Rozmowy z psychopatami. Podróż w głąb umysłów potworów. Christopher Berry-Dee
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Rozmowy z psychopatami. Podróż w głąb umysłów potworów - Christopher Berry-Dee страница 14
Jednak prokuratura – pod przewodnictwem byłego prokuratora generalnego, sir Michaela Haversa – nie chciała o tym słyszeć. Havers oświadczył, że opowieści o „misji religijnej” to kłamstwo i że Sutcliffe jest „sprytnym, nieczułym mordercą, który wymyślił fantastyczną historyjkę, aby uniknąć skazania za morderstwo”. Przesłuchano strażnika więziennego z Armley w zachodnim Yorkshire, który słyszał, jak Sutcliffe mówi swojej żonie Sonii, że zamierza oszukać lekarzy co do swojego stanu psychicznego. Powiedział jej, że jeśli przekona sąd o niepoczytalności, odsiedzi zaledwie dziesięć lat w „wariatkowie”, czyli Broadmoor. Scenariusz ten potwierdzało to, że podczas wstępnych przesłuchań policyjnych Sutcliffe nie powiedział ani jednego słowa o swojej misji religijnej. W istocie rzeczy wspomniał o niej dopiero wtedy, gdy jeden z psychiatrów obrony z miną niewiniątka spytał, czy Paul kiedykolwiek słyszał „słowo naszego Pana”.
Cóż, ja to zrobiłem. Zabijałem i dalej bym zabijał. To cud, że nie aresztowali mnie wcześniej. Dysponowali wszelkimi informacjami i nawet psychiatrzy zupełnie się mylili.
Peter Sutcliffe w trakcie procesu po aresztowaniu (źródło: Murder Casebook Marshalla Cavendisha, 1991)
Doktorzy Milne, McCulloch i Kay uznali, że Sutcliffe cierpi na schizofrenię. On sam zetknął się z nią przynajmniej raz w życiu. Według profesjonalnie napisanej pracy Marshalla Cavendisha The Murder Casebook, tom 1, 1989, której nikt nie zakwestionował pod względem prawnym, konsultanci David Jessel, doktor Susan Blake, członkini Królewskiego Kolegium Psychiatrów, a także James Morten oraz Bill Waddell (w owym czasie kustosz Muzeum Przestępczości Scotland Yardu) potwierdzają, że w 1971 roku żona Sutcliffe’a, Sonia, rzekomo przeżyła załamanie nerwowe, gdy tymczasem uczęszczała na kurs dla nauczycieli w Rachel McMillan College w południowo-wschodnim Londynie.
Sędziowie przysięgli uznali, że epizod psychotyczny Sonii w 1971 roku nie miał większego znaczenia; ich nieufność powiększyło to, że doktor McCulloch zeznał, iż przed postawieniem diagnozy rozmawiał z Sutcliffe’em zaledwie pół godziny; nie przeprowadził z nim szczegółowego wywiadu i nie zapoznał się z jego zeznaniami złożonymi w przeddzień procesu.
Późnym popołudniem w piątek 22 maja 1981 roku sędzia Boreham skazał Petera Sutcliffe’a na dożywotnie więzienie, z zaleceniem, że powinien odsiedzieć co najmniej trzydzieści lat. Osadzono go w specjalnym, ściśle strzeżonym skrzydle więzienia Parkhurst na wyspie Wight; wcześniej przewieziono go pod silną strażą do Portsmouth, skąd odpłynął promem do zakładu karnego.
W trakcie pobytu w Parkhurst Sutcliffe został zaatakowany przez innego więźnia, który skaleczył mu twarz rozbitym imbrykiem do kawy i oślepił na lewe oko. Trzy lata później, w marcu 1984 roku, Sutcliffe’a przeniesiono do Broadmoor, gdzie umieszczono go w celi na Oddziale nr 1 w Somerset House.
W czasie gdy lekarze opisywali Petera Sutcliffe’a jako „osobę, z którą zupełnie nie można nawiązać kontaktu”, pisał on do mnie na maszynie składne listy na temat swojego zainteresowania akwarelami. Podobnie jak Paul Beecham, Sutcliffe dobrze zna się na malarstwie, choć jego umiejętności artystyczne i wiedza nawet się nie umywają do talentów Beechama. W listach Sutcliffe’a nie było ani jednego błędu gramatycznego. Interpunkcja była idealna, a składnia prawie bezbłędna; wydawało się, że świadomie ją kontroluje. Pisał grzecznie, nie próbował mną manipulować, nie dyskutowaliśmy o jego zbrodniach. Listy Sutcliffe’a brzmiały sensownie, co nie potwierdza tezy, że „nie dawało się z nim nawiązać kontaktu”.
