Dracul. Dacre Stoker
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dracul - Dacre Stoker страница 22
Usiadłem na łóżku. Bo jakimś sposobem znalazłem się w łóżku, a ciemność panującą w pokoju mącił tylko blask księżyca. Nie mogłem sobie przypomnieć powrotu do domu; wciąż miałem przed oczami ważki, czułem zapach bagna, piżmową woń wody pełnej torfu.
Wygramoliłem się z łóżka i podszedłem do okna.
Miałem na sobie koszulę nocną, ale nie pamiętałem, żebym się w nią przebierał.
Odnalazłem w ciemnościach wzrokiem zamek Artane i las za nim. Usiłowałem spojrzeć aż za las, by dostrzec bagno po jego drugiej stronie, ale taka odległość była za duża nawet dla mnie.
Czy to był tylko sen?
Zaczęła mnie swędzieć ręka.
Wtedy w rogu za toaletką zauważyłem swoje buty, uwalane błotem, połyskujące w słabym świetle. Wpatrywałem się w nie, kiedy ciszę przeszył jej ostry głos.
– Nie powinieneś był wychodzić z pokoju w nocy, Bram. Chłopcom, którzy włóczą się po ciemnym lesie, dzieją się złe rzeczy.
Odwróciłem się, oczekując cioci Ellen stojącej za mną, ale napotkałem tylko zamknięte drzwi i skotłowaną pościel na łóżku.
– W lesie jest pełno wilków. Oderwą twoje ciało od kości. Będą ryć pyskami w twoim brzuchu, aż wygłodniałymi językami natrafią na serce i wątrobę, a wtedy pożrą je ze smakiem. Na koniec wyłupią ci oczy z oczodołów. Widziałeś kiedyś, jak robi to sęp? Niesamowity widok. Jedno dziobnięcie i zostaje tylko ziejąca czarna dziura.
Ciocia Ellen zachichotała po dziecięcemu, tak jak robiła Matylda podczas zabawy w chowanego tuż przed tym, jak znajdowałem ją pod łóżkiem. Bo zawsze chowała się pod łóżkiem.
Zatoczyłem pełne koło, oczyma doskonale widzącymi w ciemności przepatrzyłem każdy kawałeczek pokoju. Po cioci Ellen nie było śladu.
– Musisz być szybszy! – powiedziała.
Poczułem klepnięcie w ramię i znowu obróciłem się, gotów stanąć z nią twarzą w twarz, ale nie było tam nikogo.
– Dość tej zabawy – rzuciłem.
– Ćśś – szepnęła mi do ucha. – Chyba nie chcesz obudzić całej rodziny?
Chciałem opędzić się ręką od źródła tego dźwięku tak jak od ważki na bagnie, ale moja dłoń napotkała tylko powietrze.
– Dobrze widzieć cię tak pełnym energii! Tydzień temu nie potrafiłeś ustać bez pomocy. Tymczasem dziś wieczór przeczesałeś mój pokój, wymknąłeś się na zewnątrz, odważyłeś się pokonać tak dużą odległość z domu do lasu i z powrotem bez najmniejszych objawów wyczerpania. Gdybym nie wiedziała, jak było, powiedziałabym, że wujek Edward uleczył cię tymi swoimi sztuczkami z czarnej torby!
Przypadłem do podłogi i sprawdziłem pod łóżkiem. Niczego nie znalazłszy, pognałem do szafy i otworzyłem drzwi, spodziewając się, że wypadnie z niej ciocia Ellen, ale nie napotkałem tam niczego oprócz moich ubrań na wieszakach i odświętnych butów pod spodem.
– Gdzie jesteś?
– Jestem tutaj!
Kolejne klepnięcie w ramię.
Tym razem obróciłem się w przeciwnym kierunku i wyciągnąłem obie ręce. Przez ułamek sekundy moje palce musnęły ciało, ale po prostu była dla mnie za szybka i wywinęła mi się, zanim udało mi się ją zobaczyć.
– Mało brakowało! O jejku, ależ ty jesteś szybki!
Jej skóra była śliska jak u trupa; dreszcz przebiegł mi po plecach. Wytarłem rękę o koszulę, by pozbyć się tego upiornego wrażenia.
– I jakie to uczucie? Być całym w pijawkach? Czułeś, jak te paskudne stworzenia wysysają ci krew przez małe dziurki? Miałeś tak wysoką gorączkę, że na pewno nawet nie zauważyłeś, jak ich ząbki wgryzają się w twoją skórę, mam rację, prawda? Kiedy wujek Edward nareszcie je odczepił i wrzucił do słoika, były okrąglutkie jak jabłuszka. Zaklinał się, że wyciągnęły z ciebie chorobę, i najwyraźniej miał rację, tylko popatrz!
– Wiem, że to nie wujek mnie wyleczył – odpowiedziałem tak cicho, że nie byłem pewien, czy mnie usłyszała.
– Nie? A zatem kto? – zapytała. – Bo wyglądasz teraz znacznie lepiej niż kiedykolwiek w swoim życiu. Nie zaryzykowałabym twierdzenia, że jesteś zdrów, ale wyglądasz dużo lepiej, nieporównanie lepiej.
– Spytałaś, czy ci ufam, a ja odpowiedziałem, że tak.
– Naprawdę pytałam?
– A potem coś ze mną zrobiłaś.
Znów się zaśmiała.
– Coś… tak. Może. Może i zrobiłam.
Przemierzyłem pokój, wpatrując się w każdy cień, w poszukiwaniu cioci Ellen. Jej głos wydawał się dochodzić zewsząd dookoła mnie, a jednocześnie z żadnej określonej strony. Była jednak gdzieś niedaleko, czułem jej bliskość. Lina, którą byliśmy złączeni, znów się napięła. Zamknąłem oczy i skupiłem się na tym obrazie: zwijałem tę linę całą siłą woli, zmniejszając dystans między nami.
Ciocia Ellen ponownie wybuchnęła śmiechem, bardzo głośnym, aż pomyślałem, że wyrwie wszystkich ze snu.
– Może to kwestia twojego młodego wieku, ale nigdy nie widziałam, żeby ktoś z taką łatwością przyjął i próbował opanować nową moc. Może to dlatego, że dorośli tracą zdolność wyobrażania sobie i przyjmowania na wiarę tego, co nieznane. Dzieci traktują tajemnicę jako fakt i przechodzą nad nią do porządku dziennego, nie poświęcając jej ani chwili namysłu. Ty jednak, Bramie, zrobiłeś na mnie wrażenie.
Szarpnąłem linę, ale nadal bezskutecznie. Podobnie jak jej głos, ona była wszędzie i nigdzie, jak zjawa krążąca w próżni.
Zaswędziało mnie ramię i poczułem, że muszę się podrapać.
– Co mi zrobiłaś? – Pożałowałem tego pytania już w chwili, w której je wypowiedziałem, nie byłem bowiem pewien, czy pragnę znać odpowiedź.
– Cóż, wczoraj w nocy zawróciłam cię spod bram piekła i uratowałam przed dotykiem Diabła, oczywiście. Czyż nie tak właśnie powiedziała twoja siostra?
Te słowa rozbrzmiały bardzo blisko mojego ucha; mógłbym przysiąc, że poczułem ciepło jej oddechu. Tym razem się nie odwróciłem, bo wiedziałem, że jej za mną nie będzie. Pozostałem na miejscu, skupiając się na linie i próbując ściągnąć ją nieco bardziej. Zrobiłem krok w stronę okna.
– No,