Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Alice Lugen
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Tragedia na Przełęczy Diatłowa - Alice Lugen страница 11
Do kolektywnych gospodarstw wysłano uzbrojoną milicję i żołnierzy z karabinami. Wrzaskiem i bronią zagoniono wszystkich do pracy w polu. Wyjątku nie zrobiono nawet dla kobiet w ciąży29. Wkrótce wielu mieszkańców najbliższej okolicy Majaka, których domy znajdowały się poza granicą ewakuacji, zaczęło uskarżać się na potworne bóle głowy, krwotoki z nosa, znaczne uszkodzenie wzroku i inne dolegliwości o nieznanej przyczynie. Lekarze, do których udawali się z prośbą o pomoc, nie byli w stanie jej udzielić ani poprawnie zdiagnozować przypadłości, ponieważ ich również nie poinformowano o tym, co stało się w zakładzie.
Po kilku tygodniach sytuację uznano za opanowaną. Plony zniszczono, sporządzono stosowne raporty. Zespół do spraw likwidacji skutków katastrofy zakończył pracę.
Wypadek w zakładzie atomowym przypłaciło życiem co najmniej sto dwadzieścia osób, wśród nich likwidatorzy współpracujący z Jurijem. Kilka miesięcy później w regionie odnotowano skokowy wzrost narodzin martwych noworodków. Oficjalnych statystyk wszystkich chorych i poszkodowanych nie prowadzono. Wydarzenie w Majaku stało się jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic ZSRR.
Tymczasem już w 1957 roku zachodnie instytuty badawcze i stacje pomiarowe zauważyły niepokojące zmiany wskazań. Uzyskanie jakichkolwiek informacji na drodze oficjalnej nie wchodziło w grę. W maju 1960 roku Amerykanie wysłali w okolice Swierdłowska samolot rozpoznawczy lockheed U-2, mający wykonać zdjęcia zakładu atomowego, jednak misja zakończyła się fiaskiem. Rosjanie zestrzelili szpiegowską maszynę, uprzednio przez pomyłkę strącając własny myśliwiec. Zrobił to jeden człowiek, major Michaił Woronow, za pomocą rakiet przeciwlotniczych S-75. Pierwszą, wstydliwą pomyłkę postanowiono utajnić. Woronow wyjawił prawdę dopiero po niemal trzydziestu latach.
Katastrofa w Majaku pozostawała tajemnicą do 1992 roku. Chroniono ją tak skutecznie, że szczegółów nie znali nawet pracownicy zakładu, których nie powołano do zespołu likwidacyjnego lub zatrudniono w późniejszym terminie. Należał do nich także Nikołaj Thibeaux-Brignolle, kolejna ofiara tragedii na przełęczy.
Nikołaj Thibeaux-Brignolle
Jego nietypowe francuskie nazwisko, niemożliwe do wymówienia dla rodowitych Rosjan, zwracało uwagę i wywoływało pytania. Nikołaj wyjaśniał, że jest synem francuskiego komunisty, który ukochał Stalina do tego stopnia, że przekroczył żelazną kurtynę i osiadł w ZSRR, aby ciężką pracą wesprzeć budowę komunizmu. Znajomi ze studiów mu uwierzyli, lecz współcześni historycy uznali powyższą historię za mało prawdopodobną. I mieli rację.
Przodkowie Nikołaja nie popierali komunizmu. Wręcz przeciwnie, byli jego ofiarami.
Osiedlili się w carskiej Rosji na początku XIX wieku. François, prapradziadek Nikołaja, był cenionym w Europie rzeźbiarzem, architektem i wynalazcą. Zamieszkał wraz rodziną w Petersburgu, gdzie bez reszty pochłonęła go praca dla carskich teatrów. Jego syn Iosif ukończył architekturę. Bywali na salonach. Przyjaźnili się z arystokratycznymi rodami. Zdolny Iosif został głównym architektem miasta Orzeł30, gdzie pozostawił po sobie stojące do dziś gmachy o bogato zdobionych fasadach. Oskar, dziadek Nikołaja, poszedł w ślady przodków. Po studiach w petersburskiej Akademii Sztuk Pięknych zaproszono go na carski dwór i powierzono mu projekt oranżerii w carskim ogrodzie botanicznym. Następnie tworzył wizualizację renowacji cerkwi, wznosił gmachy zlecane przez departament rolnictwa oraz bank państwowy31.
