Europa in Flagranti. Stanisław Cat-Mackiewicz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Europa in Flagranti - Stanisław Cat-Mackiewicz страница 2
Według danych ogłoszonych w kwietniu 1900 roku Anglicy zaangażowali do wojny na terytorium republik boerskich następujące siły:
– 231 607 bagnetów i szabel,
– 59 072 konie (nie licząc mułów),
– 167 dział ciężkich, szybkostrzelnych,
– 464 działa polowe.
Powtórzmy, że Boerów było trzysta tysięcy wraz z kobietami i dziećmi. A więc jeden żołnierz brytyjski wypadał prawie na jednego żywego Boera, a jeśli zastosujemy zasadę, że ludność zdolna do noszenia broni wynosi zaledwie czternaście procent ogółu, to wynikałoby, że na jednego Boera zdolnego do wojny wypadało około sześciu żołnierzy angielskich i jedno działo na osiemdziesięciu Boerów.
W rzeczywistości Boerów biło się przez cały czas wojny około 35 tysięcy żołnierzy1. Był to żołnierz specjalnego rodzaju. Ogromne poczucie solidarności, przyzwyczajenie do walk ze szczepami murzyńskimi i duże wyrobienie samorządowo-polityczne zastępowało im dyscyplinę wojskową. Broń znali tylko jedną: piechotę na koniach. Uprawiali partyzantkę: podjeżdżali blisko do oddziałów angielskich, strzelali bardzo celnie i potem się rozpraszali. Anglicy także w czasie tej wojny powiększyli ilość kawalerii na niekorzyść piechoty.
Straty angielskie duże nie były. Według danych ogłoszonych w lutym 1900 roku, a więc już po kilku miesiącach wojny i dużych bojów, wynosiły one zaledwie:
– zabitych: oficerów 161, szeregowych 1490;
– rannych: oficerów 494, szeregowych 5595;
– wziętych do niewoli: oficerów 173, szeregowych 2669;
– razem: 10 582.
Przejdźmy teraz do uwag syntetycznych.
Wielokrotnie w swej publicystyce wskazywałem, że Anglia nie prowadzi wojen inaczej niż w koalicji. Wojny z rewolucją francuską, z Napoleonem, kampania krymska, pierwsza i druga wojna światowa, a więc wszystkie wojny, w których Anglia brała udział, to wojny koalicyjne – jak się koalicja rozpada, to Anglia się wycofuje. Ulubiona jej rola to rola szefa politycznego wojennej koalicji, natomiast żołnierzy swych, krwi swej, Anglia jak najbardziej oszczędza. Politycy i generałowie angielscy nie chwalą się ilością strat, lecz wartością osiągnięć.
Według mej systematyki wojna Anglii z Boerami w ogóle nie była wojną. Była to zaledwie ekspedycja wojskowa. Wojna to dramat dwustronny, zmaganie się dwóch sił, z których każda dąży do zniszczenia sił przeciwnika i do przeniesienia działań na jego terytorium. Otóż Boerowie nie mieli żadnych nadziei na przeniesienie działań wojennych na terytorium Anglii, na zajęcie Londynu. Nie była to więc wojna.
W swoich ekspedycjach wojennych przeciwko Hindusom, Afganom czy Boerom Anglia nie montowała koalicji. Natomiast za czasów boerskich powstała koalicja uczuciowa całego świata przeciw Anglii.
Świat o tradycjach feudalno-rycerskich, jak oficerowie armii francuskiej, niemieckiej czy rosyjskiej, oburzał się na Anglię ze względu na pastwienie się nad przeciwnikiem o ileż słabszym. Grały tu pojęcia honoru wojskowego powstałe jeszcze w średniowieczu.
Świat liberalny obrażało deptanie nogami przez Anglię zawartych uprzednio z Boerami umów.
Świat socjalistyczny widział w ekspedycji po złoto i diamenty w południowej Afryce egoizm bezczelnego kapitalizmu.
Wreszcie koła kapitalistyczne także oburzały się na Anglików. Tym światem nie rządzi bowiem solidarność, lecz zmysł konkurencji.
Ale wszystkie te uczucia, jak już powiedziałem, pomogły Boerom jak umarłemu kadzidło.
W marcu 1900 roku Boerowie oświadczyli, że gotowi są poddać się, byle tylko Anglicy przyrzekli, że w przyszłości będą szanowali niepodległość ich dwóch republik. Anglia odpowiedziała, że w żadnym razie nie zgodzi się na niepodległość. Boerowie wzywali wszystkie państwa do pośrednictwa. Jakże charakterystyczną będzie mowa Delcasségo, francuskiego ministra spraw zagranicznych. W dniu 16 marca 1900 roku Delcassé oświadczył, że owszem, tego, naturalnie, Boerowie itd., ale najważniejszy jest interes Francji, który zabrania konfliktu z Anglią.
Zresztą Delcasségo rozumiemy, bo wiemy, że myślał już o sojuszu anglo-francuskim zwróconym przeciwko Niemcom.
Prezydent Kruger w dość nieprzyjemny sposób charakteryzował politykę angielską: „Kłamstwa, intrygi, oszustwa, tajne kampanie i podburzania…”.
A w czasie swej podróży po Europie Kruger takie wypowiadał obserwacje o wojnie w Afryce Południowej:
„Ta wojna zbliża nas do granic barbarzyństwa. W ciągu swego życia wiele razy wojowałem ze szczepami Kafrów prawie zupełnie dzikimi. Ci Kafrowie nie byli wcale takimi barbarzyńcami jak Anglicy, którzy palą farmy i wtrącają kobiety i dzieci w stan nędzy zupełnej, nie myśląc o tym, aby dać im nad głową dach i kawałek chleba. Wiem, że Bóg nie opuści narodu boerskiego. Jeśli Transwal i Orania stracą niepodległość, to dopiero po całkowitym wymordowaniu obydwu naszych narodów, wraz z kobietami i dziećmi”.
Kruger we wrześniu 1900 roku przyjechał do Europy. Podróż jego miała poniekąd charakter pochodu tryumfalnego. Holenderski okręt, który go wiózł, „Gelderland”, był witany salwami, syrenami i banderami przez wszystkie okręty spotykane. W Marsylii entuzjazm, tłumy ludzi, w Paryżu delirium entuzjazmu.
Ale użyłem wyrazu „poniekąd”. Bo oto Kruger z Marsylii depeszuje do prezydenta Francji. Na tę depeszę odpowiada mu z polecenia prezydenta tylko prefekt Marsylii. Kruger przekracza granicę niemiecką, aby się zobaczyć z cesarzem. Wilhelm II zawiadamia go, że wyjeżdża na polowanie, więc nie może go przyjąć. Tylko królowa Holandii, jako panująca nad narodem bratnim, przyjęła biednego starowinę.
Boerowie utracili niepodległość na lat przeszło sześćdziesiąt2.
III
W marcu 1900 roku prasa europejska doniosła ze zdziwieniem, że syn zmarłego lorda Randolpha Churchilla ogłosił w „Morning Post” korespondencję, w której wzywa do wyrozumiałości i szlachetności w stosunku do Boerów.
Ten „syn lorda Randolpha” to Winston Churchill, który wtedy miał dwadzieścia sześć lat. W czasie tej wojny był on w niewoli u Boerów, z której potrafił uciec.
Natomiast Kipling, wielki