Europa in Flagranti. Stanisław Cat-Mackiewicz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Europa in Flagranti - Stanisław Cat-Mackiewicz страница 7
Technika prowadzenia wojny tak się spóźniła, że jeszcze ja, czyli człowiek obecnie jeszcze żyjący, szarżowałem na nieprzyjaciela z lancą w ręku, czyli mniej więcej w ten sam sposób, w jaki się bito pod Grunwaldem. Przecież jeszcze w roku 1939 cała armia państwa polskiego oparta była na trakcji konnej.
O tych skokach technicznych w dziedzinie transportu i prowadzenia wojny, o skokach od konia do odrzutowca, od lancy do broni nuklearnej, rozpisuję się tylko dlatego, żeby zwrócić uwagę, że nie we wszystkich dziedzinach życia ludzkiego jest tak samo, że w niektórych, i to bardzo ważnych, stoimy w miejscu, co gorsza, cofamy się; nie dorównujemy w swoich obecnych wysiłkach osiągnięciom sprzed wieków.
Dotyczy to przede wszystkim filozofii. Chyba nie ma na świecie poważnego człowieka, który by twierdził, że Hegel może być stawiany na równi z Demokrytem, filozofem greckim z IV wieku przed urodzeniem Chrystusa. Demokryt był to prawdziwy mędrzec i jasnowidz, a Hegla i jego wpływ na świat myślący XIX wieku tłumaczyć i usprawiedliwiać należy ówczesnym romantyzmem. Epoka romantyzmu dała nam wspaniałą poezję z naszym Mickiewiczem na czele, lecz w filozofii wyraziła się brakiem rozsądku i racjonalnej krytyki. Dla mnie Hegel to ponury humorysta, a nie filozof.
Filozofia XIX wieku nie tylko była nieporównanie mniej inteligentna od filozofii greckiej, od czasów, w których wiedza ogólna była o ileż bardziej ograniczona, ale jeszcze miała skutki bardzo szkodliwe.
Podobnie jak filozofia, także prawo nie wykazuje wielkich postępów. Oczywiście, że prawo nowoczesne realizuje zasadę równości człowieka wobec prawa, a prawo rzymskie godziło się z pojęciem niewolnika. Ale to są zagadnienia prawa materialnego, które się zmienia zgodnie z nowymi warunkami życia społecznego, natomiast prawo formalne jest przez nas przejęte od Rzymian w całości. Takie zasady, jak „prawo nie działa wstecz” i inne podobne, są nadal podstawą myślenia prawniczego i do takich zasad od czasów rzymskich nic prawie nowego nie dodaliśmy. W każdym razie w tej dziedzinie nie ma również takiego przeskoku jak od konia do odrzutowca.
Medycyna także nie ma swej „broni nuklearnej”. Medycyna dotychczas nie wie, co to jest mózg.
Najbardziej jednak upokarzające dowody braku postępu widzimy w działalności artystycznej, estetycznej. Pomimo istnienia impresjonistów całe malarstwo XIX wieku jest w porównaniu z Giottem, Leonardem, Rembrandtem i Velázquezem rozpaczliwym, upokarzającym kiczem. Jeśli się przechodzi przez sale retrospektywnej wystawy malarskiej i po salach renesansu i baroku przejdzie do obrazów XIX wieku, to człowiek jest upokorzony tym upadkiem! A architektura? Ostatnie czasy były tak samo upadkiem architektury, która dopiero od niedawna stwarza sobie jakieś nowe i interesujące oblicze. Ale kamienica czynszowa z końca wieku XIX to przecież jakiś potwór, jakieś babsko w rodzaju pani Dulskiej w komedii Zapolskiej. Ten upadek malarstwa, rzeźby, architektury w latach, w których wznosi się postęp techniczny we wspaniałych wirażach w górę, jest zastanawiający i dotychczas nieodgadnięty. Czy dla tego, aby osiągnąć postęp w technice, należało jednocześnie zatracić smak, subtelność w odczuwaniu rzeczywistości, zatracić wrażliwość na piękno barwy, koloru, linii, kształtu?
