Od upadku do sukcesu. Thomas Erikson
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Od upadku do sukcesu - Thomas Erikson страница 8
• zacząć dbać o swoje rzeczy.
• nauczyć się prosić o pomoc.
• zacząć tresować swoje psy.
• przeczytać jakiś poradnik i skorzystać z rad, które w nim znajdziesz.
To wszystko jest w zasięgu twojej ręki. Możesz wypracować tyle dobrych nawyków dosłownie w kilka minut. Wystarczyłoby tylko zmienić podejście.
Czy sam jestem w tym mistrzem?
Gdy piszę te słowa, przebywam w Oslo. Siedzę w hotelowym pokoju na trzydziestym piętrze. Jestem tu od jakiejś doby, wczoraj wieczorem prowadziłem otwarty wykład. Od momentu, kiedy wszedłem do pokoju, przez drzwi wdziera się do środka ciągły hałas dobiegający z korytarza. To zasługa innych gości, personelu, który jeździ tędy z wózkami, odgłosu dzwoniącego szkła i niewyobrażalnie złej muzyki, która nie przestaje grać. Do pokoju wróciłem wyczerpany dopiero po dwudziestej trzeciej. Nie uwierzysz, jak fatalnie spałem. Jeszcze nigdy nie przyszło mi nocować w tak hałaśliwym miejscu.
Ale do sedna: co zrobiłem, żeby zmienić swoją sytuację? Odpowiedź: nic. Mogę więc winić tylko siebie. Oczywiście mogłem pofatygować się do recepcji już po piętnastu minutach tego harmidru i poprosić o lepszy pokój. Na przykład taki, który nie leży w głównym ciągu komunikacyjnym, przemierzanym bez pardonu przez dosłownie wszystkich.
Nie podjąłem jednak żadnego działania. Odpowiadając więc na pytanie: nie, nie jestem w tym żadnym mistrzem. Zamiast realnie wpłynąć na swoją sytuację, wysłałem tylko SMS-a do żony, oczywiście narzekając na dźwięki dochodzące z korytarza. Jakby mogła coś tym zrobić, znajdując się tysiąc kilometrów dalej. W dodatku gdy było już po fakcie.
To z kolei prowadzi nas do kolejnego interesującego i niekiedy nierozumianego problemu.
Kierujemy skargi do niewłaściwych osób
Czy zastanawiałeś się kiedyś nad tym, że większość z nas ma tendencję do zawracania głowy osobom, które nie mają najmniejszego związku z problemem i w zasadzie nie mogą nam w żaden sposób pomóc?
Niektórzy szukają wsparcia u współpracowników, gdy narzekają na swoich partnerów. Potem wracają do domu i uskarżają się na współpracowników. Dlaczego? Bo tak jest łatwiej. Wylewanie żalów innym niesie ze sobą mniejsze ryzyko niż bezpośrednia konfrontacja z kimś, kogo dotyczy problem. Poproszenie szefa, żeby zaplanował projekt tak, byś nie musiał pracować w niedzielę, wymaga więcej wysiłku niż omówienie tego z żoną. A zasugerowanie mężowi, żeby popracował nad swoim zachowaniem jest zdecydowanie bardziej uciążliwe niż wyżalenie się koledze z pracy podczas lunchu.
Musimy zastąpić takie narzekanie wyraźną chęcią zmiany. Tak naprawdę tylko takie rozwiązanie sprawdza się na dłuższą metę. Jeśli znajdujesz się w sytuacji, z której nie jesteś zadowolony, postaraj się ją zmienić albo uciekaj w podskokach. Popracujcie wspólnie nad związkiem albo się rozwiedźcie. Postaraj się o lepsze warunki pracy albo się zwolnij. Niezależnie od tego, co wybierzesz, doświadczysz jakiejś zmiany.
Tak, wiem, że łatwiej powiedzieć niż zrobić. Ale ciągłe utyskiwanie donikąd cię nie zaprowadzi. Ostatecznie staniesz się tylko zgorzkniałą zrzędą.
A ty, na co narzekasz?
Szukanie u siebie różnych schematycznych zachowań może być bardzo pożyteczne. Dlatego na s. 45 znajdziesz prostą tabelę, która pomoże ci zidentyfikować rzeczy, na które narzekasz, i sytuacje, w których to robisz. Gdy sam kilka lat temu wykonywałem to ćwiczenie, zauważyłem, że robię się naprawdę zrzędliwy w określonym środowisku, wśród określonych ludzi, mówiąc ściślej: w towarzystwie dwóch kolegów z poprzedniej pracy. Skarżyliśmy się na rząd, pogodę, koniunkturę, beznadziejną organizację w pracy, programy szkoleniowe, politykę firmy. W zasadzie wszystko, na czym świat stoi. Narzekaniom nie było końca. Brr, nie spodobało mi się to, co zobaczyłem, więc postanowiłem złamać schemat.