Rodzina wiodła życie jak z bajki. Pito szampana, raczono się kawiorem ze srebrnej zastawy, skrupulatnie wypolerowanej przez służbę. Panowie Thibeaux-Brignolle uwielbiali swoją pracę; pasja sprawiła, że stali się szanowani, podziwiani i niewiarygodnie bogaci. Powiększany przez kolejne pokolenia majątek, liczne wpływy, kontakty, rekomendacje i zaszczyty były ziszczeniem marzeń François. Nikt nie przypuszczał, że zgromadzone dobra okażą się ulotne, a los odmieni się diametralnie. Rozmiłowany w Rosji François prawdopodobnie nigdy nie uwierzyłby, że jego potomek Nikołaj przyjdzie na świat w łagrowym ohydnym baraku, gdzie pośród robactwa i szczurów, na stercie brudnych łachmanów urodzi go wychudła z głodu kobieta.
Upadek rodu rozpoczął się podczas rosyjskiej wojny domowej. Część rodziny Thibeaux-Brignolle przeniosła się do Jekaterynburga. W tym mieście bolszewicy pragnący obalić ustrój i zdobyć władzę zabili w 1918 roku cara Mikołaja II wraz z jego rodziną. Ich przeciwnicy, zwani Białą Armią lub Białą Gwardią, uznali komunistów za zbrodniarzy i barbarzyńców. Jekaterynburg wkrótce przemianowano na Swierdłowsk, dla upamiętnienia Jakowa Swierdłowa, który na polecenie Lenina zorganizował mord.
Bliscy Nikołaja opowiedzieli się po stronie białogwardzistów i zapłacili za to straszliwą cenę. Dmitrij Thibeaux-Brignolle, jeden ze stryjów, po dwóch latach więzienia został rozstrzelany za walkę w szeregach Białej Gwardii. Drugiego stryja NKWD rozstrzelało bez sądu, a jego żonę Annę skazano na dziesięć lat łagru za to, że nie złożyła donosu na męża. Komuniści przejęli większość rodzinnych dóbr. Władimir Thibeaux-Brignolle, ojciec Nikołaja, w 1931 roku został aresztowany przez NKWD i skazany na dziesięć lat łagru32. Matkę Anastazję z dwójką dzieci wyrzucono z domu na bruk. Ich majątek także skonfiskowano. A że niemal jednocześnie wydano dekret głoszący, że udzielenie jakiejkolwiek pomocy zdrajcom ojczyzny (do których zaliczono wszystkich z rodu Thibeaux-Brignolle) będzie jednoznaczne z aresztowaniem, w praktyce Anastazji i dzieciom groziła śmierć głodowa, gdyż nie wolno było im nawet żebrać.
Wstrząśnięci pracownicy uralskiego kombinatu metalurgicznego Magnitka, w którym przed aresztowaniem na stanowisku inżyniera pracował Władimir, postanowili mimo to pomóc rodzinie lubianego przełożonego, nie zważając na niebezpieczeństwo. Umieścili Anastazję w domu Leonida Katajewa, podwładnego Władimira. A gdy dwa lata później terror NKWD zelżał nieco, władze pozwoliły jej zamieszkać z synkiem w Osinnikach, na terenie łagru, gdzie jej mąż odsiadywał karę. Niewiele żon świadomych warunków panujących w obozach pracy prosiło o taką możliwość. Żyła w nieludzkiej nędzy, cierpiała głód, ale mogła spotykać się z Władimirem. 5 lipca 1935 roku w baraku, na stercie łachmanów urodziła syna, któremu dała na imię Nikołaj.
Kolejne lata katorgi Władimir spędził w kopalni w Górskiej Szorii. W styczniu 1941 roku, po odbyciu kary zwolniono go z łagru, skrajnie wychudzonego i ciężko chorego. Podobnie jak wielu innych cudem ocalałych od śmierci głodowej nigdy nie wrócił do zdrowia, a przeżyta trauma odmieniła go nie do poznania.
W drugiej połowie 1943 roku rodzina mieszkała w Swierdłowsku, w domu najstarszej siostry Nikołaja Lisy, która niedawno wyszła za mąż. Starszy brat małego Nikołaja osiągnął właśnie wiek poborowy i otrzymał wezwanie na front. Po raz kolejny Thibeaux-Brignolleʹów ciężko doświadczył los. W ciągu czterech miesięcy pochowali troje bliskich. We wrześniu zmarł Władimir. Żaden lekarz nie był w stanie pomóc wycieńczonemu pacjentowi z nieustannie nawracającym zapaleniem płuc i nabytą chorobą serca. W grudniu od rany postrzałowej w głowę w szpitalu wojskowym na froncie zmarł brat Nikołaja, a wkrótce poległ jego szwagier.
Chłopiec wychował się w kraju,