Rozmowy z psychopatami. Podróż w głąb umysłów potworów. Christopher Berry-Dee
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Rozmowy z psychopatami. Podróż w głąb umysłów potworów - Christopher Berry-Dee страница 11
Od przeszło trzydziestu lat rozmawiam z psychopatami seksualnymi – wielu z nich to seryjni mordercy – w zakładach karnych Ameryki, Rosji, Indii i Dalekiego Wschodu. To okropne miejsca; każdą cegłę przenika mdły zapach środków dezynfekcyjnych i zaschniętego moczu. Siedziałem naprzeciwko mężczyzn i kobiet, którzy opowiadali o swoich przerażających zbrodniach – niekiedy z radością – a następnie przysięgali, że są niewinni. Z tego powodu trudno mi wybrać kilka przykładów ekstremalnych psychopatów, a poza tym niniejsza książka ma ograniczoną objętość.
Nie można wyprostować krzywego drzewa.
Gerald Sullivan, zastępca prokuratora okręgu Suffolk, w rozmowie z autorem, 1994
Psychiatrzy mówią, że nie można wyleczyć psychopaty o morderczych skłonnościach. Co oni wiedzą? Mamy tu idealne lekarstwo. Stary wózek szpitalny. Wystarczy przypiąć delikwenta pasami i po krzyku!
Neil Hodges, zastępca naczelnika więzienia Walls w Huntsville w Teksasie odpowiedzialny za egzekucje, w trakcie rozmowy z autorem na temat seryjnego zabójcy Kennetha McDuffa, marzec 1995
Uwaga Hodgesa może się wydawać makabryczna, uważam jednak, że ma on sporo racji – zademonstrowano mi procedurę wyprowadzania skazańca z celi śmierci i przywiązywania go do wózka. Nie było kroplówek (kat przebywał na urlopie), ale ogarnęła mnie metafizyczna trwoga. Rzeczywiście skazaniec może cierpieć na wszystkie choroby znane ludzkości, ale kilka następujących po sobie zastrzyków w trakcie egzekucji na pewno go z tych chorób wyleczy. Kuracja trwa dokładnie siedem minut.
Mimo doświadczeń zawodowych naczelnika Hodgesa wydaje się oczywiste, że psychopatia jest nieuleczalna. Jej przyczyny są kwestią sporną i wolę pozostawić dyskusje na ten temat osobom bardziej wykwalifikowanym ode mnie. Jeśli ktoś jest psychopatą, pozostaje nim na całe życie, ponieważ nie ma żadnego lekarstwa na tę chorobę – oprócz stosowanego przez naczelnika Hodgesa: 8 centymetrów sześciennych dwuprocentowego roztworu tiopentalu, 15 centymetrów sześciennych soli fizjologicznej, 50 miligramów bromku pankuronium, znowu 15 centymetrów sześciennych soli fizjologicznej oraz 1,50–2,70 mEq chlorku potasu na kilogram masy ciała. To wystarcza, by zlikwidować objawy psychopatii.
W dawnych czasach powszechnie stosowano elektrowstrząsy. Wierzono, że staną się one uniwersalnym sposobem leczenia wszelkich zaburzeń psychicznych, lecz metoda ta nie spełniła pokładanych w niej nadziei. (Warto zauważyć, że w Stanach Zjednoczonych do niedawna również stosowano prąd elektryczny do leczenia różnorodnych zaburzeń zachowania. Zwykli ludzie nazywają to krzesłem elektrycznym, a więźniowie „ujeżdżaniem błyskawicy”).
W epoce wiktoriańskiej zanurzano chorych w lodowatej wodzie albo przystawiano im pijawki, uważane za skuteczne remedium na wiele chorób psychicznych. Żadna z tych eksperymentalnych metod nie okazała się skuteczna i pacjenci często byli później w gorszym stanie niż przed rozpoczęciem kuracji. Spacerowali oszołomieni, ze śliną cieknącą z ust, po idealnie utrzymanych ogrodach szpitali psychiatrycznych, nie wiedząc, co się z nimi dzieje. Czego zresztą należało się spodziewać.
Niegdyś mieszkałem w sennej wiosce Wickham w Hampshire, zaledwie czterysta metrów od wąskiej drogi prowadzącej do szpitala psychiatrycznego Knowle, który później zburzono, by wybudować osiedle mieszkaniowe. W owych czasach wielu pacjentom pozwalano spacerować swobodnie po okolicy, zaglądać przez okna do pubu i pukać do drzwi miejscowych emerytów – jeśli panowały upały, chorzy czasem chodzili nago. Popełniali samobójstwo, wieszając się w miejscowym zagajniku albo skacząc z wiaduktu kolejowego, co nie wpływało korzystnie na stan psychiczny maszynistów.