Zauważyłem, że z niewyjaśnionych powodów to poniedziałkowa przerwa na lunch wywołuje tę kakofonię niezadowolenia. Zacząłem więc przygotowywać pudełka z posiłkami i w poniedziałki zjadałem lunch przy komputerze. Gdy jeden ze wspomnianych kolegów chciał, żebym do nich dołączył, wskazywałem na swój lunchbox. Po kilku tygodniach udało mi się przerwać schemat. Zgaduję, że koledzy radzili sobie z poniedziałkowym lamentowaniem beze mnie.
Na co narzekam? | Co sprawia, że narzekam? | Czy mogę coś z tym zrobić? Jeśli tak, to co mogę zmienić? |
Niewystarczające finanse | Każdy rachunek, który muszę zapłacić | Znaleźć dorywczą pracę, poprosić szefa od podwyżkę, zaproponować wzięcie na siebie dodatkowych obowiązków za wyższe wynagrodzenie, zmniejszyć prywatne wydatki |
Pogoda | Zeskrobywanie szronu z szyb samochodu każdego ranka | Nic, ewentualnie przeprowadzić się na południe lub zbudować garaż |
Ból brzucha | Ból pojawiający się za każdym razem godzinę po kolacji | Przeanalizować dietę – być może jem za dużo tłustych lub ciężkostrawnych potraw późnym wieczorem? |
Jak widzisz, w tabeli znalazło się też miejsce na być może najważniejsze pytanie: co mogę zrobić, żeby rozwiązać problem?
Jak ci poszło? Co wpisałeś do tabeli?
Wymyślenie konkretnych przykładów może być trudne. Często wynika to z tego, że nie myślimy o rzeczach, na które możemy potencjalnie ponarzekać, dopóki faktycznie tego nie robimy. Polecam więc, żebyś w nadchodzącym tygodniu bacznie przyglądał się swoim zachowaniom. Nie potrzebujesz do tego żadnej aplikacji. Nie zasłaniaj się brakiem długopisu. Noś ze sobą złożoną kartkę i wyciągnij ją za każdym razem, gdy zauważysz, że zaczynasz na coś się skarżyć. Najpiękniejsze w poważnym podejściu do trzeciej kolumny jest to, że jeśli nie masz tam czego wpisać, najprawdopodobniej nie masz też na co narzekać. Spójrz, ile czasu właśnie zaoszczędziłeś! Dodatkowo, jeśli po prawej stronie znalazło się u ciebie mnóstwo punktów, właśnie stworzyłeś sobie plan działania, który pomoże ci rozprawić się ze wszystkimi powodami do narzekań. Łańcuch takich drobnych, irytujących wydarzeń bardzo często wysysa z nas całą energię. Równie dobrze możesz jak najszybciej zająć się przykrymi punktami, które piętrzą się na twojej liście.
Jakiś czas temu odwiedziłem pewną firmę, w której dziesięcioro pracowników narzekało na to, że kosz stoi zbyt daleko od zlewu. Ale żadna z tych osób nie podjęła heroicznej próby przysunięcia go trzy metry bliżej. Gdy czytam te słowa, uświadamiam sobie, jak absurdalnie to brzmi, ale uwierz mi, to autentyczny przykład.
Jeśli punkty na twojej liście nie zasługują na to, by się nimi zająć, rozwiązanie jest banalnie proste. Nie zasługują też na to, żebyś nad nimi biadolił.
Tkwienie w takich negatywnych schematach może całkowicie zaburzyć twoje psychiczne nastawienie i doprowadzić do tego, że wszystkie przeszkody, z którymi przyjdzie ci się zmierzyć, będą wydawały ci się większe i trudniejsze, niż w są w rzeczywistości. Więc przestań się nad nimi przesadnie rozwodzić. Wiem, łatwiej powiedzieć niż zrobić. Ale jeśli uważasz, że coś nie jest warte twojego wysiłku, niech sobie będzie takie, jakie jest. Pokaż, że jesteś dojrzalszy od znajomych, którzy marudzą z powodu totalnych głupot. Bądź ponad to. Zrób