Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Alice Lugen
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Tragedia na Przełęczy Diatłowa - Alice Lugen страница 6
Studiujący członkowie ekspedycji dzielili swój czas między naukę, bezpłatne praktyki lub eskapady terenowe. Mieli takie same poglądy i podobne doświadczenia. Wyznawali te same wartości, tymi samymi gardzili. Czytali te same książki, śpiewali te same piosenki, nosili rzeczy w identycznych plecakach. Większość mieszkała w akademikach o jednakowo urządzonych pokojach. Choć odnosili wrażenie, że wyprawy turystyczne dają im wolność, poruszali się w obrębie schematów, wytyczonych odgórnie i kontrolowanych przez władzę.
Igor Diatłow
Po powrocie z wyprawy na Otorten planował zająć się spełnianiem marzeń. Pierwsze z nich dotyczyło kariery naukowej, drugie uzyskania prestiżowego tytułu Mistrza Sportu ZSRR w Turystyce.
Oba były w zasięgu ręki.
Studiował na ostatnim roku. Przemyślał już pracę dyplomową. Od zawsze uczył się bardzo dobrze i z większości przedmiotów uzyskiwał najwyższe oceny. Interesował się fizyką i techniką. Pragnął pozostać na uczelni jako pracownik naukowy, a w przyszłości wykładowca.
Wychował się w nietypowej rodzinie – miłośników techniki, badaczy, eksperymentatorów i wynalazców. Przed przeprowadzką do akademika mieszkał z rodzicami i rodzeństwem w Pierwouralsku, oddalonym o około czterdzieści kilometrów od Swierdłowska. Ojciec Igora, Aleksiej, z wykształcenia technik, zafascynowany radionadajnikami, urządził w domu laboratorium i doskonale wyposażony warsztat. Pasja okazała się zaraźliwa: jego czworo dzieci, w tym dwie córki, poświęcało każdą wolną chwilę na montowanie prekursorskich nadajników i składanie urządzeń lub narzędzi z zalegającego na całym podwórzu żelastwa.
Troje rodzeństwa ukończyło Politechnikę Uralską z wyróżnieniem. Od dziecka zajmowali się sprawami, które ich koledzy i koleżanki poznali dopiero na wykładach. Nikt nie był w stanie pokonać ich na egzaminach. Mścisław ukończył wydział radiotechniczny i fizykę, Rufina wydział radiotechniczny, Tatiana wybrała chemię. W rodzinie dzielono się pomysłami, odkryciami, wzajemnie motywowano do pracy badawczej i eksperymentowania.
Igor nie był wyjątkiem. W podstawówce zaprojektował i zmontował magnetofon do nagrywania muzyki, dzięki czemu zajął pierwsze miejsce w regionalnym konkursie technicznym dla dzieci13. Niebawem został najmłodszym członkiem klubu radiowego w Swierdłowsku. Siostra Tatiana wspomina: „Igor miał wiele talentów, charakter odkrywcy. Po domu walała się masa żelastwa i lamp, ponieważ zbierał przeróżne odbiorniki, cały czas coś przebudowywał i udoskonalał. Zajmował się fotografią, miał powiększalnik i ciemnię, sam zrobił teleskop”14.
Igor Diatłow na górskiej wyprawie
Spełnienie drugiego marzenia Igora wydawało się dziecinnie łatwe. Od lat walczył o uzyskanie prestiżowego tytułu Mistrza Sportu ZSRR w Turystyce. Na początku studiów dołączył do sekcji turystycznej. W jej zarządzie zasiadał wówczas Moisiej Akselrod, od którego nauczył się niezbędnych umiejętności. W 1956 roku Diatłow wraz z Akselrodem wybrali się na wyprawę w Sajany. Igor studiował wówczas na drugim roku, zaś grupa składała się głównie z absolwentów i inżynierów. Akselrod wspominał: „Diatłow wydawał się zamknięty w sobie. Z nikim nie wchodził w bliższe relacje”15. Krępowała go obecność starszych, swobodnie czuł się wyłącznie w towarzystwie rówieśników. W kolejnych latach brał udział w wyprawach studenckich na Ural i Kaukaz w trakcie wakacji i ferii zimowych. Zdobył uprawnienia pozwalające na samodzielne kierowanie ekspedycjami o trzeciej, najwyższej kategorii trudności.
