Nie wiesz wszystkiego. Marcel Moss

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nie wiesz wszystkiego - Marcel Moss страница 13

Nie wiesz wszystkiego - Marcel Moss

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Jego pytanie sprawia, że Kuba omal nie dławi się kawałkiem schabowego.

      – Ja już skończyłem. – Kozyra pospiesznie odchodzi od stołu, mrugając do mnie dyskretnie okiem. Nie śmiałabym go nawet o to prosić, ale doceniam jego gest.

      – Spłoszyłem go? – pyta zakłopotany Alan.

      – Skądże – odpowiadam zaskoczona i speszona. – Dawno się nie widzieliśmy…

      – Przecież widzimy się codziennie – chrząka – na korytarzu.

      – Wiesz, że nie o takie spotkania mi chodzi.

      Chłopak przygryza dolną wargę i zatapia wzrok w talerzu z dwoma naleśnikami.

      – Tak, wiem. Czytałem wczoraj twoją wiadomość.

      – I?

      Alan przenosi na mnie wzrok.

      – I chcę, żebyś wiedziała, że…

      – Alan! – odzywa się znajomy głos za moimi plecami. Odwracam się i dostrzegam idącą w naszą stronę Sarę w towarzystwie swoich koleżanek. – Wiedziałam, że tu będziesz. Pogięło cię? Dlaczego zadajesz się z wyrzutkami?

      Widzę, że Alan chce coś powiedzieć, ale odbiera mu mowę.

      – Zabierz go stąd, dopóki nie ma tłoku na stołówce – radzi wysoka dziewczyna z różnokolorowymi bransoletkami na ręku. – Co za obciach.

      – Idziemy, Alan – mówi stanowczo Sara. Dziewczyna okrąża stół i chwyta chłopaka za rękę.

      – Ale… – Alan otwiera usta i patrzy bezradnie to na Sarę, to na mnie.

      – Co „ale”? – Sara puszcza jego rękę. – Chcesz coś znaczyć czy być jak ta grubaska?

      – Nie przesadzaj.

      – Czekamy na korytarzu. Tylko nie każ na siebie za długo czekać.

      Sara i jej koleżanki się oddalają. Milczymy z Alanem przez dłuższą chwilę. Widzę w jego oczach niepewność i wahanie.

      – Przepraszam na chwilę – przerywa niezręczną ciszę. – Pójdę po jeszcze jednego naleśnika.

      Uśmiecha się do mnie nieporadnie, a potem zostawia samą przy stole. Znam ten wyraz twarzy. Tak samo patrzyła na mnie przyjaciółka, gdy zaczęła sobie uświadamiać, że znajomość ze mną dużo dla niej znaczy, ale spokój i akceptacja są od niej cenniejsze. Przyjaciół zawsze można przecież zmienić, a zszarganą reputację ciężko odbudować.

      Patrzę na Alana podchodzącego do wydającej jedzenie kucharki. W drodze do stołu zatrzymuje się na moment, jakby wciąż walczył z myślami. W końcu stawia tacę z jedzeniem na jednym z wolnych stolików, po czym wybiega ze stołówki. Spodziewałam się tego, ale czuję, jakbym dostała od losu kolejny nokautujący cios.

      Wiem, że nic już nie przełknę. Zostawiam na stole talerz z połową schabowego i szybkim krokiem idę do wyjścia. Alan stoi na korytarzu nieopodal stołówki. Przysłuchuje się rozmowie nowych przyjaciółek i próbuje ukryć skrępowanie. Gdy mnie dostrzega, szybko odwraca wzrok. Poddał się. To koniec.

      *

      To mój pierwszy sylwester spędzony poza domem. Otylia, dla której to nie jest żadne święto, łaskawie pozwoliła mi przyjść do siebie na wspólny seans horrorów. Tej nocy po raz pierwszy próbuję alkoholu. Krótko po północy wypijam dwa kieliszki szampana, którego kupiła mi mama, i czuję, że odpływam. Chwilę później już śpię.

      Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale brakowało mi szkoły. Podczas przerwy świątecznej wykorzystywałam każdą wolną chwilę na pisanie wierszy i czytanie tomików poezji. Jestem wdzięczna profesor Wolskiej za zaproszenie na spotkania literackie. Dzięki nim czuję, że należę do grupy wartościowych osób. Szkoda, że Alan już do niej nie należy.

      Siedzę na ławce przy sali, w której za chwilę moja klasa będzie miała lekcję biologii, i czekam na Kubę. Próbowałam namówić go na wspólne spędzenie sylwestrowego wieczoru, ale wciąż dochodził do siebie po anginie. Rozglądam się po wypełnionym uczniami korytarzu. Kozyra powinien już tu być. Pisał mi dziesięć minut temu na WhatsAppie, że wyszedł już z autobusu.

      Nagle widzę coś, co sprawia, że krew momentalnie uderza mi do głowy. Alan i Sara idą środkiem korytarza, trzymając się za ręce. On sprawia wrażenie lekko speszonego, pochyla głowę i błądzi wzrokiem po podłodze. Mimo to wciąż góruje nad większością uczniów, a w tłumie wyróżnia go połyskująca kamizelka założona na czerwoną bluzę z kapturem. Haman z kolei czuje się jak ryba w wodzie. Wyprostowana i uśmiechnięta, idzie z podniesioną głową w moją stronę. Ich widok tak mnie paraliżuje, że nie jestem w stanie uciec. Siedzę skulona i czekam na bolesną konfrontację.

      W końcu Alan mnie dostrzega. Nasze spojrzenia krzyżują się na kilka sekund. Dawniej przywitałby się ze mną delikatnym uśmiechem. Dałby mi sygnał, że nie jestem dla niego niewidocznym wyrzutkiem. Jednak tym razem nie doczekuję się żadnego gestu z jego strony. Jego twarz nie zdradza żadnych emocji. Szybko odrywa ode mnie wzrok i przenosi go na rozpromienioną Sarę. Dziewczyna nawet na mnie nie patrzy. Zamiast tego wtula się w umięśnione ramię swojego nowego obiektu westchnień. Tuż przed kolejnym zakrętem Sara teatralnie całuje Alana w usta i głaszcze go palcem po policzku.

      Tak bardzo ich w tej chwili nienawidzę.

      JULIA

      TERAZ

      Za mną najtrudniejszy tydzień w mojej nauczycielskiej karierze. Cała szkoła zmagała się ze wzmożoną uwagą ze strony mediów. O tajemniczej śmierci dwojga licealistów dyskutowano w stacjach informacyjnych. Rozpisywały się też o niej gazety i portale internetowe. Dziennikarze szybko dotarli do krewnych Otylii i Alana. Zamęczali ich telefonami i mailami. Robili zdjęcia z ukrycia, nawet podczas pogrzebów.

      Uczestniczyłam w obu ceremoniach. Widziałam zapłakane twarze innych uczniów, słuchałam łamiących się głosów przemawiających z ambony członków rodziny i wciąż zadawałam sobie pytanie, co tak naprawdę wydarzyło się tamtej nocy. Sekcja zwłok w przypadku obojga wykazała, że przyczyną ich śmierci był upadek z dużej wysokości. Policja ogłosiła również, że Alan miał duże stężenie alkoholu we krwi. Pogłoski, że Otylia namówiła go do samobójstwa, nasilały się z każdym dniem. Tym bardziej że sama w chwili śmierci była całkowicie trzeźwa.

      Przesłuchano dziesięć obecnych na imprezie u Niny osób, jednak nie pomogło to śledczym w ustaleniu spójnej wersji wydarzeń. Uczniowie gubili się w zeznaniach i usprawiedliwiali tym, że za dużo wypili. Dyrektor próbował zrobić z Niny kozła ofiarnego. Dziewczyna miała zostać wykreślona z listy uczniów za to, że zorganizowała huczną imprezę w środku tygodnia. Pojawiły się jednak głosy, że uczniowie poza godzinami lekcyjnymi mogą robić, co chcą. Przeciwko pomysłowi Romana przemawiał również fakt, że nazajutrz wszyscy stawili się w szkole. Ostatecznie Rosicka została tylko pouczona.

      Wiadomo, że Alan pojawił się na imprezie i w pewnym

Скачать книгу