A znowuż literatura XIX i XX wieku jest na poziomie najwyższym. Cervantes i Szekspir znajdują godnych swego poziomu kontynuatorów w Balzaku, Dickensie, Dostojewskim, Tołstoju. Skąd więc w innych dziedzinach sztuki upadek tak straszliwy?
Oto są wszystko problemy do rozstrzygnięcia. Ja je rozwiązuję na swój sposób. Chyba każdy przyzna, że zagadnienia tego rodzaju warte są zainteresowania i dyskusji.
II
Nauka bez potwierdzających jej tezy doświadczeń martwa jest. Są ludzie, którzy uważają, że można za „naukowość”, za „metody naukowe” poczytywać to, co w życiu, w rzeczywistości najwyraźniej się nie sprawdza. Bez ciągłego sprawdzania prawd naukowych przestają one być prawdami i przestają być naukowymi.
Ale nauka dochodzi pomału do swoich zdobyczy. Gdyby ktoś człowiekowi z XVIII wieku opowiadał o telefonie lub o radiu, ten by go miał za wariata.
Tymczasem w środowiskach naukowych mamy często do czynienia z czymś, co można nazwać zabobonami naukowców. Ludzie czegoś nie rozumieją, więc twierdzą, że to w rzeczywistości nie istnieje, że to głupstwo, szarlataneria, oszustwo. Tak było przez długi czas z hipnotyzmem, z telepatią. Ponieważ nauka dotychczas nie odkryła tych fluidów, które emanują z jednego człowieka i oddziaływają na innego człowieka, całą dziedzinę hipnotyzmu uważano za nienaukową szarlatanerię.
Tymczasem jakieś niezrozumiałe fluidy działają nie tylko na indywidua ludzkie, lecz na całe społeczeństwa. Źródła niezbadane zmian historycznych to właśnie niezbadaność tych fluidów. Nie jestem żadnym Einsteinem i nie potrafię swej intuicji dowodzić metodami przyrodniczymi, tylko jako historyk widzę objawy takie, jakie właśnie przed chwilą wymieniałem, na przykład wzrost wynalazczości technicznej lub upadek malarstwa, których nie potrafię sobie inaczej wytłumaczyć jak tym, że jakieś nieznane i niezbadane fale fluidów oddziaływają na mózg ludzkości w jednej epoce inaczej, a w innej inaczej.
Wojny, rewolucje, podniecenie religijne i wszystkie wielkie objawy życia narodów także moim zdaniem wypływają z oddziaływania jakichś niezbadanych fluidów. Ale przedtem, zanim zacznie się badać, co może działać na mózg ludzkości, trzeba rozwiązać zagadkę mózgu ludzkiego, czego jeszcze dotychczas nie dokonano.
Anglia, Niemcy i osoby dramatu
I
Powróćmy do słów Alberta Sorela, że wydarzenia zarysowują się na morzu historii zrazu małą bruzdą… Wojna 1914 roku, która zniszczyła starą Europę, rozpoczyna się na krawędzi wieków XIX i XX. W lutym 1901 roku przyjeżdża Edward VII do Niemiec na pogrzeb swej siostry Wiktorii, żony cesarza Fryderyka, ojca Wilhelma II1. Na dworcu witają go tłumy Niemców świstami i okrzykami na cześć Boerów. Byłby to oczywiście incydent bez większego znaczenia, gdyby nie to, że jednocześnie rozpoczynają wzrastać w całej Anglii złość, zawiść i podejrzenia w stosunku do Niemiec.
„O jakże małą mądrością rządzony jest ten świat!” – wykrzyknął kanclerz Oxenstierna w epoce traktatu westfalskiego, który był zresztą kierowany wielką myślą polityczną ze strony francuskiej. Nie zdajemy sobie sprawy, jak duży na politykę angielską był wpływ zazdrości o tereny kolonialne. W roku 1900 małe jakieś sukcesiki i aneksyjki niemieckie budzą czujność angielską. Niemcy w latach poprzedzających rok 1900 anektują wysepki Samoa, archipelag bez żadnego znaczenia gospodarczego, politycznego czy strategicznego, pchają się na Afrykę,