Carl, młodszy brat Sutcliffe’a, uważa, że Paul przez wiele lat symulował chorobę psychiczną, by nie odsiadywać kary w ściśle strzeżonym więzieniu o surowym reżimie.
Piecze własną gęś na święta. Kadra chce, żeby Boże Narodzenie przebiegło spokojnie, więc pozwalamy pacjentom piec gęsi, jeśli potrafią to zrobić.
pracownik zakładu psychiatrycznego Broadmoor („Mail Online”, Peter McKay, 7 grudnia 2015)
Sutcliffe w końcu dostał gęś. On oraz Kenneth Erskine – łącznie zabili dwadzieścia trzy osoby – poprosili, by na Boże Narodzenie 2015 roku podano im w Broadmoor gęś zamiast indyka. Zażądali również podsmażenia ziemniaków na gęsim tłuszczu!
„Pensjonariusze Broadmoor mają prawo do świątecznego posiłku, podobnie jak pacjenci wszystkich szpitali prowadzonych przez państwową służbę zdrowia” – skomentował to nieszczerze rzecznik szpitala.
Może to częściowo wyjaśniać fakt, że Sutcliffe sprzeciwiał się planom ministra spraw wewnętrznych, by przenieść go do więzienia, co według doniesień prasowych nastąpiło w sierpniu 2016 roku. Jeśli to prawda, spędzi resztę swoich dni, nerwowo oglądając się za siebie jednym okiem, które mu pozostało. Obecnego miejsca jego pobytu nie ujawniono ze względów bezpieczeństwa.
Dennis Nilsen był uprzejmym urzędnikiem państwowym. Na początku lat osiemdziesiątych zamordował w Londynie piętnastu młodych bezdomnych. Sędzia Croom-Johnson powiedział o nim: „To, że ktoś jest zły, nie oznacza, że jest niepoczytalny”, po czym dodał: „Istnieją źli ludzie popełniający złe czyny, na przykład morderstwa”.
Nilsen, z którym korespondowałem, gdy przebywał w więzieniu w Parkhurst, był wcześniej funkcjonariuszem policji londyńskiej (podobnie jak seryjny morderca i nekrofil John Reginald Halliday Christie, powieszony w więzieniu Pentonville w środę 15 lipca 1953 roku). Kiedy Nilsen popełniał zabójstwa, był zatrudniony przez władze lokalne jako pracownik społeczny (wolałbym określenie „pracownik aspołeczny”), a jego pracodawcy niczego nie podejrzewali.
Brytyjska Ustawa o zdrowiu psychicznym z 1983 roku definiuje psychopatyczne zaburzenie osobowości jako „trwale utrzymujące się zaburzenie lub nieprawidłowy stan psychiczny, który może, choć nie musi, wiązać się ze znacznym obniżeniem inteligencji i prowadzi do zachowań nadmiernie agresywnych oraz w poważny sposób nieodpowiedzialnych”. Doktor Denis Power na łamach czasopisma „The Criminologist” zwrócił uwagę na trudności związane z próbami zdefiniowania psychopatii. Podkreślił, że nie istnieją żadne obiektywne testy pozwalające postawić diagnozę psychopatycznego zaburzenia osobowości, choć dysponujemy kilkoma obiektywnymi kryteriami pozwalającymi odróżnić psychopatę od niepsychopaty. Ważną cechą jest to, że nienormalne zachowania się powtarzają: pojedynczy akt aspołeczny, niezależnie od tego jak brutalny, nie wystarcza, by nazwać kogoś psychopatą. Psychopaci nie potrafią uczyć się na podstawie przeszłych doświadczeń i mają skłonność do powtarzania zachowań aspołecznych w coraz brutalniejszej formie.
Ogólnie rzecz biorąc, psychopata nie kieruje się chęcią odniesienia pożytków finansowych, a nawet jeśli je odnosi, nie wykorzystuje ich w pełni. Zdaje sobie sprawę z obowiązujących zasad prawnych, lecz nie bierze pod uwagę konsekwencji popełnianych przez siebie morderstw, choć w Stanach Zjednoczonych za zabójstwo grozi nawet kara śmierci. Jest w gruncie rzeczy samotnikiem, nie ma przyjaciół ani bliskich; brak oznak niepokoju i wyrzutów sumienia sprawiają, że rzadko budzi podejrzenia, ale w końcu przestaje się pilnować i wpada w ręce policji.
Psychopatyczni mordercy na tle seksualnym są często wyjątkowo trudni do wykrycia.