Nie wiesz wszystkiego. Marcel Moss

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nie wiesz wszystkiego - Marcel Moss страница 11

Nie wiesz wszystkiego - Marcel Moss

Скачать книгу

To tragedia dla całej szkoły.

      – Jasne – prycha dziewczyna w okularach. – Jakby szkoła miała z tym coś wspólnego…

      – A więc wiesz, co się stało? – drążę temat, co tylko pogarsza nastrój dziewczyny.

      – Nie wiem! – odpowiada oschle nastolatka. – Ale pani jest upierdliwa!

      – Alan był na imprezie – mówi wreszcie dziewczyna w bluzie. – Przyszedł później i miał wyraźnie nie najlepszy nastrój. Przez cały czas trzymał się na uboczu, prawie z nikim nie rozmawiał.

      – Racja – wtóruje jej koleżanka w okularach. – Był jakiś dziwny.

      – Czy Otylia też z wami była?

      – Ta nawiedzona wariatka? Jeszcze czego – odzywa się czwarta, najniższa z dziewczyn. – Nie zadajemy się z wyrzutkami.

      – Daj spokój, Gośka – upomina ją Wiktoria. – Ona nie żyje.

      Nastolatka kręci głową i odwraca się do nas plecami.

      – Będziecie musiały to wszystko powtórzyć policji – mówię.

      – Jakbyśmy nie wiedziały. – Dziewczyna w okularach przewraca oczami.

      – O której Alan opuścił imprezę? – pytam dalej.

      – Nie wiemy – odpowiada Wiktoria. – Byłyśmy pijane. – Spogląda na potakujące jej koleżanki.

      – Ja odleciałam przed jedenastą – dodaje najniższa uczennica. Wydaje mi się, że wciąż nie zszedł z niej alkohol, bo ciągle masuje się po skroniach. – Zasnęłam na kanapie w salonie.

      – Zawsze miałaś słabą głowę – drwi z niej koleżanka w bluzie.

      – Musiało być już późno, bo pamiętam, że przed północą kłócił się z Sarą w kuchni – odzywa się Wiktoria.

      – Słyszałaś, o co im poszło?

      – Nie, muzyka była za głośna. A poza tym już powoli odpływałam.

      – Nocowałaś u Niny?

      – Nie, wróciłam do domu.

      – O której?

      – O co sorce chodzi?! Mam już tego dość. Czuję się jak na przesłuchaniu. Idziemy, dziewczyny.

      Grupka mnie omija i kieruje się w stronę wyjścia.

      – Ostatnie pytanie! – Doganiam je. – Gdzie jest Sara?

      – A jak pani myśli? – Wiktoria pyta przez zaciśnięte zęby. – Jej chłopak się zabił. To chyba oczywiste, że jest teraz w domu z rodziną.

      – Co Otylia robiła na dachu z Alanem? – Kolejne pytanie.

      – Nie wiem – odpowiada dziewczyna. – I gówno mnie to obchodzi.

      MARTA

      DZIESIĘĆ MIESIĘCY PRZED TRAGEDIĄ

      Z utęsknieniem wyczekuję każdego spotkania literackiego z profesor Wolską. Żałuję, że odbywają się tylko raz w tygodniu. Te dwie godziny lekcyjne pozwalają mi odepchnąć od siebie wszelkie zmartwienia i przenieść się do świata słów, metafor i emocji. W sali rozstawione są głośniki, z których płynie spokojna muzyka klasyczna. Siedzimy po turecku na miękkich poduszkach i zaczytujemy się w przygotowanych przez prowadzącą wierszach. Czuję się swobodnie, nie chowam się. Poza mną w spotkaniach uczestniczy tylko kilka osób. Eksperyment z przyprowadzeniem na nie Otylii się nie powiódł. Kumin zrezygnowała już po pierwszych zajęciach. Stwierdziła, że dawno nigdzie się tak nie wynudziła. Więcej jej nie namawiałam.

      Siedzę obok starszego o rok Alana, mojego nowego kolegi. Do tej pory kojarzyłam go ze szkolnych korytarzy. Wiedziałam, że jest kapitanem drużyny siatkówki, która odnosi spore sukcesy w rozgrywkach wojewódzkich. Nie mogłam uwierzyć, że znalazłam wspólny język ze szkolną gwiazdą.

      Po jednym z pierwszych spotkań rozmawialiśmy chwilę na korytarzu. Alan pochwalił mój wiersz i zaproponował, że jeśli chcę, możemy się umówić na spacer do pobliskiego parku.

      – Trzymam w szufladzie kilka wierszy. Napisałem je po śmierci babci. Nikomu ich jeszcze nie przeczytałem. Chciałabyś ich wysłuchać?

      Otylia otworzyła usta ze zdziwienia, gdy jej o tym powiedziałam.

      – Ty i Alan? Wiesz, że połowa dziewczyn w szkole cię znienawidzi?

      – Ty też? – spytałam żartobliwie.

      – Ja nie. Ja już cię nienawidzę. – Przyciągnęła mnie do siebie i wytarmosiła mi włosy.

      Tamtego dnia Alan czekał godzinę, aż skończę lekcje.

      – Naprawdę nie musiałeś – powiedziałam zawstydzona.

      – To nic takiego. Posiedziałem w ulubionej kawiarni niedaleko. Jeśli chcesz, możemy tam wrócić. Nie sądziłem, że będzie dziś tak chłodno.

      – Dobrze.

      Spędziliśmy miłe popołudnie przy gorącej czekoladzie. Alan czytał wiersze o tęsknocie za kimś, kogo się bardzo kochało. Jednocześnie wybrzmiewała w nich nadzieja na to, że jeszcze kiedyś będzie dobrze, że ból przeminie, a w jego miejsce pojawi się pragnienie pielęgnowania wyłącznie pięknych wspomnień. Po każdym utworze zerkał na mnie niepewnie, jakby czekał na wyrok. Cieszyłam się, że tak bardzo liczy się z moją opinią.

      – Dlaczego milczysz? Był aż taki zły?

      – Nie… wręcz przeciwnie. – Poczułam ucisk w gardle. – Był piękny.

      Przy Alanie zrozumiałam, że nigdy nie utraciłam pogody ducha i poczucia humoru. Spotykamy się po szkole co najmniej raz w tygodniu i czytamy sobie nawzajem nasze najnowsze teksty. W międzyczasie dyskutujemy na przeróżne tematy, od muzyki przez film aż po sztukę. Okazało się, że mamy ze sobą wiele wspólnego. Coraz bardziej lubię Alana, choć nie zapominam o tym, jak wiele nas różni. Jego lubią wszyscy. Ja praktycznie nikogo nie obchodzę. Należę do klubu wyrzutków. Tak wołają na nas złośliwe dziewczyny z Sarą Haman na czele. Właśnie dlatego staram się utrzymywać w tajemnicy znajomość z Alanem. Nie chcę, by z mojego powodu narobił sobie problemów. On chyba też zdaje sobie sprawę z zagrożenia, bo kiedy przypadkiem spotyka mnie na przerwie, uśmiecha się zdawkowo i mija mnie bez słowa ze swoją świtą. Nie mam do niego o to pretensji. Doceniam to, że w ogóle mnie zauważa.

      Podczas spotkań pozalekcyjnych Alan coraz częściej opowiada mi o swoim życiu. Dowiaduję się, że ma trzech starszych braci, z których każdy odniósł sukces zawodowy i doczekał się potomstwa.

      – Chciałbyś mieć dzieci? – pytam.

      – Kiedyś to było moje największe marzenie – zaskakuje mnie.

Скачать книгу