Dlaczego zabija. Блейк Пирс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dlaczego zabija - Блейк Пирс страница 10

Dlaczego zabija - Блейк Пирс

Скачать книгу

Zamierza mnie pani okraść?

      - Jestem z policji – powiedziała. – To wbrew moim zasadom.

      - Nie przypomina pani żadnego z policjantów, których znam – zaśmiał się.

      Avery wysunęła małe, czarne krzesło. Wytarła kurz i siadła. Szybko zapoznała się ze sprzętem i z łatwością była w stanie przewijać obraz w przód i w tył.

      O drugiej czterdzieści pięć kilka osób przeszło w jedną i drugą stronę Brattle Street.

      O drugiej pięćdziesiąt ulica zdawała się być pusta.

      O drugiej pięćdziesiąt dwie, ktoś, sądząc po włosach i sukience, dziewczyna, wszedł w kadr obrazu od strony ulicy Church. Przeszła Brattle i skręciła w lewo. Gdy minęła kawiarnię, spod drzew wyłoniła się ciemna postać, która stopiła się z nią po czym obie zniknęły. Przez moment Avery mogła jedynie zobaczyć różne zmieniające się odcienie czerni. Po chwili drzewa swój powróciły do swego zwykłego kształtu. Dziewczyna już się nie pojawiła.

      - Cholera – wyszeptała.

      Odpięła zgrabny, nowoczesny walkie-talkie z tyłu paska.

      - Ramirez – powiedziała do mikrofonu. – Gdzie jesteś?

      - A kto mówi? – spytał rwany głos.

      - Wiesz, kto mówi. Twój nowy partner.

      - Ciągle w Lederman. Już prawie skończyłem. Zabrali ciało.

      - Musisz tu migiem przyjechać – powiedziała, gdzie jest. – Chyba wiem, gdzie Cindy Jenkins została porwana.

      * * *

      Godzinę później na polecenie Avery wejście do alejki zablokowano z obu stron żółtą taśmą. Przy Brattle Street zaparkował radiowóz i furgonetka ekipy dochodzeniowo-śledczej. Jednego policjanta wyznaczono do przeganiania gapiów.

      Alejka przechodziła w szeroką, zacienioną do połowy przecznicy ulicę. Po jednej stronie znajdował się oszklony budynek agencji nieruchomości i rampa załadunkowa. Po drugiej budynki mieszkalne. Był też parking na cztery auta. Na końcu alejki stał jeszcze jeden radiowóz, pociągnięto jeszcze więcej żółtej taśmy.

      Avery stała przed rampą.

      - Tutaj – powiedziała, wskazując wysoko zawieszoną kamerę. – Musimy dostać nagranie stąd. Należy chyba do agencji nieruchomości. Wejdźmy i przekonajmy się, co tam jest.

      Ramirez potrząsnął głową.

      - Odbiło ci – powiedział. – Na tym nagraniu gówno widać.

      - Nie było żadnego powodu, aby Cindy Jenkins miała wchodzić w tę alejkę – powiedziała Avery. – Jej chłopak mieszka zupełnie gdzie indziej.

      - Może chciała się przejść – stwierdził. – Chodzi mi o to, że może niepotrzebnie ściągasz tyle osób, jeśli to tylko przeczucie

      - Ale to nie jest przeczucie. Widziałam nagranie.

      - Ja też widziałem sporo czarnych plam, z których nic nie wynika – nie ustępował. – Dlaczego zabójca miałby atakować właśnie tutaj? Wszędzie pełno kamer. Musiałby być kompletnym idiotą.

      - Chodźmy się przekonać – zaproponowała.

      Agencja nieruchomości Top Real Estate była właścicielem oszklonego budynku i rampy załadunkowej.

      Po krótkiej rozmowie z ochroną przy recepcji, Avery i Ramirez usłyszeli, że mają poczekać na skórzanej kanapie, aż przyjdzie do nich ktoś z kierownictwa. Po dziesięciu minutach pojawił się szef ochrony i prezes firmy.

      Avery uśmiechnęła się do nich najpiękniej, jak potrafiła i przywitali się uściskiem dłoni.

      - Dziękujemy, że panowie przyszli – powiedziała. – Chcielibyśmy zobaczyć nagranie z kamery umieszczonej bezpośrednio nad rampą załadowczą. Nie mamy nakazu – zmarszczyła brwi. – Mamy natomiast martwą dziewczynę, którą porwano w sobotę w nocy, najprawdopodobniej przed Państwa tylnym wejściem. O ile czegoś nie znajdziemy, to powinniśmy stąd zniknąć w ciągu dwudziestu minut.

      - A jeśli coś się pojawi? – spytał prezes.

      - Wówczas okaże się, że podjęli państwo najlepszą możliwą decyzję, udzielając pomocy policji w niezwykle pilnej i delikatnej sprawie. Uzyskanie nakazu może pochłonąć cały dzień. Ciało tej dziewczyny jest martwe od dwóch dni. Ona już nic nie powie. Nie jest w stanie nam pomóc. Za to państwo – jak najbardziej. Bardzo o to proszę. Z każdą zmarnowaną sekundą zacierają się ślady.

      Prezes pokiwał głową jakby do własnych myśli i zwrócił się do ochroniarza.

      - Zaprowadź ich, Davis – powiedział. – Udostępnij to, co jest im potrzebne. A jeśli pojawią się jakieś problemy – powiedział do Avery - proszę przyjść i mnie znaleźć.

      W drodze Ramirez gwizdnął do siebie.

      - Przyjemniaczek - powiedział.

      - Wszystko jedno – wyszeptała Avery.

      Centrum ochrony agencji nieruchomości Top Real Estate okazało się pełnym hałasu pomieszczeniem z ponad dwudziestoma ekranami telewizyjnymi. Strażnik siedział przy czarnym stole i klawiaturze.

      - Dobra – rzekł. – Godzina i miejsce?

      - Rampa załadowcza. Około drugiej pięćdziesiąt dwie. I proszę przewijać w przód.

      Ramirez potrząsnął głową.

      - Niczego tu nie znajdziemy.

      Agencja dysponowała znacznie lepszymi kamerami, niż te w sklepie z papierosami. Z kolorowym obrazem. Większość ekranów miała podobny rozmiar, ale jeden był szczególnie duży. Strażnik przełączył kamerę z rampy na większy ekran i przewinął obraz w tył.

      - Tutaj – krzyknęła Avery. - Stop.

      Obraz zatrzymał się na drugiej pięćdziesiąt. Kamera pokazała panoramiczny widok na parking dokładnie naprzeciwko rampy do rozładunku, a także po lewej stronie, w kierunku znaku ślepej uliczki oraz ulicy dalej. Obejmowała tylko częściowo alejkę, która prowadziła w kierunku Brattle. Na parkingu stał jeden samochód – minivan w kolorze ciemnoniebieskim.

      - A co tu robi ten samochód? – zdumiał się strażnik.

      - Jesteś w stanie odczytać rejestrację? – zastanawiała się Avery.

      - Tak, jasne - powiedział Ramirez.

      Cała trójka zamarła w oczekiwaniu. Przez chwilę poruszały się jedynie samochody na prostopadłej ulicy. A także drzewa.

      O drugiej pięćdziesiąt trzy ukazały się dwie osoby.

      Mogli

Скачать книгу