Boże, który jesteś w niebie…
W końcu udało mi się wykrztusić: