Zabójczy pocisk. Jakub Małecki
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zabójczy pocisk - Jakub Małecki страница 5
– I musisz odbębnić research za prowadzącego?
Pokiwał głową i sięgnął po papierosa. Zaciągnął się głęboko, mrużąc oczy.
– To niesprawiedliwe – oceniła Julia.
– Taka robota.
– Ty całą odwalasz, a on potem staje przed kamerą i zgarnia wszystkie zasługi.
Robertowi to nie przeszkadzało. Gdyby sam miał znaleźć się przed obiektywem, zapewne nie wydusiłby z siebie nawet słowa. Wolał stać po drugiej stronie i przyglądać się rezultatom swojej pracy. Materiały zawsze były podobne – dotyczyły tajemniczych, nierozwiązanych przestępstw sprzed lat. Zazwyczaj kończyły się postawieniem jednej czy dwóch hipotez. W tym wypadku Robert jednak nie miał zamiaru formułować żadnych przypuszczeń na temat tego, co się w istocie zdarzyło.
Zaciągnął się, a potem zdusił niedopałek w popielniczce.
– Mnie to odpowiada – odezwał się. – Przynajmniej mam życie, w przeciwieństwie do prowadzącego.
Julia powiodła wzrokiem po rozłożonych dokumentach. Właściwie nie potrzeba było obrusa, same materiały niemal całkowicie zakrywały blat.
– Ładne mi życie.
Uśmiechnął się i pokręcił głową.
– W dodatku musisz tkwić w przeszłości – dodała córka. – Co teraz masz na tapecie?
– Zabójstwo z Zakopanego – odparł, obracając skan jednego z numerów „Tygodnika Podhalańskiego”. – Niecodzienna sprawa, bo sprawca zabił ciężarną kobietę i jej nienarodzone dziecko, używając haka rzeźnickiego.
– Co?
Podsunął skan córce.
– Napadł ją w centrum miasta. Danuta F., bo tak się nazywała, miała dwadzieścia dziewięć lat, była już w piątym miesiącu ciąży.
Julia wzdrygnęła się. Nieraz rozmawiał z nią o sprawach, nad którymi pracował. Córka zawsze wykazywała zdrowy dystans, może nawet wykraczający poza to, co należało uznać za zdrowe. Cechował ją relatywizm moralny właściwy jej pokoleniu. Młodzi ludzie byli tak obyci ze zbrodnią, krwią, okrucieństwem i mordem, że niewiele rzeczy robiło na nich wrażenie. W przeciwieństwie do ich rodziców czy dziadków, obcowali ze śmiercią w wymiarze indywidualnym, nie globalnym. Podczas gdy poprzednie pokolenia były przyzwyczajone do masowych grobów, światowych konfliktów czy wojen, obecne zanadto zaznajomiło się z osobistymi tragediami.
Teraz jednak Julia zdawała się głęboko poruszona. Robertowi przemknęło przez myśl, że coś jest na rzeczy.
– Mieszkała w Nowym Targu, jakieś dwadzieścia kilometrów od Zakopanego – podjął. – Pojechała tam, żeby odwiedzić matkę i wypożyczyć z biblioteki książki o rodzicielstwie. Znajomi odradzali jej to ze względu na zaawansowaną ciążę, ale… co się mogło stać?
Córka wbijała wzrok w gazetę, ale nie przesuwała nawet wzrokiem po tekście. Przez chwilę milczała, jakby potrzebowała namysłu, zanim w ogóle zacznie rozważać tamte zdarzenia.
– Co się wtedy stało?
Robert nabrał głęboko tchu.
– Wydano pierwszy numer „Secret Service”, Kwaśniewski został przewodniczącym SdRP, Czechosłowacja się rozpadła, w Polsce wprowadzono podatek VAT, a Bill Clinton został zaprzysiężony na…
– Tato.
– Wybacz – odparł z bladym uśmiechem. – Naprawdę muszę wczuć się w klimat.
– To włącz sobie na YouTube „Disco Relax” albo „Familiadę”, a mnie po prostu powiedz, co…
– Te programy weszły dopiero w dziewięćdziesiątym czwartym.
Spojrzała na niego bykiem. Jednak pewne cechy odziedziczyła po matce. Robert odchrząknął, a potem sięgnął po kolejnego papierosa. Zazwyczaj Julia kwitowała to, mówiąc, że przybija kolejnego gwoździa do trumny, ale tym razem milczała.
Zapalił, upajając się już samym cichym sykiem palącego się tytoniu.
– Danuta umierała w męczarniach. Miała kilkanaście ran ciętych wykonanych nożem i jeden zadany hakiem. Była rozebrana, a ślady wskazywały na to, że została wykorzystana seksualnie.
– Przed, czy po śmierci?
– Przed. Ale już po zadaniu ran.
– Zwyrodnialec…
– Wyjątkowy – przyznał Robert. – Najpierw obezwładnił ją gdzieś w okolicy Równi Krupowej, a potem przeciągnął po ulicy, ułożył za krzakami i zaczął się pastwić. Trwało to dosyć długo, ale nikt nic nie widział, nikt niczego nie słyszał. Policja podejrzewała najpierw lokalnych recydywistów, ale wszyscy mieli alibi. Zajęto się więc turystami, zaczęto chodzić po pensjonatach, sprawdzać kogo popadnie… ale, mimo że sprawca pozostawił ślady biologiczne, nigdy nie trafiono na jego trop.
Julia przez chwilę się nie odzywała.
– Co ona w ogóle tam robiła?
– Poszła na zakupy, pewnie w drodze do biblioteki.
– Po coś dla dziecka?
– Wątpię. Nie znali jeszcze płci, mąż dopiero po sekcji dowiedział się, że to miała być dziewczynka.
Córka przez moment wbijała wzrok w dymiącego się papierosa. Robertowi przemknęło przez myśl, że w jej wieku palił już od pewnego czasu. Może ona także to robiła, a uwagi o gwoździach były tylko na pokaz? Przepaść między nimi zdawała się poszerzać z każdym kolejnym rokiem. Kiedyś mógł powiedzieć o niej wszystko, teraz wiedział jedynie to, co sam wydedukował lub przypadkiem dostrzegł.
Tym bardziej była to dobra okazja, aby nawiązać nić porozumienia. Wprawdzie temat nie należał do lekkich, ale skoro już udało mu się osiągnąć coś, co niewielu rodzicom się udaje – zainteresował czymś córkę – to nie mógł zrezygnować.
– Po latach zajęło się tym małopolskie Archiwum X. Policjanci przekopali się przez cztery tomy akt i okazało się, że dwa tygodnie po śmierci Danuty ktoś napadł na inną kobietę, też na Równi Krupowej.
– Ten sam człowiek?
– Jeśli wziąć pod uwagę, że wymachiwał hakiem na łańcuchu, to… nie może być co do tego żadnych wątpliwości.
– Zabił ją?
– Nie, uciekła. Ale kiedy sprawa wyszła na jaw, zgłosiła się inna kobieta. Twierdziła, że pewnej nocy wiozła do zakopiańskiego szpitala dziewczynę