Rozmowy z psychopatami. Podróż w głąb umysłów potworów. Christopher Berry-Dee
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Rozmowy z psychopatami. Podróż w głąb umysłów potworów - Christopher Berry-Dee страница 12
Spytałem, czy rozmawiał o tym z żoną. Odpowiedział, że owszem, dyskutują prawie codziennie. Później wygłosił złowrogie oświadczenie:
– Wszyscy się na mnie gapią… wytykają mnie palcami… To jej wina. Chce ze mną zerwać, bo się boi.
– Spotkamy się i porozmawiamy o malarstwie? – spytałem, żeby zmienić temat.
– Jasne, dlaczego nie? – odparł.
Umówiliśmy się na spotkanie w pobliżu Winchester i na spacer nad rzeką w okolicy uniwersytetu. I rzeczywiście się spotkaliśmy.
Każdy artysta i kolekcjoner zgodzi się ze mną – jeśli spotkają się dwie osoby o podobnych zainteresowaniach, rozmawiają do upadłego. Paul i ja dyskutowaliśmy o krosnach malarskich, o tym, czy wolimy tradycyjny olej lniany czy dobrej jakości substytut. O tym, czy korzystanie z farb olejnych przeznaczonych dla początkujących malarzy jest kiepską oszczędnością, bo produkty dla zawodowych artystów zawierają więcej pigmentu, co oznacza, że przetrwają dłużej. Rozmawialiśmy o farbach produkowanych przez firmy Daler-Rowney, Winsor & Newton oraz firmę Rembrandt. Beecham śmiał się, kiedy moje dwa psy, William i Whisky, próbowały gonić kaczki.
Spędził noc w moim domu w Wickham. Wyjechał wcześnie, bez pożegnania, ale rankiem, kiedy mocno spałem, obszedł po cichu dom i skrupulatnie oczyścił kuchnię. Zostawił następującą notatkę:
Chris, widząc swoje obrazy na ścianach Twojego domu, dochodzę do wniosku, że jesteś jedyną osobą, która mnie rozumie. Najlepsze [obrazy] namalowałem w szpitalu, bo miałem spokój. Bardzo starałem się poprawić, ale głosy nie chcą ucichnąć. Teraz muszę odejść.
Ritę po raz ostatni widziano żywą we wtorek 21 października 1997 roku, gdy małżonkowie jedli posiłek z przyjaciółmi.
W środę 12 listopada 1997 roku (był to mroźny dzień) Paul Beecham w końcu pękł. Wziął strzelbę śrutową kalibru 12, zastrzelił Ritę i pochował ją na głębokości metra pod domowym patiem. Następnego dnia jeden z przyjaciół skontaktował się z Beechamem, by uzgodnić dostawę wolnych od cła papierosów zamówionych przez Ritę, po czym usłyszał, że wyjechała. Kiedy później zadzwonił jej syn Scott, Paul wyjaśnił, że matka wróci wieczorem i że Scott może przyprowadzić na kolację swoją dziewczynę. Znaleźli martwego Beechama w łożu małżeńskim; zginął od pocisków wystrzelonych z obu luf strzelby. Pięć dni później pies policyjny odkrył zwłoki Rity pod patiem.
Paul był wybitnym artystą. Po zwolnieniu z Broadmoor nie mógłby odnieść sukcesu jako malarz szyldów, gdyby nie został „zresetowany psychicznie”. Uważał, że członkowie Klubu Rotariańskiego Berkshire, goście miejscowego pubu, mieszkańcy wioski, w tym sklepikarze i jego klienci, spiskują, by go zabić. Moim zdaniem są to objawy schizofrenii paranoidalnej.
Szkoda, że specjaliści, którzy zwolnili Paula po zaledwie szesnastoletniej izolacji, wcześniej się ze mną nie skontaktowali. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że zastrzelił matkę, ojca, babkę i dziadka. Spędziłem z nim wiele godzin, spacerując po bujnych ogrodach Broadmoor. Głównym punktem spornym w trakcie naszych rozmów było to, że Beecham uważał, iż lekarze i pielęgniarki przybierają postać szczurów i much, a następnie szpiegują go w jego sali. W trakcie jednej z owych ciekawych konwersacji podszedł do innego pacjenta, który grabił liście jakieś sto metrów dalej. Przewrócił taczkę staruszka, mocno go uderzył, a potem wrócił do mnie i oświadczył: „To jeden z psychiatrów, którzy nas obserwują. Siedzi na lampie przy moim łóżku, kiedy gaszą światła”.
