Między ustami a brzegiem pucharu. Rodziewiczówna Maria

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Między ustami a brzegiem pucharu - Rodziewiczówna Maria страница 11

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Między ustami a brzegiem pucharu - Rodziewiczówna Maria

Скачать книгу

baron.

      Wentzel z miną niewiniątka spożywał obiad. Opadnięto go znowu na wyścigi.

      – Coś porabiał tyle czasu? Można było podbić Europę!

      – Objechać kraj cały! Napisać strategiczne dzieło!

      – Posądzają, żeś się ożenił, żeś się sturczył, żeś umarł nawet!

      – Lidia lada dzień…

      – Co lada dzień? – przerwał niespokojnie.

      – Lada dzień wypowie ci służbę. Urlop jej się sprzykrzył! – krzyczał Herbert.

      – Czemuś nie przyjechał na polowanie?

      – Znalazłem dziś zaproszenie na biurku.

      – Gdzież ciebie szatan nosił?

      Wentzel zaspokoił głód i pragnienie – zabrał głos.

      – Byłem, koledzy, w srogich opałach. O mało mnie nie ożeniono.

      – A to gdzie?

      – Nad Renem.

      – Pewno z Emilią Koop! – zawołał Schöneich.

      – Naturalnie. Czy ciebie ciotka wtajemniczyła?

      – Jakżeś się obronił?

      – Uciekłem i schowałem się we Francji.

      – Aha, żeglowałeś po admiralskim morzu!

      – Broń Boże! Studiowałem naszych sąsiadów.

      – Kierujesz się na ambasadora, wedle mojej rady. Winszuję.

      – Nie, mam zamiar wydać dzieło statystyczne!

      – O pięknych damach! No, no, te sąsiedzkie studia musiały cię słono kosztować.

      – Ani grosza. Jeździłem od miasta do miasta, od domu do domu prywatnymi ekwipażami.

      – W roli sąsiada?

      – W roli stroiciela fortepianów. Czegóż się śmiejecie? Mein Wort85! Miałem kamerton i klucz.

      – Cha, cha, cha! A toś im urządził instrumenty! Pyszny koncept! – śmiał się Herbert.

      – Zostawiam ci go do dyspozycji w razie potrzeby.

      – I twój Urban stroił fortepiany?

      – Urban udawał, że ma niezawodny sposób wypędzania szczurów. Ladaco, jeszcze się obłowił. A ja przywiozłem trzysta franków cioci Dorze jako trofea mych trudów. Żebyście ją widzieli w tej chwili! Radziłem za ten kapitał nabyć chińskie dziecko!

      – Gdzież się zjechałeś z admirałową?

      – Po drodze, wypadkiem86. Mein Ehrenwort87!

      – Chcemy wierzyć, chcemy! – kiwał głową Schöneich. – A wiesz, co się tymczasem stało z twym „Scherzem”?

      – Pochwalił mi się dżokej, ledwiem wysiadł w domu. Wygrał 25 000 w Baden.

      – Uhm?… To i koniec. Herbert dowodzi, że koń już jego.

      – Jego? A to jakim sposobem?

      – Znalazł piękną nieznajomą.

      – Cooo?… Herbert! Potz Blitz88! Gdzie? Jak?

      – Było to w Ems… – zaczął dumnie triumfator.

      – W Ems?… Ty tam jeździłeś?…

      – A tak. Towarzyszyłem pani…

      – Mniejsza, komu towarzyszyłeś. Więc ta dama była w Ems na kuracji? Kto ona? Włoszka?…

      – Ale gdzież tam! Poddana pruska z Poznania.

      – Taak? Nie może być!

      – Ależ niezawodnie. Czytałem w spisie gości…

      – No, no, do rzeczy! Nie kłóćcie się. Polka czy Hotentotka, dość że kaducznie piękna! Wygrałeś zakład? Posiadłeś jej serce?

      – Tak prędko?! Za wiele wymagasz!

      – Dostałeś pocałunek?

      – Nie, tak dalece…

      – Uścisk dłoni, spojrzenie, obietnicę?

      – Nie.

      – Cóż pleciesz o wygranej?

      – Bo jestem na drodze do wygranej. Znalazłem ją, wiem, jak się nazywa, gdzie mieszka; posłałem jej bukiet z cyklamenów…

      – Który przyjęła?

      – No, nie… odesłała…

      – A to dopiero droga szczególna do wygranej! Jesteście obydwaj fryce89. Zabieram sobie „Scherza” i „Fingala”. Wentzel stroił fortepiany, a ty posyłałeś bukiety… nieprzyjęte. Istotnie, rezultat zdumiewający!

      – Powoli, powoli, powoli Michel! – zawołał Croy-Dülmen. – Jeszcze termin nie upłynął. Niech Herbert powie, co zdziałał.

      – Przecie już słyszałeś. Dostał figę.

      – Dostałem fotografię! – pochwalił się właściciel „Fingala”.

      – Pokaż, pokaż! – zawołali wszyscy.

      Herbert dobył z pugilaresu ozdobną kartkę. Tak, była to ona, ta sama cudownie piękna dziewczyna o dumnych ustach i poważnych, głębokich oczach.

      Schöneich z kolei wziął fotografię, obejrzał i ruszył ramionami.

      – I takiej ty posyłasz bukiety? Przyznaj się, że i tę podobiznę kupiłeś u fotografa.

      – A, no, prawda! Przecie nie mogłem prosić, bo…

      – Boś jej głosu nie słyszał.

      – Owszem, ale mówiła do swej towarzyszki.

      – Więc była i eskorta?

      – A jakże. Stara, okropna megiera w przeraźliwej żałobie. I panienka ubierała się czarno. Chodziłem za nimi jak cień i może wreszcie znalazłbym sposobność poznajomienia się, choć z trudem, bo ci Polacy trzymają się klanem, gdyby nie to…

      – Że

Скачать книгу


<p>85</p>

mein Wort (niem.) – dosł. moje słowo; słowo daję. [przypis edytorski]

<p>86</p>

wypadkiem – dziś: przypadkiem. [przypis edytorski]

<p>87</p>

mein Ehrenwort (niem.) – moje słowo honoru. [przypis edytorski]

<p>88</p>

potz Blitz (niem.) – przekleństwo: do pioruna, a niech to itp. [przypis edytorski]

<p>89</p>

fryc (daw.) – nowicjusz, początkujący, debiutant, gapa; por. frycowe (płacić). [przypis edytorski]