Dlaczego zabija. Блейк Пирс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dlaczego zabija - Блейк Пирс страница 8
W głośniku intercomu zaskrzeczał kobiecy głos.
- Tak? –
- Policja – warknęła - otwierać.
Na chwilę zapadła cisza.
- Poważnie – powtórzył głos. - Kto to?
- To policja – powiedziała dobitnie. – Wszystko w porządku. Nikomu nic się nie stało. Muszę porozmawiać z kimś ze stowarzyszenia Kappa Kappa Gamma.
Zabrzmiał dzwonek.
Na szczycie schodów Avery powitała śpiąca, mizernie wyglądająca dziewczyna w ogromnej szarej bluzie i białych spodniach od dresu. Ciemnowłosa, sprawiała wrażenie, jakby była po dzikiej imprezie. Większość jej twarzy zasłaniały kosmyki włosów. Pod oczami widać było ciemne obwódki, a sylwetka, którą zwykle podkreślała z wielką dumą, wydawała się gruba i bezkształtna.
- Czego pani chce? - spytała.
- Spokojnie – odparła Avery. – To nie ma nic wspólnego z działalnością stowarzyszenia. Przyszłam zadać kilka pytań.
- Mogę zobaczyć jakiś identyfikator?
Avery pokazała odznakę.
Dziewczyna zmierzyła Avery wzrokiem, obejrzała odznakę i odsunęła się.
Stowarzyszenie Kappa Kappa Gamma dysponowało dużą, jasną przestrzenią. Pomieszczenie było wysokie. Stało w nim kilka kanap z brązowej skóry i niebieskie pufy w różnych miejscach. Ściany pomalowano na kolor ciemnoniebieski. Był też bar, system nagłaśniający oraz wielki telewizor z płaskim ekranem. Okna sięgały niemal od podłogi do sufitu. Po drugiej stronie ulicy Avery zobaczyła dach innego kompleksu mieszkań, a nad nim niebo, po którym przesuwały się (pojedyncze) chmury.
Z czasu swoich studiów wyniosła chyba zgoła inne doświadczenia niż większość dziewczyn z Kappa Kappa Gamma. Po pierwsze sama opłacała sobie czesne. Codziennie po zajęciach udawała się do miejscowej kancelarii prawnej i pracowała, awansując od stanowiska sekretarki, po prestiżowe dla studenta stanowisko asystenta prawnika. Podczas studiów rzadko piła. Jej ojciec był nałogowym alkoholikiem. Większość wieczorów w trakcie pobytu na uczelni spędziła w roli kierowcy lub nad książkami w akademiku.
Twarz dziewczyny rozjaśniła się nadzieją.
- Czy chodzi o Cindy? - spytała.
- Czy to pani znajoma?
- Tak, moja najlepsza przyjaciółka – oparła. – Proszę mi powiedzieć, czy wszystko z nią w porządku?
- Jak się pani nazywa?
- Rachel Strauss.
- Czy to pani zawiadomiła policję?
- Tak. W sobotę Cindy wyszła z imprezy dość zalana. Nikt jej nie widział od tego czasu. A to nie jest do niej podobne.
Przewróciła oczami i uśmiechnęła się, dodając – Zwykle była bardzo przewidywalna. Taka prymuska, no wie pani? Zawsze o tej samej porze w łóżku, codziennie identyczny plan dnia, bez żadnych odstępstw. A jeśli zmiana, to planowana na pięć lat do przodu. W sobotę coś w nią wstąpiło. Piła. Tańczyła. Jakby na chwilę czas się dla niej zatrzymał. Fajnie to wyglądało.
Na moment Rachel odpłynęła wzrokiem gdzieś w dal.
- Wie pani, jaka ona była szczęśliwa!
- Z jakiegoś szczególnego powodu? – dopytywała się Avery.
- Czy ja wiem? Najlepsza w grupie. Jesienią miała rozpocząć pracę.
- Jaką pracę?
- W firmie Devante? Oni są bodajże najlepsi w Bostonie. Studiowała księgowość. Wiem, nudy, ale ona świetnie sobie radziła z liczbami.
- Czy może mi pani powiedzieć coś więcej o sobocie?
Do oczu Rachel napłynęły łzy.
- Czyli chodzi o Cindy, prawda?
- Tak – powiedziała Avery. – Czy możemy usiąść?
Rachel opadła na kanapę i rozpłakała się.
Szlochając próbowała coś powiedzieć.
- Wszystko z nią w porządku? Gdzie jest?
Tej części Avery najbardziej nie znosiła. Rozmów z krewnymi i znajomymi. Można je było prowadzić tylko w ściśle określonym zakresie. Im więcej ludzie dowiadywali się o sprawie, tym chętniej mówili, co często prowadziło do ustalenia sprawców zbrodni. Na tym etapie nikt niczego nie rozumiał, ani nikomu na niczym nie zależało; wszyscy byli zbyt zdenerwowani. Wszyscy oczekiwali odpowiedzi.
Avery siadła obok niej.
- Bardzo dobrze, że pani zadzwoniła – rzekła. – Właśnie to należało zrobić. Niestety nie mogę rozmawiać o toczącym się dochodzeniu. Mogę natomiast powiedzieć pani, że robię wszystko, co w mojej mocy, aby dowiedzieć się, co się stało tego wieczora z Cindy. Ale sama nie dam rady, potrzebuję pani pomocy.
Rachel skinęła głową i wytarła oczy.
- Mogę pomóc – powiedziała. – Mogę pomóc.
- Proszę powiedzieć co pani pamięta z tamtego wieczoru i o Cindy. Z kim rozmawiała? Czy coś szczególnie zapadło pani w pamięć? Jakieś jej uwagi? Ludzie, którzy się nią interesowali? Wszystko, co dotyczy jej wyjścia?
Rachel kompletnie się rozkleiła.
W końcu podniosła rękę, pokiwała głową i wzięła się w garść.
- Tak – powiedziała. – Oczywiście.
- A gdzie się wszyscy podziali? - spytała Avery, aby odwrócić jej uwagę. – Wydawało mi się, że budynki stowarzyszeń wypełniają skacowane dziewczyny w strojach Kappa.
- Są na zajęciach – odparła Rachel i wytarła oczy. – Kilka dziewczyn poszło zjeść śniadanie. A tak przy okazji – dodała – to nie jest tak naprawdę budynek stowarzyszenia, tylko wynajęte pomieszczenie, żebyśmy miały gdzie się podziać, gdy nie chce nam się wracać do akademika. Cindy tu nie bywała. Dla niej to zbyt nowoczesne miejsce. Ona potrzebowała czegoś bardziej domowego.
- Gdzie ona mieszka?
- W mieszkaniu studenckim niedaleko stąd – powiedziała Rachel. – Ale w sobotę wieczorem nie wracała prosto do domu. Miała się spotkać z chłopakiem.
Avery drgnęła.