Stulecie kryminału. Marcel Woźniak
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Stulecie kryminału - Marcel Woźniak страница 17
– Dziękuję – stwierdziła, uśmiechając się.
Wolska zatrzymała citroëna przed domem Waligórskiego w pobliżu rozświetlonej ulicznej latarni.
Piotr musiał być w domu, bo na poddaszu paliło się światło.
Policjantka wysiadła z samochodu i zbliżyła się do furtki. Nacisnęła domofon.
– Halo? – rozległ się przyjazny kobiecy głos.
Wolska domyśliła się, że należał do Kingi, dziewczyny Piotra.
– Policja. Chciałam porozmawiać z Piotrem Waligórskim – oznajmiła.
Usłyszała brzęczyk, po czym światło w wiatrołapie rozbłysło i zgrzytnęły zamki.
– Proszę bardzo. – Dziewczyna ubrana w szary dres uśmiechała się uprzejmie. – Zaraz go zawołam – powiedziała i zniknęła na schodach. – Piotrek! Piotrek!
Wolska rozejrzała się wokół.
Spojrzała na płaszcze wiszące na wieszaku i równo ustawione buty. Jedna para szczególnie zwróciła jej uwagę.
Czerwone trampki Big Stara. Wyglądały na niemal nieużywane. Kucnęła przy nich i zajrzała do wnętrza.
Rozmiar trzydzieści siedem.
Wolska z trudem przełknęła ślinę.
Wyprostowała się na odgłos kroków na schodach i dostrzegła, że Piotr Waligórski zatrzymał się na ostatnim stopniu.
Wsunęła dłoń do kieszeni kurtki i odnalazła zapalniczkę.
– To nie przejdzie – oświadczyła.
– Co takiego? – spytał wystraszony student, za którego plecami stanęła zdezorientowana Kinga.
– To, żeby ojciec odpowiadał za przestępstwo syna.
– O czym pani mówi? – warknął.
– O tym, że twój ojciec chciał cię ochronić. Wie, że umrze, i dlatego planował wziąć na siebie winę za tę zbrodnię. Bo opowiedziałeś mu o wszystkim. Ale was obu zgubił jeden detal. Twój ojciec upiera się, że umył samochód na myjni.
– Bo tak było – syknął student. – Tak mi powiedział. Nie mam z tym nic wspólnego!
– Masz, bo to ty ją zabiłeś i ty umyłeś wóz ojca. Tutaj, w ogrodzie – stwierdziła Wolska i wskazała kciukiem za plecy.
A potem sięgnęła po kajdanki.
Kiedy oboje wyszli na zewnątrz, niebieskie światło radiowozów błyskało na elewacji domu Waligórskich i odbijało się od okien.
Młody Waligórski spuścił głowę. Szedł jak na skazanie.
– Ona nie była w ciąży – szepnęła mu do ucha Wolska.
Zatrzymał się i wbił w nią wzrok.
– Nie była w ciąży – sylabizowała policjantka. – Raport z sekcji zwłok nie pozostawia złudzeń.
Z jego oczu poleciały łzy, ale Wolska nie miała siły na niego patrzeć. Oddała go w ręce kolegów, a sama skierowała się do swojego citroëna.
Drżały jej ręce.
Zamknęła się w samochodzie i spojrzała na Kingę, która z telefonem przy uchu i w czerwonych trampkach kręciła się nerwowo w pobliżu furtki.
Wolska opuściła głowę na kierownicę i zamknęła oczy. Trwała tak przez chwilę, a potem nabrała powietrza.
Pod siedzeniem coś błysnęło. Sięgnęła tam i wyciągnęła nowiutką paczkę papierosów.
„Odnalazłaś się”, pomyślała, po czym zerwała folię, żeby zaciągnąć się znanym zapachem.
Długo wpatrywała się w kartonik.
Wreszcie wyjęła papierosa i wsunęła go sobie do ust.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.