Budynek Q. David Baldacci

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Budynek Q - David Baldacci страница 20

Budynek Q - David Baldacci Ślady Zbrodni

Скачать книгу

wszystkich innych w firmie.

      Obecnie powinna dobiegać sześćdziesiątki. Zastanawiał się, gdzie teraz jest.

      A w zasadzie to pytanie go prześladowało.

      Claire Jericho.

      Od trzydziestu lat nie wypowiedział na głos tego imienia ani nazwiska.

      Trącił palcem obrączkę. Dostał ją od Jericho. Wryła mu się w pamięć inskrypcja wygrawerowana na wewnętrznej stronie.

      Dla dobra ogółu.

      Jasne.

      Może być wszędzie. Może nawet już nie żyć. Jeśli tak, chciałby na dowód zobaczyć jej grób.

      A potem mógłby gołymi rękami dokopać się do trumny, otworzyć wieko i zetrzeć na pył wszystko, co w niej pozostało. Jeśli jednak żyje, to osobiście pośle tę kobietę do grobu.

      Wrócił do furgonetki i odjechał.

      Obok zatrzymał się na światłach wóz policyjny. Funkcjonariusz obrzucił go spojrzeniem.

      Rogers patrzył prosto przed siebie. Nie miał prawa jazdy, samochód był kradziony. Miał za to nóż, na którym zachowały się śladowe ilości krwi zasztyletowanego mężczyzny. I skradzioną broń, która należała do zamordowanego handlarza. Był poszukiwany w całym kraju za złamanie zasad zwolnienia warunkowego. Spokojnie rozważał, w jaki sposób zabije gliniarza, jeśli ten każe mu zjechać na bok.

      Na szczęście gdy zapaliło się zielone światło, policjant pojechał dalej.

      Rogers powoli dodawał gazu. Wkrótce radiowóz zniknął mu z oczu.

      Rozmasował tył głowy. Nie chciał pogodzić się z faktem, że bóle się nasilają i są inne niż poprzednio.

      A jeśli moja głowa eksploduje, zanim osiągnę swój cel?

      Zgiął najpierw prawą rękę, potem lewą. Rana goiła się dobrze.

      Lustrował wzrokiem drogę przed sobą. Nocą widział lepiej niż za dnia, a zdolność widzenia w dzień i tak miał przyzwoitą.

      Minął góry i wjechał do centralnej części stanu. Po kolejnych trzech godzinach dotarł do regionu Tidewater w Wirginii.

      A później się zatrzymał.

      Fort Monroe znajdował się dokładnie na wprost.

      O tej wczesnej porze nie było tu żywej duszy.

      W trakcie pobytu w więzieniu dowiedział się, że Fort Monroe zamknięto.

      Ten fakt nie miał dla niego znaczenia.

      Liczyło się tylko to, że po tylu latach wreszcie znalazł się w domu.

      11

      Jeszcze raz wrócił do studni. Woda nadal była świeża.

      Jego brat pamiętał absolutnie wszystko.

      Odpowiedź na e-mail przyszła po kilku minutach.

      Opiekunka nazywała się Carol Andrews. Jej ojciec, kapitan Russell Andrews, służył w jednostce dowodzonej przez ojca. Wiesz, co z tym dalej zrobić.

      Owszem, wiedział.

      Wuj Sam zawsze znał adresy byłych żołnierzy zawodowych. Z dwóch konkretnych powodów: wojskowych emerytur oraz dodatków na opiekę medyczną.

      Puller wszedł do kolejnej zabezpieczonej bazy danych, z której dowiedział się, że Russell Andrews przeszedł na emeryturę jako pełnoprawny pułkownik i zamieszkał na atlantyckim wybrzeżu Florydy. Puller skorzystał z podanego numeru telefonu i zadzwonił do Andrewsa. Po kilku minutach wspominków oraz odpowiedzi na pytania o ojca zdołał uzyskać informację, że córka Andrewsa, Carol, ma obecnie czterdzieści siedem lat, jest zamężna, ma troje nastoletnich dzieci i mieszka w Richmond. Po mężu nosi nazwisko Powers.

      W następnej kolejności zatelefonował do niej. Nie odebrała, zostawił więc wiadomość, a Carol oddzwoniła kilka minut później.

      – No proszę, głos z przeszłości – rzekła.

      – Pewnie się nie spodziewałaś, że kiedykolwiek się odezwę.

      – Niezupełnie. Słyszałam o historii z twoim bratem, Bobbym. Ucieszyłam się, że go uniewinniono. Nigdy nie wierzyłam w jego winę.

      – Dzięki, że w niego nie zwątpiłaś.

      – Jak mogłabym ci pomóc?

      – Tato mocno niedomaga, a ja doszedłem chyba do tego momentu w życiu, kiedy chciałbym zobaczyć wszystko wyraźniej.

      – Przykro mi z powodu taty, ale nie bardzo rozumiem, co masz na myśli.

      – Carol, dopiero kiedy powiedział mi o tym brat, przypomniałem sobie, że opiekowałaś się nami tamtego wieczoru, gdy zniknęła mama.

      – O Boże, John, ja wtedy o tym nie wiedziałam. To jakiś koszmar. Na samą myśl do dzisiaj przechodzą mnie ciarki.

      – Jestem teraz agentem CID. Ponieważ sprawa nigdy nie została wyjaśniona, postanowiłem się jej przyjrzeć.

      – A, jasne. Teraz rozumiem. Co chciałbyś wiedzieć?

      – Praktycznie wszystko. Bo w stosunku do tamtych wydarzeń najwyraźniej mam pamięć wybiórczą, jak nazwał to Bobby.

      – Wrzuć na luz, John. Byłeś wtedy małym chłopcem. Śmiało, pytaj. Tak będzie łatwiej.

      – Moja mama dokądś wtedy wychodziła?

      – Tak. Ja też miałam mieć wychodne, ale mój ówczesny chłopak odwołał randkę. Robił to nieustannie, dlatego w końcu z nim zerwałam.

      – Przyszłaś do nas mniej więcej o której?

      – O matko, niech pomyślę… Minęły całe wieki.

      – Tak pi razy drzwi.

      – O ile pamiętam, było już po obiedzie. Powiedzmy, że o siódmej.

      – Wiesz, dokąd się wybierała?

      – Nie, nie mówiła. Ale powiedziała, że powinna wrócić około dziesiątej.

      – Więc zdecydowanie zamierzała wrócić?

      – Oczywiście. A co? Myślałeś, że opuściłaby ciebie i Bobby’ego?

      – W każdym razie nie wróciła – wycedził Puller.

      – Wiem – rzekła posępnie Carol. – Dziesiąta przyszła i minęła. Potem jedenasta. Wreszcie północ. Zadzwoniłam do swojej mamy i powiedziałam, jak wygląda sytuacja. Wtedy nie było komórek. Mama nie wiedziała, co robić. Na szczęście

Скачать книгу