Nabrał pewności siebie. W 1958 roku ponownie spotkał Moisieja Akselroda na jednej z wypraw. „Diatłow bardzo się zmienił i wręcz poraził mnie brakiem podobieństwa do człowieka, którego zapamiętałem przed dwoma laty”16 – zeznał później mężczyzna. Wiele rozmawiali nocami przy ognisku i wkrótce się zaprzyjaźnili. Obaj byli pasjonatami turystyki i nauki. Akselrod cenił Igora za wytrzymałość fizyczną, poważny i dojrzały stosunek do życia.
Wyprawę na Otorten Diatłow traktował bardzo serio, ponieważ wejście na szczyt pozwalało mu zdobyć wymarzony tytuł. Na czerwiec zaplanował obronę pracy dyplomowej i rozpoczęcie kariery na uczelni. Obawiał się, że nie znajdzie już czasu na podróże. Ferie zimowe 1959 roku jawiły mu się jako ostatnia szansa na sukces.
Wyróżniały go olbrzymia ambicja i skomplikowany charakter. Igor był człowiekiem czynu, wiedział, czego chce, i konsekwentnie zmierzał do celu. W ciągu dwóch lat z nieśmiałego i uległego studenta zmienił się w kandydata na przywódcę z tendencją do przemożnej dominacji. Ze skrajności w skrajność. Nie znosił przeszkód i sprzeciwów. Wśród wielu studentów Politechniki Uralskiej wzbudzał mieszane uczucia – szanowano go za osiągnięcia turystyczne i wspaniałe wyniki w nauce, lecz jednocześnie unikano. Bywał bezwzględny, uderzał w mentorskie tony, nie liczył się ze zdaniem innych. Z jednej strony wielu pragnęło uczestniczyć w wyprawie z Diatłowem, jednym z najbardziej doświadczonych i ambitnych członków sekcji turystycznej. Z drugiej wielu bało się do niej dołączyć. I jedni, i drudzy wytaczali poważne argumenty.
Niewątpliwą zaletą Igora była doskonała orientacja w terenie, potwierdzona przez licznych świadków. W 1958 roku w trakcie zimowej ekspedycji na Ural bezpiecznie przeprowadził ekipę przez wiele kilometrów gęstej mgły. Nie zawsze korzystał z kompasu i mapy, a mimo to jak po sznurku trafiał do pożądanych miejsc. Zawsze służył pomocą mniej doświadczonym turystom i napotkanym po drodze miejscowym. Podczas jednej z wypraw naprawił radio mieszkającemu w tajdze leśnikowi, jedyny łącznik mężczyzny ze światem. Podarował mu nawet własną baterię na zapas.
Ludzie czuli się z nim bezpiecznie. Był stanowczy, kontrolował sytuację. Doskonale znał góry i nie bał się trudnych warunków pogodowych. Potrafił motywować towarzyszy, podejmował racjonalne decyzje. Z pomocą ojca, pełnego pomysłów i aktywnego zawodowo do ostatnich dni życia, wymyślał nowatorskie rozwiązania problemów technicznych trapiących turystów w połowie lat pięćdziesiątych. Wspólnie z nim skonstruował piecyk do ogrzewania namiotu oraz pozwalające na lepszą niż dotychczas komunikację krótkofalówki o znacznie mniejszej wadze. Nawiasem mówiąc, Igor zawsze zabierał w góry radionadajniki, aby zadbać o bezpieczeństwo grupy i wezwać pomoc w razie wypadku.
Nikt nie wie, dlaczego nie wziął ich na Otorten.
Zdaniem wielu znajomych Igora wyprawy pod jego kierownictwem nie należały do łatwych. Jako szeregowy uczestnik ekspedycji był uprzejmy i pomocny. Gdy zostawał kierownikiem, pod wpływem władzy zmieniał się w tyrana. Forsował własne opinie, potrafił krzyczeć na ludzi z absurdalnie błahych powodów. Irytował się, podnosił głos i rozkazywał. To zachowanie było tak uciążliwe, że wymęczonych sprzeczkami towarzyszy ekspedycje przestawały cieszyć. Jako przykład może posłużyć wyprawa na Kaukaz. Wadim Brusnicyn opisał ją następująco: