Rozmowy z psychopatami. Podróż w głąb umysłów potworów. Christopher Berry-Dee
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Rozmowy z psychopatami. Podróż w głąb umysłów potworów - Christopher Berry-Dee страница 10
Profesor Hare dodaje: „Jeśli ktoś jest psychopatą, nie wynika z tego, że złamie reguły społeczne i popełni przestępstwo. Brytyjski i amerykański system prawny stanowczo wyklucza możliwość ukarania kogoś za czyny, które nie zostały jeszcze popełnione”.
Nigdy się to nie zmieni, zarówno z powodów moralnych i filozoficznych, jak i praktycznych. Raport mniejszości to fantazja, ponieważ nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłych działań danej osoby, nawet znając typ jej osobowości (albo znak zodiaku, jeśli ktoś interesuje się astrologią). Życie jest skomplikowane, a przestępstwa mają kontekst sytuacyjny. Kiedy ktoś je popełnia, łamie reguły społeczne, istnieje większa możliwość przewidzenia jego przyszłych zachowań, ale wcześniej nie da się tego zrobić. Jednocześnie przestępstwa czasem można przewidzieć: naraża się na nie osoba przedstawiająca się jako łatwowierna ofiara w chat roomie albo innym mrocznym zakamarku internetu, bo czają się tam jak piranie psychopaci nieustannie szukający kolejnych ofiar – zamierzający je obrabować, zgwałcić, a nawet zabić.
Zamówiłem DSM za pośrednictwem biblioteki więziennej. To kompletna bzdura i nic do mnie nie pasuje. Nie jestem żadnym pieprzonym psychopatą. Nawiasem mówiąc, powinieneś zwracać większą uwagę na interpunkcję. Denerwuje mnie niewłaściwe stosowanie przecinków. Ofiary nie zawsze sikają przed śmiercią. Mogę to zeznać pod przysięgą, więc to, kurwa, popraw. Oczekuję po tobie perfekcji, nie pierdół.
seryjny zabójca Keith Hunter Jesperson w liście do autora, 2011
Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne publikuje teraz piąte wydanie Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders (DSM-IV-TR). Książka, licząca osiemset osiemdziesiąt sześć stron, nie jest przeznaczona dla laików i z pewnością nie stanowi lektury do poduszki. Ale jeśli ktoś się uprze i jest wystarczająco szczery, znajdzie wśród trzystu siedemdziesięciu czterech zaburzeń psychicznych przynajmniej kilka jednostek chorobowych, o które może podejrzewać samego siebie; zrozumie również, dlaczego jego partnerka śpi w tej chwili w oddzielnym pokoju, z posrebrzanym pistoletem kalibru 32 pod poduszką. DSM-IV-TR to lektura obowiązkowa dla psychiatrów, na których kozetce może właśnie leżeć człowiek nienawidzący psychologów i snujący fantazje na temat zabójstwa z użyciem siekiery.
Zaproponowałem Keithowi Jespersonowi, by przeczytał DSM-IV-TR. Odrzucił moje sugestie, jakoby był mordercą seksualnym czy choćby osobą aspołeczną. Odpowiedział: „Kim jesteś i kim są twoi kumple lekarze, żeby osądzać, kto jest normalny, a kto nienormalny? Siedzisz w Londynie i lubisz pić herbatę ze śmietanką. Ja lubiłem zabijać. Jestem taki sam jak ty, po prostu mamy inne upodobania”.
Miałem ochotę polecić książkę Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego również Kennethowi Bianchiemu, ale po namyśle zrezygnowałem. Może Kena zainteresowałaby książka doktora Rhawna Josepha The Right Brain and the Unconscious: Discovering the Stranger Within. Człowiek złożony z wielu osobowości i stanowiący znany przypadek rozszczepienia jaźni mógłby ją uznać za naprawdę ciekawą.
