Recepta na szczęście. Agata Przybyłek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Recepta na szczęście - Agata Przybyłek страница 7
– Oczywiście – odparła spokojnie recepcjonistka. – Pan doktor nazywa się Wojciechowski i będzie miał konsultacje na internie.
– Świetnie. W takim razie proszę uprzedzić pana doktora, że zjawię się po czternastej.
– Naturalnie. Lekarz rodzinny przyjmie panią natomiast za… dwadzieścia minut. Coś jeszcze mogę dla pani zrobić?
– Nie, dziękuję. Bardzo mi pani pomogła – zakończyła rozmowę Julia, po czym mruknęła coś na pożegnanie i zapisała w telefonie nazwisko lekarza oraz godzinę wizyty. Początkowo chciała zadzwonić do szefowej, żeby poinformować ją, że dzisiaj nie przyjdzie, ale uznała, że zdąży pójść do lekarza rodzinnego przed pracą. Mogła pracować, a nie chciała siedzieć samotnie w domu. Zadręczałaby się przykrymi myślami, w pracy zaś zajmie się swoimi obowiązkami i czas minie szybciej.
Jak postanowiła, tak też zrobiła. Ubrała się szybko i wybiegła z mieszkania. I tak miała szczęście, że złapała jakiś jadący w stronę przychodni autobus i po wizycie drugi w kierunku hotelu. A była wręcz pewna, że będzie musiała dzwonić po taksówkę.
I w taki właśnie sposób zaliczyła swoje pierwsze w życiu spóźnienie do pracy. Gdy wysiadła na przystanku i szła w stronę hotelu, nie wiedziała, czy bardziej czuje się z tego powodu winna, czy bardziej jej wstyd. Nie pomagała również świadomość, że od dawna była ulubienicą kierowniczki hotelu. Kobieta obiecała jej awans, gdy tylko Julia skończy studia licencjackie z hotelarstwa, a ona teraz przychodzi do pracy po czasie.
– O rety… – Popatrzyła w niebo, oddychając głęboko. Czy skoro ta zima zaczynała się dla niej w taki sposób, to nie mogłaby zapaść w zimowy sen?
Zdołowana i z poczuciem winy dotarła do hotelu. Był to wysoki budynek w samym centrum miasta. Nad drzwiami wisiał pozłacany szyld, a tuż pod nim błyszczały cztery złote gwiazdki. Jeśli chodzi o standard, hotel wiódł prym w okolicy i żadne inne miejsce nie mogło się z nim równać. Julia często spotykała tutaj polityków, koncertujących w mieście muzyków czy inne sławne osobowości.
Pracowała tutaj już od kilku lat. Wszystko zaczęło się od ogłoszenia, które znalazła jeszcze w trakcie studiów. Chciała dorobić, a praca recepcjonistki była na tyle elastyczna, że nie kolidowała z uczelnią. Co prawda Julia nigdy wcześniej nie zamierzała wiązać swojej przyszłości z branżą hotelarską, ale praca bardzo przypadła jej do gustu, pochłonęła ją i teraz nie wyobrażała sobie robić co innego. Lubiła swoje obowiązki, piękne wnętrza, a przede wszystkim ludzi, z którymi pracowała. To właśnie oni byli jej zdaniem sercem tego miejsca. Piękne marmury, boazerie, meble i rzeźby stanowiły tylko ładne dodatki.
Gdy dotarła do drzwi, zaprzyjaźniony ochroniarz posłał jej uśmiech. Przywitała się z nim i weszła do środka.
– Julka! No w końcu! – zawołała już od progu stojąca za kontuarem recepcjonistka, która była w pracy na nocną zmianę.
Julia odwinęła z szyi szalik i ruszyła ku koleżance.
– Przepraszam cię, Sylwio. Wiem, że słabo to zabrzmi, ale miałam sytuację awaryjną. Mam problem z okiem, ale to się już nie powtórzy, obiecuję.
Zamiast na nią nakrzyczeć, dziewczyna przyjrzała się jej twarzy.
