Zwabiona. Блейк Пирс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zwabiona - Блейк Пирс страница 9
Ja mu pokażę, pomyślała.
Na wciąż drżących nogach, krok po kroku wyszła na dużą kwadratową przestrzeń. Gdy szła w kierunku metalowego obiektu, poczuła nagły przypływ odwagi.
Zbliżywszy się do niego na mniejszą odległość, niż nawet Gary czy Denise, poczuła się z siebie bardzo dumna. Jednak nie potrafiła powiedzieć, czym było to coś.
Z większą odwagą, niż się spodziewała, wyciągnęła rękę w kierunku obiektu. Wsunęła palce między liście bluszczu z nadzieją, że jej ręka nie zostanie porwana, zjedzona, a może coś jeszcze gorszego. Jej palce natknęły się na twardą, zimną, metalową rurę.
Co to może być?, zastanawiała się.
Teraz poczuła lekkie wibracje w rurze. I coś usłyszała. Wydawało się, że dźwięk pochodził z rury.
Pochyliła się bardzo blisko rury. Dźwięk był cichy, ale wiedziała, że nie był wytworem jej wyobraźni. Dźwięk był prawdziwy, przypominał głos płaczącej i jęczącej kobiety.
Libby oderwała rękę od rury. Była zbyt przerażona, by się poruszyć, mówić, krzyczeć lub zrobić cokolwiek innego. Nie mogła nawet oddychać. Czuła się jak wtedy, kiedy spadła z drzewa na plecy i nie mogła nabrać powietrza.
Wiedziała, że musi uciekać, ale stała jak wmurowana. To było tak, jakby musiała powiedzieć swojemu ciału, jak miało się poruszać.
Odwróć się i uciekaj, pomyślała.
Jednak przez kilka przerażających sekund po prostu nie była w stanie tego zrobić.
Nagle jej nogi zaczęły biec same i nagle rzuciła się z powrotem na skraj polany wystraszona, że coś naprawdę złego pochwyci ją, złapie i wciągnie.
Kiedy dotarła na skraj lasu, pochyliła się i złapała oddech. Teraz zdała sobie sprawę, że przez cały ten czas nawet nie oddychała.
— Co się stało? — zapytała Denise.
— Tam jest duch! — wydyszała Libby. — Słyszałam ducha!
Nie czekała na odpowiedź. Zerwała się i pobiegła tak szybko, jak tylko mogła, ścieżką, którą przyszli. Usłyszała, jak biegnie za nią jej brat i kuzynka.
— Hej, Libby, stój! — zawołał jej brat. — Zaczekaj!
Ale nie było mowy, żeby przestała biec, dopóki nie będzie bezpieczna w swoim domu.
Rozdział 4
Riley zapukała do drzwi sypialni April. Było południe. To już chyba czas, żeby jej córka wstała. Jednak odpowiedź, którą otrzymała, nie była tą, na którą liczyła.
— Czego chcesz? — z pokoju dobiegła przytłumiona, ponura odpowiedź.
— Zamierzasz spać cały dzień? — spytała Riley.
— Już wstałam. Za minutę będę na dole.
Z westchnieniem, Riley zeszła po schodach. Żałowała, że nie było Gabrieli, ale ona w niedziele zawsze brała trochę wolnego.
Riley opadła na kanapę. April przez cały poprzedni dzień była ponura i zdystansowana. Riley nie wiedziała, jak złagodzić niezidentyfikowane napięcie między nimi i poczuła ulgę, gdy April poszła wieczorem na imprezę halloweenową. Ponieważ była w domu przyjaciółki kilka przecznic dalej, Riley nie martwiła się o nią. Przynajmniej do czasu, aż minie pierwsza w nocy, a jej córki nadal nie będzie w domu.
Na szczęście April pojawiła się, podczas gdy Riley nadal rozważała, czy podjąć jakieś działania. Poszła prosto do łóżka, nie odzywając się ani słowem do matki. I jak na razie, tego ranka także nie wydawała się bardziej skora do rozmowy.
Riley była zadowolona, że wróciła do domu i teraz mogła spróbować rozwiązać problem. Nie zaangażowała się jeszcze w nową sprawę i wciąż czuła się z tego powodu rozdarta. Bill przekazywał jej informacje, więc wiedziała, że wczoraj on i Lucy Vargas poszli zbadać zniknięcie Meary Keagan. Przeprowadzili wywiad z rodziną, dla której pracowała Meara, a także z jej sąsiadami w jej budynku mieszkalnym. Nie uzyskali żadnych tropów.
Dzisiaj Lucy prowadziła ogólne poszukiwania, koordynując kilku agentów, którzy rozdawali ulotki ze zdjęciem Meary. Tymczasem Bill niezbyt cierpliwie czekał, aż Riley zdecyduje, czy przyjąć sprawę, czy nie.
Nie musiała podejmować tej decyzji od razu. Wszyscy w Quantico rozumieli, że następnego dnia Riley nie będzie dostępna. Jeden z pierwszych zabójców, których kiedykolwiek doprowadziła przed oblicze sprawiedliwości, czekał na zwolnienie warunkowe w Maryland. Jej odmowa zeznań na rozprawie była po prostu wykluczona.
Podczas gdy Riley siedziała i rozmyślała o swoich wyborach, April zbiegła po schodach całkowicie ubrana. Pobiegła do kuchni, nawet nie rzucając matce jednego spojrzenia. Riley wstała i poszła za nią.
— Co mamy do jedzenia? — zapytała April, zaglądając do lodówki.
— Mogę ci przygotować śniadanie — zaproponowała Riley.
— Nie trzeba. Coś sobie znajdę.
April wyjęła kawałek sera i zamknęła drzwi lodówki. Przy blacie kuchennym odkroiła plasterek i nalała sobie filiżankę kawy. Dodała do kawy śmietankę i cukier, usiadła przy kuchennym stole i zaczęła skubać ser.
Riley usiadła obok córki.
— Jak było na imprezie? — spytała Riley.
— Spoko.
— Wróciłaś do domu trochę późno.
— Wcale nie.
Riley postanowiła się nie kłócić. Może w dzisiejszych czasach pierwsza w nocy to nie była późna pora powrotu z imprezy dla piętnastolatki. Skąd mogła to wiedzieć?
— Crystal powiedziała mi, że masz chłopaka — zagadnęła Riley.
— Tak — odpowiedziała April, popijając kawę.
— Jak on się nazywa?
— Joel.
Po kilku chwilach ciszy Riley zapytała:
— Ile on ma lat?
— Nie wiem.
Riley poczuła w gardle gulę niepokoju i gniewu.
— Ile on ma lat? — powtórzyła Riley.
— Piętnaście, okej? Tyle samo, co ja.
Riley była pewna, że April kłamała.