Przekazuję te uwagi dla dobra Kena. Jest szanowanym członkiem mojego Kościoła. Własnoręcznie ochrzciłem Kena i po długich rozmowach mam pewność, że jest całkowicie szczery. Jest aktywnym członkiem wspólnoty i regularnie uczestniczy w nabożeństwach na terenie więzienia. Obecnie jego postawa i zachowanie są wzorowe.
list pastora Dicka Jewetta z Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego w Stateline w Milton-Freewater w stanie Oregon, wspierający starania Bianchiego o zwolnienie warunkowe, 17 grudnia 1985
Jest dla mnie oczywiste, że Ken żyje w świecie, gdzie słonie latają. Jednak wielu psychiatrów odwiedzających Bianchiego całkowicie się z tym nie zgadza.
Rozmawiałem z mnóstwem odrażających psychopatów, seryjnych morderców, sprawców masakr, wielokrotnych zabójców i kompletnych świrów – postaci tych nie zdołałby wymyślić nawet Stephen King. Słuchałem psychiatrów obrony wyliczających okoliczności łagodzące; powoływali się oni na wszystko, poczynając od niewłaściwej metody nauki korzystania z nocnika we wczesnym dzieciństwie, a kończąc na „zmuszaniu oskarżonego do noszenia pieluch do szesnastego roku życia”. Inne usprawiedliwienia to urazy czaszki, upadki ze zjeżdżalni na placu zabaw, a nawet: „Jako dziecko mój klient był zmuszany do picia niepasteryzowanego mleka”. Ale to dopiero początek – później na scenie z reguły pojawia się Jezus Chrystus.
Nie pamiętam już, ile razy Jezusa obciążano odpowiedzialnością za to, że zabójca wpadał w szał, porywał młode kobiety, torturował je przez wiele godzin, a nawet dni. Na przykład morderca, gwałciciel i sadysta Harvey „Młotek” Carignan. Harvey oświadczył: „Nakazał mi to Bóg”. Podobnie bronił się były grabarz Peter Sutcliffe – zwany „Rozpruwaczem z Yorkshire” – który rzekomo doznał objawienia, kopiąc dół na cmentarzu.
Największy problem polega na tym, że psychiatrzy, podobnie jak adwokaci, starają się jak najskuteczniej bronić swoich klientów.
LEE BAKER, ZNANY JAKO „KUSZNIK Z BOURNEMOUTH”
W 1987 roku uczestniczyłem w procesie, który toczył się przed sądem w Winchester. Oskarżonym o morderstwo był dwudziestoletni Lee Baker, a problem jego poczytalności – lub braku poczytalności – doprowadził do zażartej dyskusji między biegłymi obrony i oskarżenia. Stan faktyczny związany z zabójstwami, o które go oskarżono, nie ulegał wątpliwości – Lee przyznał się do winy.
Baker był przystojnym młodym człowiekiem i od października 1983 roku spotykał się z pewną dziewczyną, ale rozstali się w kwietniu 1986 roku, gdy złamał jej nos podczas awantury. Co zrozumiałe, matka ofiary, Alida, kazała jej zerwać z Bakerem, co sprawiło, że ten dosłownie oszalał.
W poniedziałek 28 lipca 1986 roku odwiedził Alidę Johannę Marię Goode w jej domu przy Shelton Road 6 w Bournemouth. Uciął jej głowę, ułożył zwłoki na łóżku, zastrzelił z kuszy psa należącego do rodziny – zwierzę schowało się pod stołem w kuchni – a następnie podpalił dom. Wkrótce potem spotkał dawną sympatię jadącą na rowerze do domu. „Widzisz wozy strażackie? – spytał. – Jadą do ciebie. Cześć!”.
Jednak na tym nie skończył. Na Castle Lane strzelił z kuszy do niejakiego Arthura Rattue, a następnie pchnął go nożem. Rattue zdołał dotrzeć do jednego z domów, zadzwonił i zemdlał na schodach. Wezwano karetkę pogotowia i ranny przeżył. Lee został aresztowany następnego dnia, gdy udał się na stację benzynową i napełnił kilka kanistrów. Zamierzał dokonać podpaleń w nieustalonych miejscach.
Psychiatra powołany jako biegły przez obrońców utrzymywał, że Baker popełniał przestępstwa w stanie niepoczytalności, a zatem sędzia powinien wymierzyć łagodną karę. Oskarżyciele zaangażowali dwoje psychiatrów, którzy podważyli ten pogląd i oświadczyli, że człowiek zasiadający na ławie oskarżonych jest całkowicie poczytalny, a zatem ponosi pełną