Skoro psychopatia jest nieuleczalna, po co obszernie pisać o psychopatach? Cóż, mam wrażenie, że istnieje rozsądna odpowiedź – studiując zachowania przestępców, których udało się schwytać, funkcjonariusze organów ścigania mogą poznać sposób funkcjonowania ich chorych umysłów. Wiedza ta jest przydatna, gdy próbujemy tworzyć profile psychologiczne seryjnych zabójców przebywających na wolności i mogących popełnić kolejne zbrodnie. Krótko mówiąc, studia nad umysłowością psychopatów to jeszcze jedno narzędzie oficera śledczego. Psychopaty nie można powstrzymać od zabijania – nikt nie jest w stanie tego dokonać – jednak wiedza o jego psychice może sprawić, że zdołamy nie dopuścić do nowych morderstw.
Zanim zakończę ten rozdział, chciałbym wrócić na krótko do sprawy Paula Beechama, o którym wspomniałem wcześniej. Domyślam się, że Czytelnicy zadają sobie pytanie, dlaczego ten psychopatyczny morderca, zabójca czterech osób, został zwolniony ze szpitala Broadmoor po szesnastu latach izolacji.
Z nielicznych dostępnych informacji wynika, że ojciec Beechama, Jim, i jego matka Margaret prowadzili zakład szkutniczy przy Bredon Road w Tewksbury w hrabstwie Gloucester. Pewnego wieczoru w 1968 roku, kiedy Jim i Margaret przyjmowali rodziców żony w swoim parterowym domu, Paul, mający wówczas dwadzieścia sześć lat, nagle wszedł i zastrzelił ojca z karabinu półautomatycznego. Wyjaśnił policjantom, że „ojciec go zirytował”. Następnie zastrzelił matkę i babkę, bo głośno krzyczały, a później, gdy do domu wrócił dziadek, jego również pozbawił życia, bo „został tylko on”. Paul relacjonował przebieg wydarzeń monotonnym głosem.
W 1969 roku sędzia z Gloucester przyjął, że Beecham cierpi na chorobę psychiczną, po czym skierował go do szpitala psychiatrycznego Broadmoor (wcześniej zwanego „domem wariatów”), gdzie Beecham znalazł się pod nadzorem ówczesnego dyrektora, doktora Pata McGratha. Paul poznał w Broadmoor atrakcyjną działaczkę Ligi Przyjaciół, Ritę Riddlesworth. Rozwiedzionej matce dwóch synów bardzo podobały się obrazy olejne Beechama. (Na mnie również zrobiły wielkie wrażenie, do tego stopnia, że kupiłem jeden z nich, prawie idealną kopię Chińskiej dziewczyny Vladimira Tretchikoffa, zwanej również Zieloną damą).
Dyrektor McGrath uznał, że prawdopodobieństwo, by Beecham znowu kogoś zamordował, jest niewielkie, i w 1985 roku zwolniono go z Broadmoor. Zamieszkał z Ritą w jej domu wartym dwieście pięćdziesiąt tysięcy funtów, usytuowanym przy Grange Road w Bracknell, zaledwie piętnaście kilometrów od Broadmoor, i założył firmę malującą szyldy, która odniosła wielki sukces. W 1995 roku Rita przeżyła załamanie nerwowe, wyzdrowiała, ale w 1996 roku nastąpił nawrót i znowu trafiła do szpitala. Dopiero w tamtym czasie ujawniła synom szczegóły przeszłości Paula – a zwłaszcza to, że zamordował cztery osoby. Nie co dzień dowiadujemy się o takich rzeczach, prawda?
Synowie Rity odbyli rozmowę z Paulem, który zapewnił, że cała ta sprawa to przeszłość. Obaj uważali go za kochającego ojczyma, lojalnego męża matki i pracowitego człowieka. Wydawało się jednak, że coś jest nie tak; problemy mogły mieć związek z załamaniem nerwowym Rity.
Przeprowadziłem w tej sprawie dłuższe śledztwo. Dotarły do mnie krążące po okolicy pogłoski, że Rita była neurotyczną, zaborczą kobietą, ale moje badania tego nie potwierdziły. Tragiczna prawda polega na tym, że stan psychiczny Paula zaczął się pogarszać: pojawiły