Znając późniejszy rozwój wypadków, łatwo można podważać kompetencje profesjonalistów, którzy uznali, że psychopatyczny, schizofreniczny Paul Beecham jest na tyle zdrowy psychicznie, by wrócić do społeczeństwa – ich ocena okazała się błędna. Według relacji syna doktora Pata McGratha opublikowanej w „Mail Online” 7 września 2012 roku sytuacja w Broadmoor wyglądała następująco:
Mój ojciec, doktor Pat McGrath, został mianowany dziesiątym dyrektorem zakładu psychiatrycznego Broadmoor. W 1957 roku szpital był w złym stanie. Panowało w nim przeludnienie: w ściśle strzeżonym kompleksie przeznaczonym dla pięciuset pacjentów przebywało ośmiuset chorych, mężczyzn i kobiet, którzy spali na korytarzach i w świetlicach. Personel składał się ze strażników więziennych noszących czarne mundury i czapki z daszkami; według mojego ojca pacjentami zajmowało się dwóch psychiatrów, jeden zatrudniony na pełnym etacie, a drugi na pół etatu.
Gorąco polecam lekturę poruszającej relacji Patricka McGratha na temat pracy jego ojca i warunków panujących w szokująco niedofinansowanym szpitalu Broadmoor. Pat McGrath, pełen poświęcenia „energiczny, zdecydowany mężczyzna, tęgi, szeroki w ramionach, z pięknym wysokim czołem, gęstymi czarnymi włosami i jasnym umysłem”, również zmagał się ze swoimi demonami. Trudno odgadnąć, co czuł, kiedy się dowiedział, że po zwolnieniu Paul znowu popełnił morderstwo.
Wybitny frenolog Franz Joseph Gall, żyjący w latach 1758–1828, działał w epoce rewolucji francuskiej i wojen napoleońskich. Kiedy ogłosił wyniki swoich badań, wzbudziły one niewielkie zainteresowanie, choć dokonał wielkiego odkrycia – doszedł do wniosku, że funkcjonowanie umysłu zależy od fizycznej struktury mózgu, jego anatomii i fizjologii.
Innymi słowy, Gall uznał, że to, co dzieje się w ludzkiej głowie, jest uwarunkowane aktywnością poszczególnych części mózgu, który przypomina skomplikowaną maszynerię. Działo się to w epoce, gdy król Ludwik XVI i Maria Antonina mieli wkrótce stracić głowy w sensie dosłownym.
Jon Ronson pisze w książce Czy jesteś psychopatą?, że mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Gall dokonał swojego odkrycia, francuski psychiatra Philippe Pinel zasugerował, że istnieje choroba psychiczna pozbawiona objawów manii, depresji i psychozy. Nazwał ją manie sans délire, „szaleństwem bez urojeń”. Pinel utrzymywał, że osoby cierpiące na tę chorobę wydają się normalne, ale nie potrafią kontrolować impulsów i są skłonne do wybuchów przemocy.
Mijał czas i tuż po epoce osławionych złodziei trupów z Edynburga, Williama Burke’a i Williama Hare’a, którzy dostarczali zwłok XIX-wiecznym szkołom medycznym działającym w stolicy Szkocji, angielski lekarz James Cowles Prichard, jeden z pierwszych komisarzy do spraw chorób psychicznych, opisał zaburzenie zachowania pozbawione wyraźnych objawów obłędu. W 1835 roku pisał o „chorobliwym zniekształceniu naturalnych uczuć, któremu nie towarzyszy wyraźne ograniczenie władz umysłowych”. Miał na myśli psychopatię, gdy dana osoba, z pozoru normalna i zdolna do odróżniania dobra od zła, mimo to działa bez żadnych zahamowań. W późniejszym okresie nazywano to w Anglii „obłędem moralnym” (moral insanity). Prichard uważał, że zaburzenie to, będące czymś w rodzaju moralnej „czarnej dziury”, jest „równie częste jak niezliczone odmiany uczuć i namiętności w ludzkim umyśle”.
W latach czterdziestych XIX wieku