– Twoje oko rzeczywiście nie wygląda najlepiej.
– Nic nie mów… – Julia w ostatniej chwili powstrzymała się przed dotknięciem bolącego miejsca. – Obudziłam się z jakimś paskudnym guzkiem na wewnętrznej stronie powieki.
– Boli?
– Potwornie. Umówiłam się już do okulisty, ale może mnie przyjąć dopiero po czternastej.
Dziewczyna popatrzyła na nią z empatią.
– Współczuję ci bardzo.
– A ja jeszcze raz bardzo przepraszam za spóźnienie. Nie chcę się usprawiedliwiać, bo powinnaś być już w domu, ale to wszystko przez to oko. Jeszcze później autobus utknął w korku…
– Nie szkodzi. Tak jak powiedziałaś, to rzeczywiście sytuacja awaryjna.
– Naprawdę mam nadzieję, że to pierwszy i ostatni raz.
– Każdemu się zdarza – skwitowała dziewczyna, a Julia odetchnęła głęboko i posłała uśmiech.
– Zmykaj już. Teraz ja się tu wszystkim zajmę.
– A nie wolałabyś czasami poprosić szefowej o wolne? Na pewno zrozumie.
Julii nie chciało się tłumaczyć, dlaczego wolała przyjść do pracy.
– Wystarczy, że pozwoli mi wyjść wcześniej – powiedziała.
Następnie Sylwia przekazała jej wszystkie istotne informacje po skończeniu zmiany i zniknęła w pokoju za recepcją, żeby zabrać swoje rzeczy i się przebrać.
– To dobrego dnia – rzuciła jeszcze, wychodząc stamtąd po kilku minutach.
Julia już miała odpowiedzieć, że na pewno taki nie będzie, ale darowała sobie komentarz.
– Tobie też. I jeszcze raz przepraszam cię za spóźnienie – odparła i po chwili została sama w recepcji. Zdjęła płaszcz, przypięła sobie plakietkę na wysokości kieszeni i zaparzywszy kawę, sięgnęła po zielony zeszyt leżący na biurku. Od pewnego czasu zapisywały w nim sobie z dziewczynami najważniejsze informacje ze zmiany i zabawne bądź straszne wydarzenia z hotelu. To było bardzo pomocne, poza tym Julia uwielbiała czytać zapiski koleżanek. Niestety, dzisiaj za dużo się nie naczytała. Wyglądało na to, że noc przebiegła w hotelu spokojnie i Sylwia nie zostawiła żadnych zabawnych notatek, które mogłyby trochę poprawić jej humor.
Wzięła się do pracy. Przejrzała dokumentację, udzieliła kilkorgu gościom informacji o śniadaniu, trochę posprzątała, a potem wystawiła faktury osobom, które chciały się wymeldować. Zadzwoniła też do szefowej, żeby poprosić o możliwość wcześniejszego wyjścia z pracy.
– Oczywiście, Juleczko, nie ma najmniejszego problemu. – Usłyszała, ku swojemu wielkiemu zdziwieniu. – Zaraz podzwonię po dziewczynach, żeby zorganizować zastępstwo.
– Nie wiem, jak mam pani dziękować.
– Nie dziękuj, tylko zajmij się swoim zdrowiem. I ewentualnym zwolnieniem lekarskim też się nie przejmuj. Poradzimy tu siebie bez ciebie, chociaż niezmiennie uważam cię za jedną z lepszych pracownic.
– Jest pani po prostu nieoceniona.
– Nie przesadzaj, kochana, nie przesadzaj – zaśmiała się kierowniczka. – Daj mi tylko znać po wizycie w szpitalu i przekaż, co powiedział ci lekarz. Będę czekała na twój telefon.
– Oczywiście – zapewniła ją Julia, dziękując w duchu za taką szefową. Jej koleżanki ze studiów narzekały zwykle na swoich zwierzchników, ale ona naprawdę nie miała ku temu powodów. No, może tylko bawiły ją czasami umizgi pani