Milion małych kawałków. James Frey
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Milion małych kawałków - James Frey страница 3
Nie możesz zaczekać.
Nie.
Matka się zmartwi.
Trudno. Potrzebuję tego.
Otwiera drzwi i idzie na Stację Benzynową. Kładę się z powrotem i patrzę w sufit. Czuję, jak tętno mi przyspiesza, i wyciągam dłoń i próbuję utrzymać ją prosto. Mam nadzieję, że się pospieszą. Dwadzieścia minut później butelek już nie ma. Siadam i zapalam fajkę i wypijam łyk wody. Mama się odwraca.
Lepiej?
Jeżeli chcesz tak to ująć.
Jedziemy do Domku.
Domyśliłem się.
Kiedy dojedziemy, postanowimy, co dalej.
Dobra.
Co o tym myślisz?
Nie chce mi się w tej chwili myśleć.
Kiedyś będziesz musiał.
No to poczekam na kiedyś.
Jedziemy na północ do Domku. Po drodze dowiaduję się, że moi Rodzice, którzy mieszkają w Tokio, są od dwóch tygodni w Stanach w interesach. O czwartej rano zadzwonił do nich mój przyjaciel, który był ze mną w Szpitalu, namierzył ich w hotelu w Michigan. Powiedział, że spadłem na twarz z Drabiny Przeciwpożarowej i że powinni się mną zająć. Nie wiedział, co wziąłem, ale wiedział, że było tego sporo, i wiedział, że nie jest dobrze. W nocy przyjechali do Chicago.
Więc co to było?
Co co było?
Co brałeś?
Nie bardzo wiem.
Jak możesz nie wiedzieć?
Nie pamiętam.
A co pamiętasz?
To i tamto.
Czyli co?
Nie pamiętam.
Jedziemy dalej i po kilku minutach nieznośnej ciszy dojeżdżamy. Wysiadamy z samochodu i wchodzimy do Domu i biorę prysznic, bo muszę. Kiedy wychodzę, na łóżku leży czyste ubranie. Wkładam je i idę do Pokoju Rodziców. Piją kawę i rozmawiają, ale przestają, kiedy wchodzę.
Cześć.
Mama znowu zaczyna płakać i odwraca wzrok. Tata patrzy na mnie. Czujesz się lepiej?
Nie.
Powinieneś się przespać.
Mam zamiar.
To dobrze.
Patrzę na Mamę. Nie potrafi spojrzeć mi w oczy. Oddycham.
Ja tylko.
Odwracam wzrok.
Ja tylko, wiecie.
Odwracam wzrok. Nie potrafię na nich spojrzeć.
Ja chciałem wam tylko podziękować. Że po mnie wyszliście.
Tata się uśmiecha. Bierze Mamę za rękę i wstają i podchodzą do mnie i obejmują mnie. Ich dotyk nie podoba mi się, więc się odsuwam.
Dobranoc.
Dobranoc, James. Kochamy cię.
Odwracam się i wychodzę z Pokoju i zamykam drzwi i idę do Kuchni. Przeglądam szafki i znajduję nieotwieraną dwulitrową butelkę whisky. Pierwszy łyk wywołuje mdłości, ale potem jest już w porządku. Idę do swojego Pokoju i piję i palę papierosy i myślę o niej. Piję i palę i myślę o niej i w pewnym momencie ogarnia mnie ciemność i pamięć mnie zawodzi.
Z powrotem w samochodzie z bólem głowy i nieświeżym oddechem. Jedziemy na północny zachód do Minnesoty. Ojciec zadzwonił do paru osób i załatwił mi miejsce w Klinice i nie mam innego wyjścia, więc zgadzam się zostać tam na trochę, i na razie mi to odpowiada. Robi się zimno.
Twarz jest w gorszym stanie i upiornie spuchła. Z trudem mówię, jem, piję, palę. Jeszcze nie spojrzałem w lustro.
Zatrzymujemy się w Minneapolis, żeby spotkać się z moim starszym Bratem. Przeprowadził się tam po rozwodzie i zna drogę do Kliniki. Siada koło mnie z tyłu i trzyma mnie za rękę i to mi pomaga, bo się boję.
Wjeżdżamy na parking i parkujemy i kończę butelkę i wysiadamy i zaczynamy iść w stronę Wejścia do Kliniki. Ja i Brat i Matka i Ojciec. Cała Rodzina. Idziemy do Kliniki. Zatrzymuję się i zatrzymują się ze mną. Przyglądam się Budynkom. Niskie i długie i połączone. Funkcjonalne. Zwyczajne. Niepokojące.
Chcę uciec albo umrzeć albo się rozjebać. Chcę być ślepy i niemy i nie mieć serca. Chcę się wczołgać do dziury i nigdy nie wyjść. Chcę zmieść swoje istnienie z powierzchni ziemi. Z powierzchni jebanej ziemi. Biorę głęboki oddech.
Trzeba iść.
Wchodzimy do małej Poczekalni. Za biurkiem siedzi kobieta i czyta czasopismo o modzie. Podnosi wzrok.
Mogę w czymś pomóc?
Ojciec podchodzi i z nią rozmawia, a Matka i Brat i ja znajdujemy krzesła i na nich siadamy.
Trzęsę się. Dłonie i stopy i usta i tors. Trzęsę się. Z wielu różnych powodów.
Matka i Brat siadają koło mnie i biorą mnie za ręce i trzymają je i czują, co się ze mną dzieje. Patrzymy w podłogę i nic nie mówimy. Czekamy i trzymamy się za ręce i oddychamy i myślimy.
Ojciec kończy rozmawiać z kobietą i odwraca się i staje przed nami. Wygląda na zadowolonego, a kobieta rozmawia przez telefon. Ojciec klęka.
Zaraz zostaniesz przyjęty.
Dobra.
Wszystko będzie w porządku. To dobre miejsce. Najlepsze miejsce. Słyszałem.
Gotów?
Chyba tak.
Wstajemy i idziemy do małego Pokoju, gdzie za biurkiem z komputerem siedzi mężczyzna. Wychodzi nam na spotkanie i staje w drzwiach.
Przepraszam, ale musicie go tu zostawić.
Ojciec przytakuje.
Teraz go przyjmiemy, a potem będziecie mogli zadzwonić, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku.
Matka się rozkleja.
Jest w dobrym miejscu. Proszę się nie martwić.
Brat odwraca wzrok.
Jest w dobrym miejscu.
Odwracam się i przytulają mnie. Po kolei i mocno. Ściskając i obejmując, okazuję